C.J. Tudor – Debit
31.05.2024C.J. Tudor już od jakiegoś czasu jest dla mnie gwarancją dobrej, angażującej lektury i zawsze uśmiecham się na widok jej nowej książki. Nie tak dawno miałam okazję poznać ją w nieco innej odsłonie, bo sięgnęłam po zbiór opowiadań („Spojrzenie w mrok”) i przekonałam się, że w krótszej formie też świetnie sobie radzi. Dziś dla odmiany na tapet biorę nową powieść autorki, czyli „Debit”, w której możemy mieć wrażenie, że zostajemy wrzuceni w trzy zupełnie różne historie. Jeśli się jednak dobrze zastanowić, to są pewne znaki, że ta na początku ledwie wyczuwalna sieć powiązań z czasem się zacieśni, aż dojdzie do momentu, gdy stanie się wprost dusząca.
Ludzie zamknięci w autokarze, który wypadł z szosy; ludzie uwięzieni wysoko w górze w wagoniku kolejki linowej; ludzie w Azylu chroniący się przed tym, co na zewnątrz. W żadnym z tych miejsc nie jest tak naprawdę bezpiecznie i śmierć co rusz ściga bohaterów, wymagając od nich szybkiego działania – najlepiej bez sentymentów. Gdy bowiem chodzi o przetrwanie, nie ma czasu na wahanie i wyrzuty sumienia.
Warto wiedzieć, że mamy tu do czynienia ze światem postapokaliptycznym, który za sprawą tajemniczego wirusa rządzi się innymi zasadami niż dawniej. Jeśli na myśl przyszła wam teraz niedawna pandemia to warto wiedzieć, że C.J. Tudor na pomysł napisania takiej powieści wpadła w 2019 roku. Zresztą nie jest to znowuż jakieś novum, bo wystarczy wspomnieć chociażby o „Bastionie” Stephena Kinga (moim zdaniem genialny!), by widzieć, że ten motyw już się w literaturze nie raz pojawiał. Osobiście nie sięgam po takie klimaty jakoś bardzo często, ale doceniam, gdy w tego typu historii mam okazję spojrzeć przede wszystkim na to, jak taka przyszłość wpływa na ludzi. I w przypadku powieści „Debit” rzeczywiście widać jak bohaterowie odnajdują się w tej – delikatnie ujmując - trudnej sytuacji, jak często przewartościowaniu musi ulec to, w co być może kiedyś wierzyli.
Hannah, Meg i Carter – to ich poznajemy najlepiej, bo są narratorami wydarzeń między którymi przeskakujemy. Każde z nich ma swoją historię i swoje tajemnice, które kawałeczek po kawałeczku odkrywamy. Potrzebowałam chwili żeby wejść w tryb poruszania się pomiędzy różnymi miejscami akcji i grupami bohaterów, ale z drugiej strony lubię to oczekiwanie w napięciu na moment, gdy różne elementy zaczną się ze sobą łączyć. A w przypadku „Debitu” trzeba być pod tym względem cierpliwym, bo dosyć długo nic tu nie jest oczywiste. Dla mnie to plus, bo mogłam sobie tworzyć w głowie powiązania i próbować ułożyć wszystko w jedną całość, nie mając wcale pewności czy zmierzam w dobrym kierunku. Testowałam w głowie bardzo różne scenariusze – często pokręcone, bo już trochę się z C.J. Tudor znamy i wiem, że po niej można się spodziewać wszystkiego - ale kiedy wreszcie autorka zaczęła odkrywać prawdę, musiałam przyznać, że nie udało mi się przewidzieć, że wygląda ona w taki sposób.
Udane było to kolejne spotkanie z C.J. Tudor. I nawet nie zdziwiła mnie jakoś mocno postapokaliptyczna tematyka, bo już nie raz przekonałam się, że wyobraźnia tej autorki dryfuje w baaaardzo różnych kierunkach. Jak zawsze było niezwykle klimatycznie i wciągająco i sama nie potrafiłam zdecydować które z trzech miejsc akcji ciekawi mnie najbardziej. Podobało mi się domknięcie całości i te kilka zaskoczeń, które pojawiły się, gdy już myślałam, że wiem lepiej, bo dostrzegłam pewne wskazówki. Bardzo dobra rozrywka, ale z rodzaju tych nieprzypadkowo skonstruowanych, od początku do końca przemyślanych i zmuszających do refleksji nad ludźmi.
Garść cytatów:
„Cóż, człowiek nie widzi oka cyklonu, gdy się w nim znajdzie”. (s. 22)
„Miłość nie może nikogo uratować. Może to zrobić tylko nauka”. (s. 121)
„Konieczność jest matką wynalazków, lecz również ojcem katastrof”. (s. 137)
„Dlaczego czas jest taki bezlitosny? Nie może się zatrzymać. Musi biec do przodu. Depce, niszczy, miażdży”. (s. 164)
„Największe kłamstwa mówimy samym sobie”. (s. 169)
„(…) zawsze jesteśmy bliżsi krawędzi, niż przypuszczamy. Codziennie stoimy na skraju przepaści. Po prostu nie ośmielamy się spojrzeć w dół”. (s. 256)
10 komentarze
Po książki tej autorki sięgam w ciemno. Ta jeszcze przede mną.
OdpowiedzUsuńJest nieco inna niż poprzednie, ale myślę, że nawet gdybym nie wiedziała, że to jej powieść to bym się domyśliła po stylu i klimacie :)
UsuńOd czasu do czasu lubię zagłębić się w taki postapokaliptyczny klimat.
OdpowiedzUsuńJa zazwyczaj takich powieści nie szukam, ale jak trafi się u lubianego autora czy autorki to się długo nie zastanawiam :)
UsuńLubię tego typu książki, więc zapisuję sobie tytuł.
OdpowiedzUsuńCieszę się :) Warto ją przeczytać
UsuńKsiążka bardzo mi się podobała. Chyba nawet bardziej od "Płonących dziewczyn".
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że sama nie wiem, jak ustawiłabym topkę jej książek :) Ale na pewno Debit miałby szansę się w niej znaleźć :)
UsuńDostałam tę książkę w prezencie, dlatego twoja opinia bardzo mnie cieszy :) Nie czytałam opisu z okładki w obawie przed spoilerami, więc nie wiedziałam, że akcja rozgrywa się w postapokaliptycznym świecie, a to dla mnie dodatkowy plus. Myślę, że niedługo zabiorę się za lekturę :)
OdpowiedzUsuńTeż staram się omijać opisy na okładkach - często za dużo zdradzają :) I również początkowo nie wiedziałam jaki motyw pojawia się w tej powieści, bo i tak byłam pewna, że po nową Tudor sięgnę. Warto chyba tylko wiedzieć, że autorka bardziej skupia się działaniach i reakcjach ludzi w tej przyszłej rzeczywistości niż wchodzeniu w szczegóły jak świat znalazł się tym miejscu :) Oczywiście przybliża ten temat, ale nie w jakiś przesadnie rozbudowany sposób.
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)