Beth O’Leary – Poszukiwany ukochany
12.03.2023Nie miałam żadnych wątpliwości, że chcę sięgnąć po nową powieść Beth O’Leary, bo liczyłam na kilka miło spędzonych godzin i to, że może spodoba mi się tak bardzo jak jej „Współlokatorzy” i „Zamiana”. Od razu zdradzę wam, że „Poszukiwany ukochany” zdecydowanie spełnił moje oczekiwania i nawet – na co się zazwyczaj przy takich historiach nie nastawiam – zdołał mnie solidnie zaskoczyć.
Trzy kobiety, trzy spotkania w Walentynki i jeden (ten sam!) facet, który się nie pojawia. Siobhan właściwie zdziwiła się, że Joseph zaprosił ją w ten dzień na śniadanie, bo ich relacja nie wykraczała raczej do tej pory poza intensywne spotkania w hotelach; Miranda randkuje z nim od pięciu miesięcy i wydaje się, że to dla niej idealny mężczyzna – dojrzały, z dobrą pracą, miły i poukładany; Jane poprosiła go, by udawał jej chłopaka na pewnym przyjęciu zaręczynowym, a że przyjaźnią się od jakiegoś czasu, to ten bez problemu się zgodził.
Pierwsze kilkadziesiąt stron, czytane niestety trochę z doskoku, wzbudziło moje zainteresowanie, ale nie sprawiło, że poczułam, że nie mogę się od tej książki oderwać. Właściwie oderwać się musiałam przez natłok różnych spraw, ale lubię myśleć, że gdy powieść jest tak totalnie i niesamowicie wciągająca, to rzuciłabym wszystko, byle ją dalej czytać. Wreszcie znalazłam jednak dla niej tyle wolnego czasu, by poświęcić jej całą uwagę i wtedy coś ewidentnie kliknęło i pozostałe trzysta stron pochłonęłam na raz. A działo się w tej powieści sporo, bo to lawirowanie między historiami trzech głównych bohaterek i zastanawianie się co ostatecznie z tego wyniknie było zdecydowanie zajmujące.
Najbliżej było mi zdecydowanie do Jane – uwielbiającej czytać, próbującej trzymać się na co dzień konkretnych ram, bo one pozwalały jej czuć się bezpiecznie, trochę niepewnej siebie i swojej wartości. O niej myślałam ze szczególną sympatią i jej los jakoś najbardziej leżał mi na sercu, ale polubiłam też Siobhan i Mirandę, więc także ich codzienność obserwowałam z zaciekawieniem. A Joseph? Cóż, tutaj przez długi czas nie potrafiłam sobie wyrobić takiej solidnej i niezachwianej opinii i tak naprawdę minęło sporo czasu (i kilka kluczowych zwrotów akcji) zanim mogłam powiedzieć, że już wiem, co o nim myśleć.
„Poszukiwany ukochany” to była w gruncie rzeczy nieco inna Beth O’Leary niż ta, która otula swoją powieścią niczym kocykiem i wywołuje głośny śmiech, ale wcale nie oznacza to, że podobała mi się mniej. Tym razem też (w przeciwieństwie do „W drogę”, gdzie nie było to tak oczywiste) autorce udało się utrzymać balans między taką sympatyczną, romantyczną historią, a wątkami poważnymi i poruszającymi. Zaangażowałam się w losy bohaterów, polubiłam ich i jednocześnie zastanawiałam się nieustannie jaki plan szykuje dla nich autorka. Beth O’Leary, co uznaję za duży plus, zdołała mnie całkowicie zaskoczyć. To był jeden z tych momentów, kiedy twarz zamienia się w taki duży znak zapytania i potrzebna jest chwila, by zrozumieć co się właśnie wydarzyło. Cieszę się, że znowu poczułam, że brytyjska pisarka może być dla mnie gwarancją bardzo dobrej lektury i już się nie mogę doczekać kolejnych spotkań.
Garść cytatów:
„To jedno z tych uczuć – szczęście. Jedno z tych, o których nie wiesz, że odeszło, dopóki nie wróci”. (s. 134)
„Można przestać kogoś widzieć, kiedy kochasz go tak długo i wiesz, że nigdzie się nie wybiera”. (s. 316)
12 komentarze
Zachęca recenzja Kasiu. Chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńMyślę, że może Ci się spodobać, Agnieszko :)
UsuńJuż od dawna mam ochotę spróbować którąś z książek autorki. Od czego polecasz zacząć?
OdpowiedzUsuńU mnie przygoda z nią zaczęła się od książki "Współlokatorzy", więc i Tobie ją polecam :)
UsuńDużo dobrego słyszałam o książkach autorki, ale do tej pory nie miałam okazji ich poznać. Jak myślisz, od której warto zacząć na początek?
OdpowiedzUsuńPolecam książkę "Współlokatorzy", od której ja zaczęłam. Chociaż jeśli wcześniej wpadnie Ci w ręce "Poszukiwany ukochany" to bierz :))
UsuńDzięki, widzę, że wszystkie książki są w emik go, więc jak mi się odświeży abonament to kliknę "Współlokatorów" :)
UsuńSuper :) O ile trafi do Ciebie humor autorki, to może Ci się spodobać :)
UsuńPodoba mi się, że autorce udało się utrzymać ten balans. Jeszcze nie czytałam tej książki.
OdpowiedzUsuńTeż się z tego cieszę, bo po poprzedniej powieści autorki miałam względem tego pewne obawy :)
UsuńZupełnie nie słyszałam o tej autorce. Jednak sięgnę po nią jak następnym razem będę chciała wyjść ze swojej czytelniczej strefy komfortu.
OdpowiedzUsuńWarto spróbować :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)