Stephen King – Baśniowa opowieść
16.10.2022Stephena Kinga najbardziej lubię w takich powieściach, gdzie króluje mocno niepokojący i mroczny klimat („Misery”, „Lśnienie”, „Worek kości”), natomiast „Baśniowa opowieść” jest dla mnie gdzieś pomiędzy takimi historiami, a trochę lżejszym w moim odczuciu „Instytutem” i bliżej jej chyba do tego ostatniego. Ma elementy, które – jeśli je sobie wyraźnie wyobrazimy – mogą przerażać, ale dla mnie to nie był niepokój, który by mi jakoś mocno doskwierał. Najnowsza historia stworzona przez amerykańskiego pisarza świetnie się za to wpisuje w baśniowy klimat, ale zdecydowanie nie tych opowieści, które mogliśmy słyszeć jako dzieci, a raczej ich brutalniejszych wersji, których być może dorośli woleli nam oszczędzić.
Charlie ma tylko siedemnaście lat, ale za sobą całkiem ciężki bagaż doświadczeń. Nagła śmierć mamy, alkoholizm ojca, który długo nie potrafił sobie poradzić z tragedią – to na pewno odcisnęło na nim piętno. Kiedy chłopak w przypływie chwili składa pewną obietnicę, byle wszystko totalnie się nie rozpadło, nie wie, że jej dotrzymanie będzie go kosztowało naprawdę wiele. Gdy nadarza się okazja, by pomóc jednemu z mieszkańców miasteczka, Charlie się nie waha. A jednak Howard Bowditch nie jest typem człowieka, który ze spokojem przyjmie pomocną dłoń i podziękuje. Jego dom, niesławny pies Radar, ale i on sam raczej nie cieszą zbytnią popularnością, a niektórzy nawet by powiedzieli, że mają w sobie coś niepokojącego. I dom, i pies, i Howard.
Cała historia zaczyna się dosyć niepozornie i minie sporo czasu nim będzie można mówić o jej baśniowej stronie. Jestem przyzwyczajona, że u Stephena Kinga dotarcie do sedna powieści trwa i wymaga cierpliwości. Mi to zdecydowanie nie przeszkadza i tutaj nawet bym powiedziała, że ten okres budowania się relacji Charliego, Howarda i oczywiście Radar miał w sobie jakiś taki niezaprzeczalny urok. I prawdę mówiąc nie chciałam żeby się kończył.
Wiadomo było od początku, że będzie się za tym wszystkim kryło coś więcej i to więcej okazało się już ewidentnie dalekie od codzienności, jaką znamy i pełne niezwykłych wydarzeń. Od razu przyznaję, że świat fantastyki to niezupełnie moja bajka (albo raczej wypadałoby napisać baśń) i tylko raz na jakiś czas zapuszczam się w te rejony. Biorąc to pod uwagę uważam, że całkiem dobrze odnalazłam się w tym wszystkim, co czekało na mnie w „Baśniowej opowieści”. Wprawdzie czytało mi się ją znacznie wolniej niż zakładałam, ale to nie oznacza wcale, że mi się nie podobała lub że się przy niej nudziłam. Może najwyżej nie poznawałam jej z wypiekami na twarzy i łubudującym w klatce piersiowej sercem, ale na pewno nie brakowało mi uczucia ciekawości i przyjemności poznawania historii Charliego, którego bardzo polubiłam.
Mam takie przeświadczenie, że „Baśniowa opowieść” to zupełnie inny Stephen King od tego, który sprawił, że zaczęłam myśleć o nim, jako o jednym ze swoich ulubionych autorów. Nie mam na myśli tego, że w takiej mocno fantastycznej odsłonie się nie polubiliśmy, ale raczej to, że siła rażenia takich historii jest dla mnie zwyczajnie mniejsza. Przywiązałam się jednak do bohaterów i pod koniec nawet mi się w jednym momencie zaszkliły trochę oczy, więc zdecydowanie nie była mi ta historia obojętna. Dałam się w nią wciągnąć i z zainteresowaniem (choć bez wielkiego napięcia) śledziłam kolejne wydarzenia. To było udane spotkanie, ale znowu wracam do myśli, by wreszcie nadrobić więcej starszych powieści amerykańskiego pisarza i odnaleźć w nich tą podskórnie wyczuwalną niepewności i grozę, którą tak lubię.
Garść cytatów:
„Myślę, że czasami dobrze wiemy, do czego dążymy, nawet jeśli na pozór nie zdajemy sobie z tego sprawy”. (s. 139)
„Czas jest wodą, Charlie. Życie jest tylko mostem, pod którym przepływa”. (s. 155)
„(…) poeci mówią o nadziei, że to pierzaste stworzenie. Potrafi fruwać nawet w duszach uwięzionych. Może zwłaszcza w nich”. (s. 436)
„Ten świat jest pełen bólu, nie uważasz? Ileż bólu kryje się w każdym «prawie»”. (s. 441)
„Myślę, że w każdym z nas kryje się mroczna studnia, który nigdy nie wysycha. Pijemy z niej jednak na własne ryzyko. Bo woda z tej studni to trucizna”. (s. 531)
„W całej historii świata – wszystkich światów – nie zdarzyło się jeszcze, by gdybanie naprawiło błędy z przeszłości”. (s. 628)
12 komentarze
Oj koniecznie muszę nadrobić Kinga
OdpowiedzUsuńMi jeszcze całkiem sporo zostało do nadrobienia, bo za mną tylko kilkanaście powieści :) Ale cieszę się, że tyle - ciekawych mam nadzieję - spotkań jeszcze przede mną!
UsuńHmm ta książka Kinga już czeka na mojej półce. Czytam o niej mocno skrajne recenzje.
OdpowiedzUsuńTu chyba dużo zależy od tego, czy Kinga się lubi, ale i jakiego Kinga ktoś, kto już go czytał oczekuje :)
UsuńNie poznałam jeszcze twórczości tego autora. Jakoś mnie do niej nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńJasne, rozumiem i nie namawiam :)
UsuńKsiążki jeszcze nie czytałam, ale pamiętając klimat książek tego autora trochę tytuł mnie zdziwił :)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że King tu nieco odchodzi od typowego dla siebie klimatu, przynajmniej tyle mogę napisać na podstawie tych jego książek, które znam :)
UsuńJak już pisałam na instagramie, też nie jestem wielką fanką fantasy i jak mam do wyboru "klasycznego" Kinga i Kinga w wersji innej niż horror, to wybiorę to pierwsze :) Niemniej nadal planuję poznać całą twórczość mistrza, więc i na "Baśniową opowieść" natrafię. A tak na marginesie, bardzo podoba mi się to mroczne zdjęcie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ♥ Przy tym środkowym akurat tak padło słońce na książkę w pewnym momencie :)) Dużo książek Kinga do tej pory udało Ci się już poznać?
UsuńMam za sobą 11 książek Kinga. Nie będę ukrywać, że dawkuję je sobie, bo nie wyobrażam sobie perspektywy, że wszystko już znam i żaden "King" na mnie nie czeka. A Tobie ile udało się poznać?
UsuńChyba około 20, więc też jeszcze sporo przede mną :) I podejście z dawkowaniem mam takie samo jak Ty :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)