Damian Dibben – Burza kolorów
24.08.2023Lubię ten moment przed rozpoczęciem pisania o jakiejś książce. Zawsze mam ją wtedy obok siebie – czasami tylko patrzę, czasami na chwilę biorę do rąk, pozwalając myślom swobodnie dryfować, a uczuciom wypłynąć na powierzchnię. Do „Burzy kolorów” się właśnie uśmiecham, bo to jeden z tych tytułów, którego trochę się obawiałam, a który tak miło i pozytywnie mnie zaskoczył.
Znowu miałam w sobie tę niepewność, którą czułam już kiedyś
(przy okazji książki Sophie Haydock „Cztery muzy”), że trudno będzie mi się odnaleźć
w powieści, gdzie kluczową rolę odgrywa malarstwo i pojawiają się autentyczne
postaci. Jakbym miała czegoś nie dostrzec, nie zrozumieć, nie poczuć na tyle sugestywnie,
żebym się w takiej historii zatopiła. Do tego doszedł fakt, że inna książka
autora („Mam na imię Jutro”), chociaż klimatyczna i barwna, nie zdołała mnie
porwać fabularnie i mocno zaangażować. Na szczęście tym razem Damian Dibben nie
musiał mnie długo przekonywać, bo właściwie od razu poczułam do głównego bohatera
sympatię i byłam ciekawa, jak potoczą się jego losy.
Giorgio Barbarelli - Zorzo
Giorgio Barbarelli, przez większość nazywany Zorzo, nie ma akurat najlepszego czasu. Wprawdzie posiada własną pracownię malarską i zaufanych uczniów, ale musi spojrzeć prawdzie w oczy – jest zadłużony, a nowych intratnych zleceń zdecydowanie brakuje. Gdy gdzieś w oddali zamajaczy możliwość zdobycia tajemniczego, niezwykłego pigmentu, który może odmienić jego los i uczynić go sławnym, artysta zrobi wiele, by trafił w jego ręce.
Zorzo to artysta, którego z miejsca polubiłam. Pełen pasji, opowiadający
o tworzeniu i kolorach w taki sposób, że i ja czułam się zafascynowana; przede
wszystkim jednak nie patrzy jedynie na czubek własnego nosa, ale dba o
innych. Autor bohaterem czyni także XVI-wieczną Wenecję, która z jednej strony
ma w sobie jakąś magię, a z drugiej jest miastem pełnym zgnilizny i zepsucia.
Lubię takie kontrasty, lubię, gdy miejsca nie są w oczywisty sposób piękne lub
brzydkie. A jak Damian Dibben pisze o kolorach! Zdecydowanie poczułam, że to
one są kluczem, że cała historia jest ich pełna, jakby pisarz starał się ją dla
czytelnika odmalować.
Obudzić w sobie artystyczną duszę
„Burza kolorów” to powieść nie tylko dla osób zafascynowanych malarstwem, renesansem czy Wenecją. Odnajdą się w niej ci, którzy cenią barwne (ach, jak bardzo to określenie pasuje do książki Dibbena!), pełne pasji i intrygujące historie. Jest w tym wszystkim nuta przygody i niebezpieczeństwa, jest garść tajemnic, na których rozwiązane trzeba poczekać, są emocje, w które łatwo się wczuć, odkrywając w sobie jednocześnie artystyczną duszę, rozumiejącą, że w procesie tworzenia jest coś niesamowitego. Nie jest to książka, która wywraca wszystko do góry nogami, nie daje spać czy sprawia, że czytelniczy świat drży w posadach, ale wcale nie trzeba aż takiej historii, by stwierdzić, że czytanie było szalenie przyjemne i dotrzeć do ostatniej strony w poczuciu zadowolenia z lektury.
Dobrze było przekonać się, że Damian Dibben potrafi mnie mocniej porwać niż poprzednio; dobrze było też odkryć, że istniał ktoś taki jak Giorgio Barbarelli, bo abstrahując na moment od tego, jak jego losy postanowił przedstawić autor (w rzeczywistości niewiele o tym malarzu wiadomo), to jego obraz „Burza” (w szczególności właśnie niebo) ma w sobie coś fascynującego.
Garść cytatów:
„To tylko obraz – zapewnia samego siebie, w głębi duszy wiedząc, że to o wiele więcej”. (s. 174)
„(…) świat jest większy od niego, on jest tylko ziarnkiem piasku w miażdżących trybach historii”. (s. 289)
14 komentarze
Na pewno ta publikacja zainteresuje wielu czytelników.
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę :) Z pewnością nie każdy się w niej odnajdzie, ale warto spróbować ♥
UsuńMoże dam mu w takim razie szansę :D
OdpowiedzUsuńJeśli tylko czujesz chęć lektury, to koniecznie :)
UsuńNie czytałam, ale na pewno zachęca mnie do lektury tej książki twoja opinia. Ja też lubię takie zaskoczenia.
OdpowiedzUsuńO tak, cudownie jest dać się pochłonąć książce, po której się tego nie spodziewaliśmy :)
UsuńSzesnasty wiek i Wenecja? Muszę przyznać, że mnie zaciekawiłaś. Zdarzyło mi się czytać książki z Wenecją w tle, ale akcja zawsze działa się albo w naszym stuleciu, albo w poprzednim. :)
OdpowiedzUsuńCiekawy czas, to na pewno. A Wenecja dosyć niejednoznaczna, chociaż pod pewnymi względami odpychająca.
UsuńTo rzeczywiście może być super książa!
OdpowiedzUsuńBardzo przypadła mi do gustu :)
UsuńPo książki z serii butikowej sięgam właściwie w ciemno. Tę już sobie kupiłam i niebawem powinna do mnie przyjść. :)
OdpowiedzUsuńTeż zbieram tę serię, bo jest piękna i co ważniejsze zawiera ciekawe tytuły :) Kilku mi brakuje, kilka czeka jeszcze na przeczytanie :)
UsuńMyślę, że gdyby nie twoja recenzja to raczej nie pomyślałabym o czytaniu tej książki. Też niezbyt pewnie czuję się w opowieściach o malarstwie, słynnych artystach, procesie twórczym, ale rozważę czy sięgnąć po tę powieść.
OdpowiedzUsuńZawsze mam poczucie, że wiem w tym temacie zbyt mało, że umkną mi jakieś niuanse. Ale tutaj nie miałam takiego wrażenia, poznawałam głównego bohatera takim, jakim go chciał przedstawić autor i to było zdecydowanie zajmujące :) A później, po lekturze mogłam sobie poszukać dodatkowych informacji.
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)