Kate Morton – Tajemnica domu Turnerów
18.11.2023Ewidentnie się powtarzam, ale bardzo lubię książki Kate Morton. Za to nowością będzie, że teraz mam ulubioną powieść australijskiej pisarki i jest to…(werble budujące napięcie) „Tajemnica domu Turnerów”. Ach, cóż to była za historia! Wciągająca, poruszająca, prowadząca czytelnika wieloma różnymi ścieżkami aż do zakończenia, którego wcale nie byłam pewna.
Jess szukała historii, długofalowego projektu, który wyrwałby ją z marazmu, dał energię do działania, sprawił, że znowu poczuje, że to co robi, co pisze, ma sens. I gdy wydaje się, że właśnie znalazła taki temat i być może ktoś byłby zainteresowany publikacją, dzwoni telefon. Tyle tylko, że nie jest to redaktor, na którego odpowiedź czekała, a wiadomość o pobycie w szpitalu jej ukochanej babci Nory. Jess jeszcze nie wie, że wyjazd (a właściwie powrót) do Australii stanie się początkiem odkrywania rodzinnych tajemnic, o których nie miała wcześniej pojęcia.
Kate Morton korzysta ze schematu, który już nie raz u niej spotkałam – przeplata dwie przestrzenie czasowe (tym razem 1959 rok i 2018 rok), by kawałek po kawałku zapleść ze sobą wszystkie nici łączące przeszłość z teraźniejszością. I mogłabym poczuć się znudzona sięgnięciem ponownie po ten motyw, ale przecież właśnie to jest jeden z tych elementów, w których australijska pisarka tak świetnie się odnajduje! Być może typowy, to fakt, ale to jedynie punkt wyjścia do stworzenia szalenie barwnej i wciągającej opowieści. A te Kate Morton potrafi snuć jak nikt inny.
Na przestrzeni całej książki pojawia się cała gama postaci i co ciekawe, kiedy teraz o tym myślę, to każda z nich jest jakaś. Nie ma osób potraktowanych po macoszemu, bo autorce udaje się dotknąć wnętrza bohaterów, uchwycić – nawet jeśli pojawiają się na krótko – jakiś niuans zachowania, który daje do myślenia i sprawia, że dana osoba staje się prawdziwa. I wcale nie od razu jest też takie oczywiste, jaka jest naprawdę.
Tak wiele jest tu wewnętrznego niepokoju, który i mi się udzielał, wiele niewypowiedzianych pragnień, wiele przeżyć, kładących się cieniem na życie różnych osób. Tyle emocji i życiowych dylematów, że starczyłoby pewnie na kilka powieści. Ale wcale nie czułam przesytu, bo Kate Morton potrafi wszystko spleść w wiarygodną całość, wzbogaconą dodatkowo niepowtarzalnym klimatem miejsc. Dzięki temu dom przestaje być tylko domem, a ogród nie jest jedynie miejscem, w którym miło jest posiedzieć. Przestrzeń ma tu niepowtarzalną aurę, żyje swoim życiem, oddycha niemal. Uchwycenie tego słowami to talent, którego Morton nie brakuje.
Gdzieś pod drodze niektóre elementy wskakują na swoje miejsce, ale tak naprawdę do samego końca czułam niepewność, co do niektórych wątków. Autorka pozwala sobie na podsuwanie różnych prawdopodobnych scenariuszy, chociaż zazwyczaj – przynajmniej do pewnego momentu - nie pisze o nich wprost, raczej pozostawia w sferze domysłów, co jest dodatkowym plusem. Wcześniejsze powieści pod tym względem nie robiły mi aż takiego mętliku w głowie, a tutaj stworzyłam sobie co najmniej kilka wersji wydarzeń i każda była pod pewnymi względami możliwa. A i tak autorce w kilku kwestiach udało się mnie zaskoczyć.
Kate Morton do tej pory mnie nie zawiodła, ale „Tajemnica domu Turnerów” jest jakby kompilacją wszystkich tych dobrych rzeczy, które w jej twórczości lubię, dodatkowo podkręconych i wykorzystanych w szalenie barwnej opowieści. Przy takiej historii zapomina się o rzeczywistości i daje się porwać temu wszystkiemu, co los przygotował bohaterom. I ja to uczucie uwielbiam! ♥
Garść cytatów:
„- Ktoś, kogo znałam przed laty, powiedział mi kiedyś, że strach to drzwi do możliwości. I zapewniam cię, skarbie, że wszystko dobre, co spotkało mnie od tamtej pory, zdarzyło się dzięki temu, że działałam pomimo swoich lęków”. (s. 51)
„(…) ktoś, kto nagle został zwolniony z odpowiedzialności za drugiego człowieka, wcale nie czuje się wolny – jest zagubiony jak dryfująca bez celu łódź”. (s. 52)
„Miał książki i nie było w wyobraźni miejsca, którego nie mógłby odwiedzić”. (s. 73)
„- Sytuacja człowieka jest zawsze inna, niż mogłoby się wydawać. (…) To najspokojniejsze wody skrywają najostrzejsze skały”. (s. 186)
„Czy nie taka właśnie była teoria dotycząca powieści kryminalnych? Że cały ich urok polegał na obietnicy przywrócenia porządku w świecie pełnym chaosu?” (s. 339)
„Wszystkie wydarzenia, podobnie jak wszystkie przedmioty, rzucają cień. Jest to reguła, od której nie sposób uciec. To fizyka. To życie”. (s. 519)
„Krajobraz książkowy jest poniekąd bardziej prawdziwy od tego za oknem. Nie znika, gdy traci się go z oczu, jest zapisany pod powiekami”. (s. 521)
12 komentarze
A ja jeszcze nie poznałam książek tej autorki i muszę nadrobić zaległości.
OdpowiedzUsuńBardzo polecam ♥ We mnie wzbudzają zawsze dużo emocji i świetnie się je czyta
UsuńTwórczość tej autorki jeszcze przede mną. Ciekawi mnie bardzo.
OdpowiedzUsuńMam przeczucie, że byś się w jej powieściach zaczytała, Agnieszko :)
UsuńTo moje klimaty :)
OdpowiedzUsuńW takim razie tym bardziej zachęcam :)
UsuńMam ten tytuł na oku.
OdpowiedzUsuńTo teraz tylko musi wpaść ci w ręce :))
UsuńTak polecasz autorkę, że w końcu muszę się za nią zabrać. Bardzo mnie ciekawi jsk pisze. Już wiem, że dwie płaszczyzny czadowe, są tym co napewno i mi podpasuje. Lubię takie przeplatanki 😊
OdpowiedzUsuńCałkiem możliwe, że polubisz Morton :) Często na początku nieco trudno się połapać co, kto, jak i kiedy, ale później już się płynie przez kolejne strony ♥
UsuńNie kojarzę tej pozycji, ani wspomnianej serii. Może w przyszłości uda mi się po nią sięgnąć, gdy znajdę więcej czasu.
OdpowiedzUsuńBardzo polecam, naprawdę warto ♥
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)