Jessie Burton - Miniaturzystka
24.01.2025„Miniaturzystka” pokazała mi to, co już właściwie wiedziałam - że szczególnie lubię książki, które trudno określić inaczej, niż jako klimatyczne. Jessie Burton stworzyła historię intrygującą fabularnie, ale przede wszystkim tak barwną, że za jej sprawą przeniosłam się do XVII-wiecznego Amsterdamu, by wraz z Nellą Oortman zacząć nowe życie u boku poślubionego niedawno bogatego kupca - Johannesa Brandta. Życie, które okaże się dalekie od wyobrażeń, jakie miała młoda dziewczyna z małego Assendelftu.
Jeśli już o wyobrażeniach mowa, to kiedy teraz o tym myślę, tak naprawdę niewielkie miałam o „Miniaturzystce”. Pamiętam jednak ten moment, gdy gdzieś (niestety nie przypomnę sobie gdzie i u kogo) przeczytałam szalenie przekonującą opinię i z miejsca pomyślałam, że to jest historia zdecydowanie dla mnie. Mam tak od czasu do czasu i co ciekawe zazwyczaj to silne przeczucie mnie nie myli. Nie myliło mnie i tym razem, chociaż przyznaję, że do takiego totalnego zakochania odrobinę jednak zabrakło.
Akcja powieści osnuta jest wokół bogato zdobionego kredensu, stanowiącego bardzo szczegółową replikę domu, który zamieszkuje rodzina Brandtów. Nella dostaje ją od swojego męża w prezencie. Mimo że mebel jest piękny, to wcale nie budzi w dziewczynie entuzjazmu, bo zdaje jej się szyderstwem wobec roli, jaką powinna pełnić u boku Johannesa. Przecież nie jest dzieckiem, by bawić się domkiem dla lalek, prawda? Dopiero za sprawą tajemniczej miniaturzystki, która przysyła jej zamówione i niezamówione elementy do jego urządzenia, wszystko staje się znacznie bardziej intrygujące. I niepokojące, bo nieznajoma zdaje się wiedzieć zdecydowanie więcej o życiu Brandtów, niż ktokolwiek inny.
Podobało mi się, że każda z postaci zdaje się stanowić swego rodzaju zagadkę. Jest nią Nella, która wraz z rozwojem akcji pokazuje się zdecydowanie z innej strony niż tej niepewnej dziewczyny stojącej przed domem Johannesa z kuferkiem i klatką dla ptaków; jest nią siostra Johannesa Marin, niezbyt przyjaźnie nastawiona do młodej żony brata, chowająca za drzwiami swojego pokoju znacznie więcej niż tylko jego nietypowy wystrój; jest tajemnicą również służąca Cornelia, której bezpośrednie zachowanie potrafi zbić z tropu, a także oczywiście Johannes, który wprawdzie ożenił się, ale jakby zupełnie nie wiedział, co dalej z tym fantem ma zrobić. Największa zagadkę stanowi oczywiście tytułowa miniaturzystka, której intencje trudno odgadnąć, a która przemyka na kartach tej powieści niczym widmo. I może dlatego z czasem jej postać nieco się rozmywa, co stanowiło dla mnie to jedno delikatne rozczarowanie dotyczące tej powieści.
Całość stanowi niewątpliwie nie tylko wciągający obraz życia (nie)codziennego rodziny Brandtów, ale także szerzej XVII-wiecznego Amsterdamu, który pozostaje sztywny w swoich przekonaniach i pewnych rzeczy nie wybacza. Dla mnie to była zdecydowanie fascynująca przygoda, dająca poczucie, że taki styl, jakim operuje Jessie Burton trafia do mnie najbardziej. Wyobraźnia pracowała mi na najwyższych obrotach od pierwszych do ostatnich stron, a postaci stworzone przez autorkę zdawały mi się niemal żywe. Na nieco więcej liczyłam w przypadku wątku tytułowej miniaturzystki, ale nadal uważam, że ta powieść ma w sobie taki klimat, który wiele wynagradza.
Garść cytatów:
„Ale litość, w przeciwieństwie do nienawiści, można odłożyć na później”. (s. 9)
„Ten świat z pozoru ma tak wiele do zaoferowania, a mimo to Nella ma nieodparte wrażenie, że coś jest jej stopniowa odbierane”. (s. 117)
„Wszyscy przez lata tkwimy w niewidzialnych klatkach, których pręty zrobione są ze zbrodniczej obłudy”. (s. 286)
[Ciekawostka] Inspiracją do napisania powieści była dla autorki Petronella Oortman - właścicielka pięknie zdobionego domku dla lalek, który można obecnie oglądać w Rijksmuseum w Amsterdamie.
3 komentarze
Już od dawna chcę przeczytać tę książkę I chyba nadszedł w ten odpowiedni moment.
OdpowiedzUsuńXVII wieczny Amsterdam to na pewno ciekawa wędrówka w przeszłość. Chętnie zajrzę do tej książki.
OdpowiedzUsuńSwego czasu ta książka podbijała blogi. Pamiętam wiele pozytywnych recenzji na fali których wpisałam tytuł na listę. Oczywiście na tym się skończyło, ale teraz na nowo nabrałam ochoty na lekturę :) Postaram się nie oczekiwać za dużo tylko właśnie poddać historii :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)