M.L. Stedman – Światło między oceanami
19.03.2023Coś musi być w latarniach, że stanowią tak niezwykłe i klimatyczne tło pełnych emocji wydarzeń. Tak było w przypadku powieści „Latarnicy” Emmy Stonex, którą czytałam na początku zeszłego roku, tak jest i tym razem, gdy M.L. Stedman w książce „Światło między oceanami” umieszcza swoich bohaterów właśnie w latarni, na niewielkiej wysepce. Jest coś niesamowitego w tym odcięciu od stałego lądu i podporządkowaniu się ściśle określonym zadaniom, od których zależy bezpieczeństwo pływających statków i ich załóg. Na mnie taka aura robi zdecydowanie wrażenie i był to niewątpliwie jeden z elementów, który sprawił, że w historii stworzonej przez australijską pisarkę tak dobrze się odnalazłam.
Tom Sherbourne nie potrafi pogodzić się z tym, do czego zmuszały go wojenne okoliczności, nawet jeśli dla wielu zasłużył na otrzymane odznaczenia. Szuka miejsca, które pozwoli mu znaleźć przynajmniej namiastkę spokoju ducha i posada latarnika okazuje się tworzyć takie ramy życia, które pomagają mu utrzymać się na jego powierzchni. Gdy mając już pewne doświadczenie dowiaduje się o wolnej posadzie na niewielkiej wysepce Janus Rock, wie, że to miejsce go przyzywa. Nie jest ważne, że cieszy się złą sławą, dla niego okazuje się taką oazą, jakiej potrzebował. Czy po znalezieniu miłości nadal tak będzie? Czy wspólnie z Isabel uda im się pogodzić z przeciwnościami losu, które rozrywają serce? Czy Tom nagnie swoje zasady, gdy na brzegu wyspy pojawi się w łódce niemowlę i potraktuje to jako cud, na który jego żona czekała?
„Światło między ocenami” to jedna z tych historii, w których w pewnym momencie szalenie trudno jest wskazać właściwie rozwiązanie. Nawet jeśli podświadomie rozumie się, co jest słuszne, to wcale nie ma się takiego niezachwianego przekonania, że powinno być tak, a nie inaczej. Pełna moralnych dylematów i wyraźnie pokazująca, że każda decyzja niesie ze sobą określone konsekwencje i z czasem coraz trudniej jest się wycofać. To, co rozświetla latarnia, zaciemniają potrzeby serca i przeświadczenie, że więcej cierpień się nie zniesie i trzeba się trzymać za wszelką cenę odkrytej nagle nadziei na szczęście.
Trudno jest w tej powieści stanąć po którejś stronie, trudno ferować wyroki, ale przyznaję, że mi najbliżej było w tym wszystkim do Toma. Skupiony na trzymaniu się zasad i ufający, że one prowadzą go odpowiednimi ścieżkami, bo zapewniają mu taki wewnętrzny spokój. Rozdarty między powinnościami, a ogromną miłością do żony i chęcią sprawienia, by była szczęśliwa. M.L. Stedman niezwykle sugestywnie pokazuje emocje targające bohaterami i dlatego nietrudno było mi sobie wyobrazić, że taka historia mogła się wydarzyć naprawdę, że są w tym wszystkim różne prawdy o ludziach i podejmowanych przez nich wyborach.
Porwała mnie ta historia, a zmienne oceaniczne wiatry sprawiły, że nie byłam pewna, w którym kierunku mnie ostatecznie zabierze. Było kilka momentów takiego – dosyć złudnego – spokoju, kiedy czułam się delikatnie znużona, ale przez większość czasu tkwiłam w samym środku historii poruszającej różne struny w sercu i zmuszającej do refleksji. Klimat odciętej od stałego lądu wysepki z latarnią i toczącego się tam codziennego życia do mnie trafił, a dylematy, przed którymi stanęli bohaterowie, okazały się na tyle zajmujące, że od pewnego momentu nie mogłam się już od tej książki oderwać. Jeden element w zakończeniu nadal mnie zastanawia, ale poza tym mam wrażenie, że autorka wyszła obronną ręką z historii, w której trudno o dobre rozwiązanie. Miałam wcześniej przeczucie, że „Światło między ocenami” może mi się spodobać i rzeczywiście tak było.
„Historia jest tym, na co przyzwala społeczeństwo”. (s. 176)
„Spoglądając na tnący ciemność snop światła, pomyślał, że – jak na ironię – to samo światło sprawia, iż wyspa, na której wybudowano latarnię, zawsze pozostaje w mroku. To, co dla jednych było świetlistym drogowskazem, innych skazywało na wieczne ciemności”. (s. 209)
„Wybaczasz tylko raz, a urazę żywisz każdego dnia, a do tego musisz pamiętać wszystkie te straszne rzeczy”. (s. 360)
„Wie, że człowiek w swojej podróży przez życie jest niczym żelazo hartowane przez każdy kolejny dzień i każda osobę, którą spotyka na swojej drodze”. (s. 381)
~~*~~
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Albatros.
[współpraca barterowa]
14 komentarze
Bardzo chętnie ja również dam się porwać tej książce.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki żeby tak było :)
UsuńCzytałam, ale muszę przyznać, że mnie nie porwała.
OdpowiedzUsuńRozumiem :) To w książkach jest fajne, że ta sama historia różnie działa (lub nie działa) na czytelników :)
UsuńNie czytałam jeszcze tej książki, ale wiele o niej słyszałam. Może kiedyś sięgnę, z ciekawości.
OdpowiedzUsuńNa mnie zrobiła bardzo dobre wrażenie, więc polecam :)
UsuńWitam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńNie znam tytułu, ale ciekawa jestem tej książki :) Świetna recenzja!
Pozdrawiam cieplutko ♡
Dziękuję za miłe słowa :) Mi przed lekturą obił się o uszy, ale sięgnęłam po niego trochę pod wpływem impulsu. I nie żałuję :)
UsuńZaciekawiła mnie ta książka. Chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńUdanej lektury! :)
UsuńHmm ciągnie mnie do niej, ale jeszcze nie teraz. Jednak będę miała na uwadze.
OdpowiedzUsuńPewnie, po książki najlepiej sięgać wtedy, gdy naprawdę czujemy, że to dobry moment na ten, a nie inny tytuł :)
UsuńOd dawna mam ją w planach, jest bardzo poczytna w mojej bibliotece ;)
OdpowiedzUsuńNie jestem tym zdziwiona :) Cieszę się, że powstało wznowienie i miałam okazję po nią sięgnąć :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)