James Patterson, J.D. Barker - Śmierć czarnej wdowy
15.12.2023James Patterson, J.D. Barker, Śmierć czarnej wdowy [Death of the Black Widow], tłum. Tomasz Wyżyński, Czarna Owca, 2023, 520 stron.
Nie miałam okazji czytać żadnej książki Jamesa Pattersona (były w planach, ale zawsze dosyć odległych), a mimo to mam w głowie - nie jestem pewna czy słusznie - skojarzenie z historiami pełnymi szybkiej akcji. Za to J. D. Barkera poznałam dosyć dobrze (świetna trylogia z Samem Porterem czy wciągająca "W jej sercu czai się mrok") i bardzo polubiłam. To zresztą ze względu na niego postanowiłam sięgnąć po "Śmierć czarnej wdowy". Miałam też już okazję sprawdzić, jak radzi sobie w duecie ("Dracul" napisany wspólnie ze Stokerem był niezwykle intrygujący) i wiedziałam, że to może być kolejne świetne literackie spotkanie. Pierwsze kilkadziesiąt stron pochłonęłam, gdy miałam przeczytać tylko kilka, więc entuzjazmu mi nie brakowało. A jednak im dalej, tym wyraźniejsze stawało się, że na wielkie zaskoczenia nie mogę tu liczyć, a kolejne wydarzenia już nie robią na mnie takiego wrażenia.
Podobno każdy policjant ma taką sprawę, która nie daje mu spać i nieustannie zajmuje całkiem spory skrawek codziennych myśli. Walter O'Brien nie może wyrzucić z głowy dziewczyny, którą wraz z partnerem znalazł w mieszkaniu z zabitym mężczyzną. Amy Archer uciekła w drodze do szpitala, nie wiadomo właściwie dlaczego, bo przecież to była obrona własna. Walter od tej pory nie potrafił jakoś o niej zapomnieć. Ta obsesja zawładnie jego życiem, prowadząc go lata później przed pewien klub, ze strzelcami na podorędziu i do momentu, który ma wszystko wreszcie zakończyć.
Miga sobie ten kursor i miga, a ja próbuję ułożyć w myślach i wystukać klawiszami coś, co będzie w miarę składnym podsumowaniem wrażeń po lekturze "Śmierci czarnej wdowy". I prawdę mówiąc nie idzie mi zbyt dobrze, piszę coś, za chwilę kasuję, znowu piszę, znowu kasuję i tak w kółko. Najprościej będzie chyba stwierdzić, że szkoda mi niewykorzystanego potencjału tej historii. Wyobrażam sobie ile mogłoby być w tym napięcia, ile gryzącego niepokoju, ile niepewności wobec tego, co będzie. A jednak ja tego wszystkiego nie czułam. Zapowiadało się świetnie, ale w pewnym momencie poziom mojego zainteresowania zdecydowanie zmalał. Wtedy, kiedy zaczęłam rozumieć, że tu nie będzie drugiego dna, że tak ta historia ma właśnie wyglądać, że autorzy dokładnie w taki sposób to sobie wymyślili. Czy całkowicie źle? Nie i z tego co wiem, na wielu czytelnikach ta powieść robi większe wrażenie. Ja jednak liczyłam na więcej, dużo więcej. I gdzieś się z Pattersonem i Barkerem zwyczajnie rozminęliśmy. W jakimś sensie (ale nie dosłownym) nie uwierzyłam w tę historię, nie przekonała mnie do siebie.
Rozumiem zamysł pokazania głównego bohatera na przestrzeni
lat, bo dzięki temu wiemy, że jego obsesja rzeczywiście nieustannie się za nim
ciągnie. Te przeskoki sprawiły jednak, że nie udało mi się do niego jakoś szczególnie przywiązać. Na każdym z etapów niby dzieje się całkiem sporo i obraz uzupełnia się o nowe szczegóły, ale zabrakło mi w tym wszystkim napięcia. Od pewnego momentu
obserwowałam wszystko raczej bezwiednie, sprawnie przewracając kolejne strony,
bo styl autorów pozwala bez oporów płynąc przez książkę, ale bez emocji, które
powinna wywoływać. Niektóre elementy i opisy rzeczywiście działają
na wyobraźnię, ale dla mnie ta opowieść to taki paradoks - jest w niej za dużo i
za mało jednocześnie. Trochę tak, jakby rozbudowana historia w istocie okazała
się tylko wydmuszką.
Może gdybym nie miała tak dużych oczekiwań ze względu na J.D. Barkera, to byłabym mniej zawiedziona? Całkiem możliwe, ale nie zmienia to faktu, że "Śmierć czarnej wdowy" zostawiła mnie z dużym niedosytem. Szkoda.
Garść cytatów:
"Z gliny można uformować piękny przedmiot, nie trzeba
naciskać ze wszystkich stron". (s. 282)
8 komentarze
Takie niedosyty czytelnicze są najgorsze. Nie czytałam tej książki.
OdpowiedzUsuńTo fakt, tym bardziej, gdy znając autora liczyło się na więcej :)
UsuńJeszcze zastanawę się nad lekturą tej książki.
OdpowiedzUsuńNie namawiam, a Barkera polecam raczej inne tytuły :)
UsuńRozumiem o co chodzi i zawsze mam nerwa, że mogło być super a wyszlo tak sobie. I wtedy człowiek siedzi i myśli jak to ocenić. Cóż szkoda, że średnio
OdpowiedzUsuńPrawda, jakoś ciężko się o takich tytułach pisze, bo mam świadomość, że komuś, kto nie miał takich oczekiwań jak ja może się podobać bardziej :)
UsuńTakie niedosyty są najgorsze :(
OdpowiedzUsuńPozostaje mieć nadzieję, że kolejne spotkanie będzie bardziej udane :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)