Merryn Allingham - Morderstwo w hotelu
28.12.2024Czwarty tom serii z Florą Steele od razu wskoczył mi do koszyka, gdy zastanawiałam się jak wykorzystać kartę prezentową do jednej z księgarni. Spotkania z bohaterami stworzonymi przez Merryn Allingham tak mnie odprężają i wprawiają w dobry nastrój, że nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności. Byłam ciekawa, w jakie tarapaty tym razem wpakowała się Flora, bo że akurat znalazła się tam, gdzie coś nietypowego się zadziało, to akurat byłam pewna.
Uroczyste otwarcie hotelu w Klasztorze w Abbeymead ma być uświetnione nie tylko pysznym jedzeniem, ale także występem zespołu muzycznego. Problem w tym, że jego wokalistka tuż po wejściu na scenę upada i szybko okazuje się, że to coś więcej niż zasłabnięcie - Beverly Russo nie żyje. Czy znać o sobie dały jej problemy ze zdrowiem? A może za tą tragedią kryje się coś więcej?
Ciekawe, że tym razem Flora Steele - właścicielka księgarni - wcale tak chętnie nie angażuje się od razu w śledztwo, mimo że chciałaby pomóc Sally, która w otwarcie hotelu zainwestowała wszystkie oszczędności. A Jack Carrington - jej przyjaciel pisarz - inaczej niż zwykle nie broni się przed zbadaniem kilku tropów. Podobało mi się to odwrócenie ról. Mam też słabość do relacji dwójki głównych bohaterów, która - mimo czwartego już tomu - wcale nie rozwija się w zawrotnym tempie. To jednak nie zarzut, bo właśnie ta niespieszność mi się podoba i pokazuje, że nie wszystko musi się kręcić wokół zawirowań sercowych. W "Morderstwie w hotelu" mają one jakieś znaczenie, to jasne, ale zdecydowanie nie wychodzą na główny plan.
Co równie istotne autorka wydaje się wprawiać w kryminalnych zagadkach i tym razem rozwiązanie nie było wcale tak oczywiste, a możliwych opcji pojawiło się całkiem sporo. Wspominałam przy poprzednich tomach tej serii, że na wielkie zaskoczenia raczej nie liczę, bo inne elementy mnie przy tych powieściach trzymają, ale oczywiście miło jest, gdy można się nieco pogłowić nad zakończeniem. I przyznaję, że stawiałam na innego sprawcę, nawet jeśli ten właściwy pozostawał w kręgu moich podejrzanych.
"Morderstwo w hotelu" ma w sobie taki przyjemny klimat małego miasteczka i takich bohaterów, z którymi chce się spędzać czas. Kiedy odkładałam książkę na bok, to na myśl o powrocie do czytania czułam autentyczną frajdę. I to jest coś zdecydowanie nie do przecenienia. Powieści Merryn Allingham to takie cosy kryminały - idealne, gdy szukamy w tym gatunku czegoś dosyć lekkiego, zapewniającego kilka godzin odprężenia.
Dosyć niespodziewanie przywiązałam się w tym roku do tej serii i już się cieszę na kolejne spotkania z Florą i Jackiem w przyszłym.
Garść cytatów:
„Czytelnikom trzeba dać szansę rozwiązania zagadki. Wskazówki muszą być uczciwe. Trucizna, o której nikt nigdy nie słyszał, moim zdaniem jest oszustwem”. (s. 63)
3 komentarze
Nie znam tej serii, ale widzę, że warto to zmienić.
OdpowiedzUsuńTen przyjemny klimat małego miasteczka mocno mnie kusi.
OdpowiedzUsuńMuszę zapoznać się z jej książkami.
OdpowiedzUsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)