Lorena Salazar Masso - Rana pełna ryb

28.11.2022



Lorena Salazar Masso, Rana pełna ryb [Esta herida llena de peces], tłum. Katarzyna Sosnowska, Mova, 2022, 190 stron.

Można twierdzić, że sposób wydania książki zupełnie nie ma znaczenia (dla mnie jednak trochę ma), ale to było pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, kiedy sięgnęłam po „Ranę pełną ryb”. Twarda oprawa, wytłoczone litery i piękna grafika na okładce sprawiły, że trzymanie jej w dłoni i patrzenie na nią okazało się przyjemnością. Oczywiście nie było to żadną gwarancją, że treść spodoba mi się równie mocno, ale dało poczucie, że ktoś (brawo Wydawnictwo Mova!) rzeczywiście bardzo zadbał o to, by historia stworzona przez Lorenę Salazar Masso miała odpowiednią oprawę.

Akcja powieści rozgrywa się w dużej mierze na kolumbijskiej rzece Atrato, gdzie w trakcie kilkudniowej podróży łodzią poznajemy matkę i jej kilkuletniego syna. To kobieta jest narratorką i to jej życie odkrywamy najbardziej. Nie w całości, bo są to jedynie fragmenty – raz wspomnienia z przeszłości, innym razem aktualne troski – ale pozwalające stworzyć sobie pewien obraz i wczuć się w sytuację. Biała matka z czarnoskórym synem, która mierzy się ze zdziwionymi spojrzeniami i pytaniami; matka, która chciałaby zawsze czuwać nad chłopcem, nieustannie mieć go na oku; matka, w której ta podróż wzbudza strach i chęć zawrócenia do domu; matka-nie matka.



Z jednej strony jest w tej powieści i w głównej bohaterce pewna surowość, a z drugiej wcale nie trudno jest zauważyć jak wiele uczuć kryje się między wierszami, nawet mimo tego, że o synu kobieta mówi per „chłopak”, budując tym samym pewien dystans wobec niego. Z czasem wiele się wyjaśnia i trudno powiedzieć, co powinno się zrobić, co czuć w takiej sytuacji, w jakiej się znalazła. Pewne jest, że skłania do zastanowienia, co byłoby słuszne, co dobre.

Przyznaję, że „Rana pełna ryb” to jednak z tych książek, wobec których mam mieszane uczucia. Nie od razu się w niej odnalazłam, chociaż nie brakowało mi cierpliwości, by poczekać na silniejsze zaangażowanie. Wstrząs jednak przyszedł tak naprawdę dopiero pod koniec, kiedy wydarzyło się coś, nad czym nie potrafiłam przejść do porządku dziennego, co mnie totalnie rozwaliło. To jednak nie wystarczy, żebym zapomniała, że wcześniej nie było we mnie zachwytu tą historią. Było zainteresowanie, było takie oderwanie i poczucie wrzucenia w zupełnie inną, nieznaną rzeczywistość, ale chyba nie trafiła ona we mnie tak mocno, jak powinna.



Debiut Loreny Salazar Masso kojarzy mi się z „Powracającym głodem” Le Clézio, ale nie ze względu na tematykę, bo nie są do siebie podobne, a raczej poczucie, że po pewnym czasie ta historia nadal będzie siedziała mi w głowie (tak było z książką francuskiego pisarza, mimo że tuż po lekturze wydawało mi się, że nie zrobiła na mnie szczególnego wrażenia). Że mimo braku zachwytu w trakcie czytania, ma w sobie taką siłę, by niektóre obrazy z niej nadal tkwiły mi w głowie i nie dawały się z niej wyrzucić. Specyficzna lektura, w której z pewnością nie każdy się odnajdzie, ale jeśli ciekawi was nieco inna odsłona macierzyństwa, lubicie nietypowe historie, gdzie emocje wyczuwa się raczej podskórnie niż czyta o nich wprost i chcielibyście poznać lepiej wycinek kolumbijskiej rzeczywistości początków XXI wieku, to może się wam spodobać.


  Garść cytatów:

Nie mieć matki czasami oznacza to samo co ją mieć. Matka jest czymś, co boli. Jest raną i blizną. Dla dziecka mama to osoba, która pyta je, czy chce mleka do czekolady, która strofuje je za bieganie boso po domu, która pierwsza próbuje zupy, parzy sobie język i czeka, aż się nieco ostudzi. Mama to osoba, która jest”. (s. 21)

~~*~~
[współpraca barterowa]


Zobacz również

6 komentarze

  1. Przyznaję, że udało Ci się zainteresować mnie tą książką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że przynajmniej zakończenie też by zrobiło na Tobie duże wrażenie, Agnieszko :)

      Usuń
  2. Jestem ciekawa, czy ja odnalazłbym się w tej specyficznej lekturze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Może spróbowałabym się zmierzyć z tytułem, okładka przyznam, że jest rewelacyjna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, książka ogólnie jest pięknie wydana :)

      Usuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy