Henrik Fexeus, Camilla Läckberg – Kult
12.08.2023Nieco ponad rok temu, po moim pierwszym spotkaniu z bohaterami stworzonymi przez Henrika Fexeusa i Camillę Läckberg, czułam, że ta seria ma potencjał, chociaż jeszcze nie całkiem wykorzystany. „Mentalistę” czytałam z przyjemnością, do głównych postaci się przywiązałam i mimo że fabularnie nie wszystko mi zagrało, to miałam nadzieję, że przy drugim tomie nie będę już miała powodów do narzekania. Siedzę przy laptopie, obok mam egzemplarz „Kultu”, a moja wewnętrzna maruda ma się niestety całkiem dobrze, bo i tym razem nie wszystko poszło tak, jak bym chciała, a nawet – przykro mi to pisać – poszło gorzej niż poprzednio.
Przed chwilą tu był, a teraz go nie ma
Pięcioletni Ossian jeszcze niedawno bawił się na placu zabaw wśród wielu dzieci, a teraz, gdy przyszedł po niego tato, nagle go nie ma. Zniknięcie chłopca niebezpiecznie przypomina inne, które po trzech dniach zakończyło się znalezieniem ciała. Policja ma więc niewiele czasu, niewiele informacji i tropów, a cały ogrom niewiadomych, wśród których próbuje się szybko rozeznać. Do zespołu dołącza Adam - członek grupy negocjacyjnej, który brał udział w dochodzeniu związanym z poprzednim uprowadzeniem. Pomoc przyjdzie też z kilku innych stron, w sprawę zaangażuje się między innymi mentalista Vincent Walder, ale czy to wystarczy, by zapobiec tragedii?
Czytałam już sporo dobrych książek o zniknięciach dzieci (chociażby „Gdzie jesteś, Amando?” Dennisa Lehane’a czy „Dziewięć dni” Gilly Macmillan), ale wcale nie uważam, że to temat literacko wyczerpany. Byłam więc dobrej myśli, sięgając po „Kult” i mając w pamięci, że Fexeus i Läckberg mają nietuzinkowe pomysły, które odpowiednio wykorzystane mogą zaowocować trzymającą w napięciu historią, pełną niespodziewanych wydarzeń.
Ani napięcia, ani zaskoczenia
Nie przeszkadza mi, kiedy muszę dłużej poczekać na rozkręcenie się akcji, szczególnie, gdy początek zapowiada, że naprawdę będzie się działo. W „Kulcie” niestety niebezpiecznie zbliżyłam się do momentu, w którym zaczynało mi brakować cierpliwości wobec tej historii. Na szczęście tempo od pewnego momentu nieco się zwiększa i całość nie jest przynajmniej, jak poprzednim razem, rozciągnięta na wiele miesięcy. Mimo to nie czułam napięcia wynikającego z poszukiwania sprawcy. Siedziałam sobie raczej spokojnie z boku i patrzyłam jak bohaterowie miotają się, próbując jakkolwiek dotrzeć do sedna sprawy.
Liczyłam na to, że przy tak rozbudowanej zagadce i naprawdę wymyślnych (ale dosyć ciekawych) elementach, które nadawały kierunek śledztwu, zakończenie okaże się wstrząsające. Niestety Henrik Fexeus i Camilla Läckberg postawili na rozwiązanie dla mnie zbyt oczywiste - takie, co do którego można mieć co najwyżej podejrzenia, że jest tylko specjalnie podrzuconym mylnym tropem, a nie opcją, którą się bierze na poważnie pod uwagę. Poczułam się nim solidnie rozczarowana i ciągle się zastanawiam czy to kwestia tego, że ogólnie trudniej mnie zaskoczyć, czy może po prostu szwedzki duet poszedł na łatwiznę.
Kilkaset stron pełnych rozczarowań? Niezupełnie!
Wiem, że poziom mojego marudzenia na „Kult” jest ewidentnie wysoki i pewnie trudno nie odnieść wrażenia, że mi się ta powieść nie podobała. Ale wbrew wszystkiemu co do tej pory napisałam nie mogłabym tak określić swoich uczuć wobec tej książki. Jestem po różnymi względami zawiedziona – to fakt, ale przeczytałam te blisko siedemset stron, mimo wszystko ciesząc się z ponownego spotkania z Miną i Vincentem. Po „Mentaliście” jakoś szczególnie tę dwójkę polubiłam, nawet jeśli nadal muszę podtrzymać opinię, że ich potencjał nie został wykorzystany.
Zanim dotarłam do zakończenia miałam okazję układać sobie w głowie różne możliwości i to zdecydowanie sprawiało mi przyjemność. A że ostatecznie wygrało rozwiązanie, które mi się nie podobało, to już inna sprawa. Nie mam już może w sobie takiej pewności jak po pierwszym tomie, że na pewno sięgnę po kolejny, ale coś czuję, że mimo wszystko znowu dam tej serii szansę. Jeszcze nie przyszedł moment, kiedy mam poczucie totalnej straty czasu poświęconej na czytanie książki, a nadal znajduje w niej elementy, które mnie przyciągają. Oby tylko kolejne spotkanie nie pozbawiło mnie sympatii, jaką - nieco wbrew wszystkiemu - nadal do tej serii czuję. Granica jest cienka.
Garść cytatów:
„Minę fascynowało, że ludzie tak mało wiedzą o sobie nawzajem,
chociaż dzielą ze sobą życie. Zastanawiała się, czy w ogóle da się naprawdę
poznać drugiego człowieka, czy też każde z nas jest małą bańką, która nigdy
nikomu nie pokazuje swojego prawdziwego ja”. (s. 145)
„Życie jest za krótkie na to, żeby zjadać tylko pół drożdżówki”.
(s. 188)
„(…) po żadnym człowieku nie widać, co się u niego dzieje w
środku.
Przypominała sobie tę prawdę za każdym razem, kiedy patrzyła
w lustro”. (s. 337)
10 komentarze
Chyba jeszcze nie miałam okazji czytać żadnej książki tej autorki. Zapewne nadrobię zaległości jak będę wychodzić poza strefę mojego czytelniczego komfortu.
OdpowiedzUsuńMa jeszcze dosyć rozbudowaną serię kryminalną o Fjällbace, którą polecam :)
UsuńNie jestem pewna, czy mnie starczyłoby cierpliwości. Brak napięcia to duży minus dla książki.
OdpowiedzUsuńMi trochę pomogło przywiązanie do bohaterów, ale rzeczywiście i moja cierpliwość była wystawiona tu na próbę.
UsuńJa póki co nie mam tej książki w planach. Jak ja uwielbiam czytać twoje wyważone recenzje.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Wiolu ♥
UsuńU mnie często tak jest, że w książce coś mi się podoba, a coś nie do końca. Ale na takie totalne zachwyty przy których nie będę wcale wyważona (bo na totalne rozczarowania niekoniecznie) bardzo czekam :)
Jakoś mnie do tych tytułów nie ciągnie :)
OdpowiedzUsuńNie namawiam mocno, chociaż Mentalista mi się bardziej podobał :)
UsuńMuszę przyznać, że cytaty mi się podobają, szczególnie ten o drożdżówce. :)
OdpowiedzUsuńMiło wiedzieć, że ktoś je czyta ♥ I mi również ten o drożdżowce bardzo się podoba :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)