Kate Morton - Dom nad jeziorem

18.03.2025



Kate Morton, Dom nad jeziorem
[The Lake House], tłum. Izabela Matuszewska, Albatros, 2025, 544 strony.

Wiedziałam, że trudno będzie przebić moje poprzednie spotkanie z prozą Kate Morton, bo "Tajemnica domu Turnerów" wkradła się u mnie na pierwsze miejsce wśród jej powieści, a także wskoczyła na podium najlepszych książek 2023 roku. Cieszyłam się jednak bardzo na moment zatopienia się w kolejnej historii australijskiej pisarki, bo do tej pory nigdy się na niej nie zawiodłam. I rzeczywiście - "Dom nad jeziorem" okazał się dokładnie tak barwny i wciągający jak lubię, nawet mimo tego, że jeden z elementów zakończenia był moim zdaniem pójściem już o krok za daleko.

Letni wieczór w kornwalijskiej posiadłości Edevane'ów miał być pełen radości i dobrej energii, ale okazał się początkiem dramatu rodziców, których mały synek zniknął. Tylko czy rzeczywiście to, co złe zadziało się dopiero w noc przesilenia letniego? A może już wcześniej, za fasadą szczęśliwej rodziny, miały miejsce rzeczy, o których nie mówi się głośno? Siedemdziesiąt lat później Sadie Sparrow przyjeżdża do swojego dziadka w odwiedziny. Oficjalnie na urlop, ale tak naprawdę w trakcie prowadzonego śledztwa popełniła błąd, który wisi nad nią niczym miecz Damoklesa. Gdy policjantka trafia przypadkiem na opuszczony dom na jeziorem czuje się zafascynowana jego historią i ludźmi, którzy kiedyś w nim mieszkali.

Typowo dla Kate Morton lawirujemy między dwoma przestrzeniami czasowymi - w tym przypadku latami 30. XX wieku i początkiem XXI wieku. Przyzwyczaiłam się już do tego zabiegu, podobnie jak do faktu, że zawsze główną oś wydarzeń w powieściach australijskiej autorki stanowi jakaś rodzinna tajemnica, a akcja rozgrywa się najczęściej w pięknym domu z ogrodem. Pewnie gdybym czytała jedną jej książkę po drugiej to ta powtarzalność motywów by mi przeszkadzała, ale na szczęście odpowiednie przerwy między historiami sprawiają, że czuję się raczej, jakbym wracała do dobrze znanej przestrzeni, w której po prostu lubię być. Jednocześnie pewnie nie obraziłabym się, gdyby pisarka wyszła kiedyś z tej strefy komfortu i dała się poznać od nieco innej strony.



Ten niezwykły klimat, jaki towarzyszy historii, ta codzienność, gdzie trzeba kawałek po kawałku odkrywać sekrety bohaterów, te emocje jakie im towarzyszą -  to wszystko jest naprawdę zajmujące i działa na wyobraźnię. Ileż miałam po drodze pomysłów na rozwiązanie tajemnicy! Autorka sprytnie buduje intrygę, podsuwając różne możliwości i każdą z nich czyniąc mocno prawdopodobną. Dzięki temu przez dłuższy czas mogłam obracać w myślach kolejne opcje, by ostatecznie jedna z nich okazała się właściwa. Nie było więc wielkiego zaskoczenia, ale była za to przyjemność odsłaniania kolejnych fragmentów rodzinnej historii. I tylko na samym końcu poczułam, że Kate Morton mogła już odpuścić ten ostatni puzzel, bo zrobiło się jak dla mnie zbyt niewiarygodnie.

"Dom nad jeziorem" to kolejna bardzo "Mortonowa" powieść - zarówno jeżeli chodzi o fabułę, jak i miejsca, w jakich rozgrywa się akcja. To trochę jak bingo - tajemnica z przeszłości - jest, klimatyczny dom z ogrodem - jest, dwie przestrzenie czasowe - są. Mamy to! A jednak mimo tej typowości nie czułam się znudzona, bo raz, że intrygowały mnie tajemnice bohaterów, a dwa, że pióro autorki sprawiło, że miałam ochotę zwolnić, zatrzymać się i rozkoszować chwilą z lekturą i pięknymi opisami. Nigdzie się nie spieszyłam, nie prześlizgiwałam przez kolejne strony, tylko z uwagą zatapiałam w rzeczywistości, którą Kate Morton wykreowała. Lubię te nasze spotkania i nawet jeśli towarzyszy im konkretny schemat, to jak w tym schemacie bardzo dobrze się odnajduję. Teraz tylko zrobię sobie nieco przerwy i za jakiś czas sięgnę po ostatnią (na ten moment) nieprzeczytaną jeszcze powieść australijskiej pisarki - "Milczący zamek".


  Garść cytatów:

"Czas miał fascynujący zwyczaj zmieniania kształtu, kiedy jej umysł pochłaniały jakieś sprawy". (s. 19)

"Strach prowadzi do słabości, a ona wiele lat temu postanowiła, że lepiej wejść prosto w paszczę lwa, niż pozwolić żeby lęki skradały się za plecami". (s. 37)

"(...) bez względu na to, jak uporczywie człowiek ucieka, jak bardzo stanowczo zaczyna od nowa, przeszłość zawsze znajdzie sposób, żeby pokonać barierę czasu i go dosięgnąć". (s. 58)

"Jedyne na co człowiek może liczyć, to na to, że na nikogo nie można bezwarunkowo liczyć". (s. 71)

"Takie jest życie - drzwi do nieskończonych możliwości nieustannie się otwierają lub zamykają, a człowiek przechodzi przez nie na oślep". (s. 84)

"Nie lubiła zbiegów okoliczności. Jej doświadczenie wskazywało, że są one związkami, których jeszcze nie udowodniono". (s. 219)

"Wszyscy jesteśmy ofiarami swoich doświadczeń. Mamy skłonność do patrzenia na teraźniejszość przez soczewki własnej przeszłości". (s. 365)

"Miłość nie przechowuje kartoteki złych uczynków". (s. 400)

~~*~~
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Albatros.
[współpraca reklamowa]


Inne książki Kate Morton na K-czyta

               

Zobacz również

2 komentarze

  1. Bardzo ciekawie i zachęcająco piszesz o tej książce 🙂

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam tylko "Zapomniany ogród", ale historia spodobała mi się na tyle, że chętnie poznam inne powieści autorki. Totalnie rozumiem to uczucie powracania do lubianej konwencji i podejrzewam, że będę podobnie zadowolona z lektury ;)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy