Michael Hjorth, Hans Rosenfeldt – Najwyższa sprawiedliwość
10.01.2023Już dawno nie skupiłam się tak mocno na jednej serii i chociaż nieco obawiam się, że możecie być już znudzeni 😊 kolejnym wpisem o Sebastianie Bergmanie, to takie czytanie tomu za tomem pozwoliło mi wyraźnie bardziej zaangażować się w życie bohaterów stworzonych przez Michaela Hjortha i Hansa Rosenfeldta. I wreszcie nie czułam, że zdążyły mi umknąć z pamięci jakieś szczegóły fabuły, co wcześniej niestety mi dokuczało. W „Najwyższą sprawiedliwość” weszłam więc niesiona dosyć silną ciekawością związaną z tym, jak zakończyła się część piąta i z nadzieją, że dam się wciągnąć w kolejną kryminalną zagadkę.
Członkowie Krajowej Policji Kryminalnej tym razem będą się mierzyli z serią gwałtów na kobietach i morderstwem jednej z nich. Czy to, że dwie zaatakowane się znały ma znaczenie? Czy sprawca wybrał je przypadkowo, czy może jest w tym wszystkim jakaś prawidłowość? Pewne jest tylko jedno – napaści nie ustają, a na mieszkanki Uppsali i okolic pada blady strach…
Muszę przyznać szwedzkiemu duetowi, że nigdy nie wiem jakiego typu sprawy kryminalnej mogę się po nich spodziewać. Za każdym razem jest zupełnie inaczej, ale też zawsze historia jest niejednoznaczna i złożona. Przyznaję jednocześnie, że początkowo miałam wątpliwości czy tym razem uda się autorom poprowadzić zagadkę w taki sposób, żebym poczuła silne zaintrygowanie, bo początek mnie jakoś szczególnie nie ruszył. Na szczęście im dalej, tym było ciekawiej, kilka tajemnic z przeszłości miało swoje pięć minut, a ja dałam się nawet na końcu zaskoczyć! A to akurat, mimo mojej sympatii do tej serii, nie zdarza się często.
Nie była to może sprawa najbardziej porywająca spośród tych, z którymi już u Hjortha i Rosenfeldta miałam do czynienia, ale całość spięła się w interesujący sposób. Jeden z elementów uznaję wprawdzie za pewne przeszarżowanie i przesadę, ale jestem też ciekawa jak z tego wybrną następnym razem, bo to wątek wciąż otwarty.
Lubię to, że za każdym razem uczestniczę w nowym śledztwie i ono rozwija się siłą rzeczy na przestrzeni tego konkretnego tomu, ale też że mam jednocześnie okazję obserwować jak zmieniają się (lub nie zmieniają) bohaterowie, jak rozgrywa się ich życie i że tu kropka na ostatnich stronach nie jest zamknięciem wszystkiego. Czy następnym razem Sebastian Bergman wreszcie się opamięta i jego działania (a nawet momenty szczerości) przestaną być obliczone na uzyskanie konkretnego efektu? Co z Billym, który ewidentnie nie tyle stanął nad przepaścią, co wskoczył w jej ciemną otchłań? Czy Vanja faktycznie odetnie się od tego, co jest dla niej toksyczne i zacznie żyć tak, jak pragnie? Przywiązałam się do postaci stworzonych przez szwedzkich pisarzy i spotkania z nimi sprawiają mi przyjemność.
„Najwyższa sprawiedliwość” porwała mnie trochę mniej niż chociażby
dwa poprzednie tomy („Niemowa” i „Oblany test”), ale to szóste spotkanie z
Sebastianem Bergmanem i tak dostarczyło mi pozytywnych wrażeń. I wreszcie
autorom udało się trochę uśpić moją czujność tym, że ostatnio udawało mi się
przewidzieć zakończenia. Tutaj dałam się w pewnym momencie nieco zaskoczyć. Trochę
jak niedoświadczony w kryminałach amator, bo można się było tego domyślić, ale
cóż – punkt dla nich. Wprawdzie obawiam się jak autorzy poprowadzą wątki związane z bohaterami, bo pewne znaki wskazują na delikatne przegięcia w niektórych kwestiach, ale liczę na to, że wodze fantazji nie poniosą ich za daleko. Daję
sobie teraz chwilę oddechu przed kolejnym spotkaniem z Sebastianem Bergmanem (może
do tego czasu przestanie być takim dupkiem? 😊), ale pewnie niedługo spotkam się z nim i
resztą ekipy ponownie.
Garść cytatów:
„Samotny człowiek.
Miasta były ich pełne”. (s. 101)
9 komentarze
Cykl nie jest mi znany. Mam co nadrabiać.
OdpowiedzUsuńDo tej pory zostało wydanych siedem tomów, więc rzeczywiście jest co czytać :)
UsuńJa też czasem jak wkręcę się w jakąś serię to często o niej wspominam. Ale takie sytuacje często wiele mówią o tym jak dobra jest dana seria. :)
OdpowiedzUsuńFakt, gdybym w niej nie widziała nic dla siebie, to nie byłoby sensu sięgać po kolejne tomy :)
UsuńTej serii jeszcze nie znam, ale dawno kryminałów nie czytałam, więc... kto wie :)
OdpowiedzUsuńU mnie kryminały i thrillery często goszczą, ale może w tym toku uda się też częściej sięgać po nieco inne tytuły :)
UsuńMoże właśnie to jest dobry sposób na wyczytywanie serii. Iść za ciosem i czytać kolejne części jedna po drugiej albo w naprawdę niewielkich odstępach. Do tej pory nie lubiłam tak poznawać serii, ale przemyślę sprawę i może spróbuję jeszcze raz. Oczywiście podtrzymuję zainteresowanie powieściami tego duetu, zwłaszcza że "Ciemne sekrety" mam od dawna na półce :)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że ja też nie bardzo ten sposób lubiłam, bo z czasem czułam pewien przesyt, nawet jeśli seria mi się podobała. Tutaj jednak jakoś zgrabnie przechodziłam z tomu na tom, więc postanowiłam to wykorzystać :) Czeka na mnie teraz jeszcze najnowsza część i będę na bieżąco. Przynajmniej z jedną serią :)))
UsuńSuper, że to się sprawdziło :) Może kiedyś też spróbuję. Trzymam kciuki, żeby najnowszy tom okazał się wart lektury :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)