M.A. Kuzniar - Zaklęta w łabędzia
16.12.2024Seria butikowa
Nikt nie wie dokładnie kiedy ani w jakiej formie pojawią się na londyńskich ulicach zaproszenia na jedyny w swoim rodzaju bal. Wiadomo jednak, że tajemniczy gospodarz lub gospodyni nie szczędzi starań, by to wydarzenie było magiczne, pełne przepychu i prawdziwie niezapomniane - niczym najlepszy spektakl. Forster Sylvan - początkujący malarz - ma okazję być na jednym z takich bali i ta noc na zawsze odmienia jego życie. To tam zwraca uwagę na niezwykłą baletnicę, której występ i głębia spojrzenia zapadają mu w pamięć, poruszając jednocześnie serce. Mężczyzna zrobi wszystko, by dowiedzieć się kim jest ta tancerka, tym bardziej, że to ona sprawia, iż na nowo czuje potrzebę tworzenia.
Ach, jak łatwo było mi wejść w tę opowieść, jak szybko zapomniałam o tym, co dzieje się dookoła i przeniosłam się do Londynu lat 20. XX wieku, z zapartym tchem przyglądając się poczynaniom bohaterów. Przez kilkaset stron żyłam ich życiem, dając się porwać historii kobiety, na którą rzuconą klątwę i mężczyzny gotowego poświęcić dla niej wszystko. I jakże daleko temu do cukierkowej historii miłosnej, nawet gdy padają wielkie deklaracje, a świat zdaje się przez moment nie istnieć, gdy tych dwoje jest blisko siebie. Bo ten sam świat, ta rzeczywistość, o której nie chcą pamiętać, brutalnie wdziera się między nich, rzucając im w twarz wyzwanie i śmiejąc się szyderczo z ulotnego przeświadczenia, że wszystko się jakoś ułoży.
"Zaklęta w łabędzia" to powieść pulsująca emocjami, urzekająca zimową atmosferą i tak sugestywnie napisana, że miałam wrażenie, jakby autorka odsłoniła przede mną kurtynę, za którą to wszystko dzieje się naprawdę. Trochę kojarzyła mi się ta książka z "Zimową opowieścią" Marka Helprina, ale M.A. Kuzniar przekonała mnie do siebie o tyle bardziej, że nie towarzyszyły mi momenty zwątpienia i znużenia. Może tylko pod koniec jeden z wątków można było potraktować nieco mniej pospiesznie, wyciągnąć z niego trochę więcej, ale i tak całość naprawdę mocno mnie zaangażowała.
Brytyjska pisarka zdołała ominąć przeszkody, które przed nią postawiłam, jak chociażby to, że zazwyczaj wolę historie bardzo mocno osadzone w rzeczywistości. A może czas już to przekonanie zrewidować i nie trzymać się go tak kurczowo? Wygląda bowiem na to, że tak naprawdę nie chodzi o to, czy coś jest możliwe, ale raczej o to, czy powieść jest tak napisana, że czuję, jakby zawarte w niej wydarzenia i postaci stawały się realne.
Gdybym miała określić powieść "Zaklęta w łabędzia" jednym tylko słowem, to byłoby to niewątpliwie słowo baśniowa. M.A. Kuzniar sprawiła, że czułam się trochę tak, jakbym i ja dostała specjalne zaproszenie do świata, gdzie rzeczywistość przeplata się z niesamowitymi elementami. I chociaż jest szalenie barwnie, to nie jest to jednocześnie historia kolorowa i wygładzona niczym te, które poznawało się w dzieciństwie. Tu niebezpieczeństwo jest namacalne, a zło brutalnie traktuje bohaterów i za nic ma ich uczucia.
Pochłonęłam tę książkę i to była cudowna przygoda.
Garść cytatów:
"Wojna się skończyła, nastała pora nowo wschodzących fortun. Wszystkie przyjęcia musiały olśniewać. Może jeśli będą świecić dość jasno i wytrwale, to mroczne okopy zbiorowej pamięci zatoną w tym świetle". (s. 17)
"Sztuka jest alchemią. Za sprawą właściwego przepisu proces twórczy powołuje do życia magię". (s. 139)
"(...) każdy moment, nieważne jak błahy i nieznaczący, powinno się odpowiednio uczcić. Życie składa się z tysięcy chwil i jeśli ich w żaden sposób nie odnotujemy, ryzykujemy, że utracimy je na zawsze". (s. 151)
"Żal jest jak studnia: nie da się z niej wydostać, ale jej ściany pomału się rozszerzają, aż pewnego dnia, kiedy podnosisz głowę, możesz znowu ujrzeć niebo". (s. 234)
2 komentarze
Kochana, właśnie pomogłaś mi w wyborze prezentu dla bliskiej mi osoby. Bardzo dziękuję 🙂
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zachęciłaś do lektury! Lubię takie klimaty. Będę się za nią rozglądała!
OdpowiedzUsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)