Henrik Fexeus, Camilla Läckberg – Miraż
16.10.2024Zarówno przy pierwszym tomie („Mentalista”), jak i drugim („Kult”) włączał mi się tryb marudy i trochę narzekałam na różne rozwiązania fabularne tej serii, a jednak mimo wszystko nie potrafiłam jej porzucić. Może dlatego, że nie były to zarzuty w stylu: „te książki są takie słabe, ponieważ…”, ale raczej „te książki są dobre, ale mogłyby jeszcze duuuużo zyskać, gdyby tylko…”. Poza tym tak po prostu przywiązałam się do pary głównych bohaterów, a to jest coś, co często przeważa w decyzji, czy chcę poznać ich dalsze losy i spędzić z nimi jeszcze trochę czasu. I skoro czytacie ten wpis, który dotyczy trzeciego tomu serii, to oznacza ni mniej, ni więcej, że chciałam. I nie żałuję.
Gdy znalezione w metrze ludzkie kości okazują się należeć do znanego finansisty, a dodatkowo ich stan ewidentnie wskazuje na to, że ktoś się nimi „troskliwie” zajął, to pewne jest, że sprawa nie przejdzie bez echa. W dochodzeniu bierze udział Mina, dla której schodzenie do brudnych, nieprzyjaznych tuneli nie będzie proste. I chociaż jeszcze o tym nie wie, to nie będzie najgorsze z czym przyjdzie jej się mierzyć. Znany mentalista Vincent Walder coraz częściej ma wrażenie, że ktoś go obserwuje, a otrzymywane co jakiś czas nietypowe zagadki i wiadomości sprawiają, że zaczyna czuć się zdecydowanie nieswojo. Ktoś ewidentnie chce mu coś dać do zrozumienia. Tylko co?
Przede wszystkim, gdy otworzyłam „Miraż”, to ucieszył mnie powrót do tej serii i jej bohaterów, a to wyraźny znak, że dobrze zrobiłam sięgając po trzeci tom. Bardzo szybko się w nim zaczytałam i z dużą przyjemnością przewracałam kolejne strony, poddając się tej kryminalnej rozrywce. Chyba też trochę uwolniłam się od potrzeby, by Henrik Fexeus i Camilla Läckberg totalnie mnie zaskoczyli. Nie powiem, że zupełnie na to nie liczyłam, ale jakoś łatwiej przyjęłam fakt, że i tym razem udało mi się w większej części przewidzieć rozwiązanie, a końcowy twist nie okazał się dla mnie szokiem. Nie uważam jednak, żeby był on totalnie oczywisty i jestem pewna, że pozostawi wielu czytelników z szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami. Mi chyba po prostu pomogło – jakkolwiek nieskromnie to zabrzmi – duże doświadczenie w takich pokręconych historiach.
Gdy tak się przyglądałam postaciom stworzonym przez Fexeusa i Läckberg, to naszła mnie refleksja jak bardzo są niedoskonali, ale w taki ludzki, naturalny sposób. Vincent może wpadać na genialne pomysły, gdy w grę wchodzą liczby i zagadki, „czytać” zachowania innych, ale gdy w mowa o bliskich relacjach z nim samym, to już pojawiają się schody; Mina zna swoje ograniczenia, poukładała sobie w miarę możliwości codzienność, ale czasami zdarza się coś, co wymusza od niej wyjście ze znanej strefy. Życiowe dylematy i walka z własnymi słabościami nie dotyczy jednak tylko głównych bohaterów, bo tak naprawdę każdy tu się z czymś mierzy, każdy przekracza jakieś granice, nie wiedząc, co czeka tuż za rogiem.
„Miraż” to było naprawdę udane spotkanie z serią Mentalista. Na tyle dobre, że chociaż widziałam wcześniej informację, że to już finał, a na poprzednie tomy trochę marudziłam, to i tak poczułam się rozczarowana, gdy szwedzki duet potwierdził na ostatnich stronach, że z Miną i Vincentem już się nie spotkamy. Smutno mi się jakoś zrobiło, że to naprawdę koniec.
Garść cytatów:
„Kiedy przychodzi zimowa ciemność, samotność staje się jeszcze cięższa do zniesienia”. (s. 255)
8 komentarze
Być może kiedyś poznam tę serię.
OdpowiedzUsuń;)
UsuńNie dziwię ci się, że poczułaś smutek. Trudno rozstać się z dobrą serią.
OdpowiedzUsuńTo prawda, tym bardziej, gdy polubiło się bohaterów :)
UsuńJeszcze nie miałam okazji przeczytać serii.
OdpowiedzUsuńA masz ją w planach? :)
UsuńTAK!!
UsuńCzekam zatem na Twoje wrażenia :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)