Taylor Jenkins Reid – Malibu płonie
2.11.2022Nie bardzo wiedziałam czego się spodziewać po powieści Taylor Jenkins Reid, bo do tej pory nie miałam okazji czytać żadnej jej książki. Często przewijały mi się przed oczami (szczególnie „Siedmiu mężów Evelyn Hugo”, którą nawet miałam w odległych planach i „Daisy Jone s & The Six”, do której jakoś mnie nie ciągnęło), ale dopiero przy „Malibu płonie” pojawiła się silniejsza iskra i chęć, by wreszcie pióro autorki poznać. Jednocześnie próbowałam – mimo wielu pozytywnych opinii – nie spodziewać się zbyt wiele. Teraz wiem, że ta asekuracja nie była konieczna, bo chociaż nie będę się nad tą historią totalnie rozpływać, to jednocześnie bardzo mi się podobała i teraz z większą pewnością i nadzieją sięgnę po inne tytuły amerykańskiej pisarki.
Już dziś odbędzie się coroczna impreza, na którą mnóstwo osób czeka z niecierpliwością. Wszyscy wiedzą, że pokazanie się na niej to przywilej, którego nie dostępuje każdy, a także możliwość spotkania w jednym miejscu co najmniej kilku gwiazd. I tylko organizatorka zabawy – supermodelka Nina Riva – najchętniej by ją odwołała, bo jeszcze nie uporała się z tym, że niedawno mąż porzucił ją dla innej kobiety. Ten dzień nie tylko dla niej okaże się trudny, bo każde z trójki jej rodzeństwa dźwiga jakiś ciężar, z którym nie potrafi się uporać.
Na początku miałam wrażenie, że to będzie jedna z tych lekkich powieści, które przyjemnie się czyta, ale które nie mają emocjonalnej siły rażenia. A jednak w „Malibu płonie” znalazłam zdecydowanie więcej niż nieskomplikowaną opowieść o imprezie i problemach młodych ludzi. Zaglądając w przeszłość poznałam historię June, która tak bardzo kochała, że nawet po odejściu męża – sławnego już wtedy muzyka - żyła nadzieją na jego powrót i tkwiła w miejscu. Jednak w istocie to nie jej postać mnie poruszyła i nie na niej skupiały się moje myśli. To jej córka Nina, która zbyt szybko musiała dorosnąć, stała mi się bliska. Raz po raz życie kładło jej na barki kolejne ciężary, nie pytając o to, czy jest je w stanie udźwignąć. Czułam to oplatające ją ciasno poczucie odpowiedzialności za rodzeństwo i tę miłość, która nie pozwalała jej się poddać. Nie pozwalała odpuścić. Ale też nie pozawalała odetchnąć pełną piersią i pomyśleć o sobie. Taylor Jenkins Reid stworzyła bohaterkę, którą nie tylko bardzo polubiłam, ale której emocje mi się udzielały, której kibicowałam i której historia i kreacja stanowi dla mnie największy atut tej powieści.
Świat gwiazd, sławy, zabawy, beztroski i dużych pieniędzy przeplata się z codziennością, w której najwięcej siły daje obecność bliskich (i najbardziej rani nieobecność tych, którzy odeszli) i wciąż żywe są chwile, gdy po prostu trzeba było sobie jakoś radzić. Rodzeństwo Riva w surfowaniu odnajdywało oddech tak potrzebny, by przeżyć, by iść dalej i osiągnąć to, czego pragnęli; w świadomości, że zawsze mogą na siebie liczyć tkwiła tajemnica przetrwania trudnych momentów i przeciwności losu. Nie spodziewałam się, że tak dobrze odnajdę się w tej rzeczywistości i że w Malibu i w historii zmierzającej ku wielkiej imprezie znajdzie się miejsce na sporo różnych emocji. Może nie takich, które rozrywają serce, ale na pewno takich, które potrafią je na moment ścisnąć. Taylor Jenkins Reid przekonała mnie na tyle, że teraz bez wahania sięgnę po inne jej powieści.
6 komentarze
Dużo dobrego słyszałam o tej książce i chciałabym ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńMyślę, że mogłaby Ci się spodobać, Agnieszko :)
UsuńJa jeszcze nie poznałam książek tej autorki, ale Twoja recenzja bardzo mnie zachęca do przeczytania.
OdpowiedzUsuńCieszę się ♥ Ja planuję już kolejne spotkania :)
UsuńJest na mojej liście do przeczytania.
OdpowiedzUsuńCzyli będzie okazja porównać wrażenia :) Super!
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)