Romy Hausmann – Perfect day
12.02.2023Doskonale wiem, jak zgubne bywa stawianie zbyt wysoko poprzeczki jakiemuś twórcy po zaledwie jednej przeczytanej powieści, ale czasami mimo prób podejścia do lektury na chłodno i tak niewiele z tego wychodzi. Przyznaję, że sporo sobie obiecywałam po „Perfect day” Romy Hausmann, biorąc pod uwagę, że jej poprzednia książka – „Ukochane dziecko” - znalazła się u mnie wśród najlepszych książek zeszłego roku. I gdybym miała zestawić to, na co liczyłam, z tym, co ostatecznie czułam po jej przeczytaniu, to musiałabym napisać, że czuję niedosyt, bo spodziewałam się więcej. Gdybym jednak spróbowała odsunąć wygórowane oczekiwania, to pewnie uznałabym, że to może nie niesamowita, ale przynajmniej całkiem niezła historia.
Co by było, gdybyś dowiedział/a się, że twój ukochany tata, jedna z najbliższych ci osób, która zawsze o ciebie dbała, jest seryjnym mordercą? Ann w to nie wierzy, bo przecież jak miałaby przyjąć do wiadomości, że jej ojciec – wybitny profesor filozofii i antropologii i przede wszystkim dobry człowiek – zamordował na przestrzeni kilkunastu lat dziesięć małych dziewczynek. Przecież doskonale go zna, a ich relacje od zawsze były bardzo bliskie, więc to najzwyczajniej w świecie nie-moż-li-we. Prawda? Dziewczyna zrobi absolutnie wszystko, żeby dowieść, że zaszła jakaś katastrofalna pomyłka i w areszcie siedzi niewłaściwy człowiek.
Od razu pomyślałam, że taki pomysł na fabułę ma ogromny potencjał, bo czyż nie jest zastanawiające, jak czuje się ktoś, kogo bliski oskarżony jest o tak okropne zbrodnie? Jak reaguje na niego otoczenie? Gdzie przebiega granica ufności i przekonania, że naprawdę znamy drugą osobę? Jest to wszystko na tyle intrygujące, że byłam niemal pewna, że nie będę się mogła od „Perfect day” oderwać. Prawda jest jednak taka, że pierwsze kilkadziesiąt stron minęło mi bez większych emocji i ten początek wcale nie sprawił, że nie potrafiłam książki odłożyć. Wręcz przeciwnie – leżała sobie i czekała dzień, dwa, trzy żebym wreszcie się w niej zatopiła. Całe szczęście, że w pewnym momencie wreszcie coś kliknęło i rzeczywiście zaczęłam ją czytać ze znacznie większym zainteresowaniem, bo w innym przypadku byłoby to duże rozczarowanie. Wciąż nie było w tym tak dużego napięcia i niepewności jak przy „Ukochanym dziecku”, ale już zaciekawienie rozwiązaniem i tworzenie sobie w głowie możliwych scenariuszy wydarzeń (to lubię najbardziej!) zdecydowanie tak.
Romy Hausmann od pewnego momentu całkiem sprawnie buduje powieść, w której trudno jest być przekonanym co do tego, co jest właściwie prawdą i kto jest winny. Stosuje przy tym kilka ciekawych zabiegów fabularnych, które później okazują się naprawdę sprytnym sposobem na podkręcenie atmosfery i namieszanie w głowie czytelnikowi. Pod pewnymi względami dałam się zaskoczyć, bo przez dłuższy czas w myślach miałam inne, chociaż właściwie dosyć szalone, rozwiązanie. Ostatecznie poszczególne elementy układanki wykorzystane przez niemiecką autorkę stworzyły zgrabną całość. Ciągle nie potrafię jednak jednoznacznie zdecydować czy takie wyjaśnienie, szczególnie gdy chodzi o motywy, mnie satysfakcjonuje. Myślę, że jeżeli czuję, że muszę się nad tym zastanawiać, to znaczy, że coś mnie nie do końca w tym wszystkim przekonuje, chociaż przyznaję, że rozwiązanie jest ciekawe.
Podejrzewam, że „Perfect day” mogłoby zachwycić mnie znacznie bardziej, gdybym nie miała od początku w głowie porównania do pełnego niepokoju i niezwykle intrygującego „Ukochanego dziecka”. Liczyłam na podobne emocje, a ich natężenie było tym razem mniejsze. Fakt, że trochę trwało zanim zaczytałam się w nowej powieści Romy Hausmann też ma wpływ na to, jak na tę książkę patrzę. Jednocześnie uważam, że ta historia broni się ciekawym pomysłem na fabułę, kilkoma niespodziewanymi zwrotami akcji i umiejętnością autorki do kreowania gry pozorów, która tworzy wrażenie, że tu wszystko może się zdarzyć i nie można być pewnym niczego. Pozostaję więc ostatecznie w przekonaniu, że to była całkiem niezła powieść, ale jej potencjał nie został w pełni wykorzystany i czegoś mi zabrakło, żeby móc się nią zachwycić.
Garść cytatów:
„Wspomnienia są piękne tylko tak długo, jak długo dają nadzieję”. (s. 92)
„Strach przed strachem powoduje więcej cierpienia niż jego rzeczywista przyczyna”. (s. 162)
„- Świat to więcej niż tylko to, co ogarniamy wzrokiem. I nawet kiedy wydaje się nam, że widzimy coś wyraźnie, zdarza się nam mylić, bo wolimy pozostawać pod wrażeniem, niż faktycznie to pojąć”. (s. 279)
~~*~~
Za książkę dziękuję Wydawnictwu W.A.B.
[współpraca barterowa]
12 komentarze
Bardzo chciałbym móc przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńTrzymam więc kciuki, żeby się udało, Agnieszko :)
UsuńJuż sama koncepcja tego, że mój tata mógłby być seryjnym mordercą jest przerażająca. Niezły pomysł na fabułę.
OdpowiedzUsuńTo prawda i wcale nie taka nierealna, bo przecież seryjni mordercy też często mają rodziny.
UsuńFajnie, że miał ciekawy pomysł na fabułę :D
OdpowiedzUsuńPomysł świetny i żałuję, że cała powieść nie porwała mnie mocniej :)
UsuńMam oko na ten tytuł, czekam tylko na ciekawe promocje.
OdpowiedzUsuńPolecam zajrzeć na promocjeksiazkowe.pl - wrzucam tam informacje o różnych promocjach :) Jest też porównywarka, dzięki której można sprawdzić gdzie kupić konkretny tytuł najtaniej :)
UsuńDzięki :)
UsuńMam zamiar obie książki przeczytać, ale teraz zaczęłam się zastanawiać, może lepiej sięgnąć po tę jako pierwszą? Jak sadzisz? Chciałabym uniknąć postawienia autorce poprzeczki bardzo wysoko, a na pewno też bym tak czuła, gdyby pierwsza jej książka wywarła na mnie silne wrażenie, a druga już niekoniecznie.
OdpowiedzUsuńPytanie, na które nie mam chyba dobrej odpowiedzi :)) Ja bym mimo wszystko zaczęła od "Ukochanego dziecka", ale byłabym ostrożniejsza później w oczekiwaniach wobec kolejnej powieści :) U mnie ten balonik oczekiwań nadmuchał się po prostu za mocno :)
UsuńTo może być dobre wyjście :) Na razie mam mnóstwo innych książek, ale chciałabym poznać i te, więc zdążę się zastanowić od czego zacząć :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)