J. D. Barker – W jej sercu czai się mrok

26.09.2022



J. D. Barker, W jej sercu czai się mrok [She Has A Broken Thing Where Her Heart Should Be], tłum. Agata Ostrowska, Czarna Owca, 2022, 854 strony.

Wiedziałam, że pióro J. D. Barkera zdecydowanie mi odpowiada (pokazała to genialna kryminalna seria #4MK, a także klimatyczna powieść „Dracul”), ale nastawiłam się, że na jego najnowszą książkę „W jej sercu czai się mrok”, która ma ponad 850 stron, muszę sobie mimo wszystko zarezerwować trochę więcej czasu. Szybko okazało się jednak, że tej objętości zupełnie się nie czuje, bo styl amerykańskiego autora jest na tyle zajmujący, że strony właściwie przewracają się same. I możliwe, że gdybym miała wystarczającą ilość wolnych godzin na czytanie, to mogłabym ją pochłonąć na raz. Nie oznacza to jednocześnie, że wszystko mi w tej historii odpowiadało, bo zdradzę wam już teraz, że jest coś, co nie pozwoliło mi popaść w całkowity zachwyt.

Jack ma osiem lat, gdy na cmentarzu poznaje Stellę. To spotkanie z dziewczynką czytającą „Wielkie nadzieje” Charlesa Dickensa i krótka rozmowa tak naprawdę zmieniają jego życie, choć chłopiec zrozumie to dopiero z czasem. W zupełnie innym miejscu poddawany jest nieustannej obserwacji pacjent „D” – z maską na twarzy i ewidentnie bardzo niebezpieczny, mimo że jest tylko dzieckiem. W mieście natomiast co roku pojawia się ofiara, której zwłoki wydają się całkowicie spalone, ale ubranie nie nosi znamion kontaktu z ogniem…

J. D. Barker ewidentnie potrafi poprowadzić historię w taki sposób, aby nie wiadomo w którym momencie było się już w połowie książki i w samym środku pokręconej akcji. A ta rozgrywa się na przestrzeni wielu lat i jak zazwyczaj w takich przypadkach czuję, że coś mi przez takie przeskoki umyka, tak tym razem takiego niedosytu w tym kontekście nie miałam. Było sporo czasu żeby przywiązać się do bohaterów, obserwować ich dorastanie i zmaganie z coraz dziwniejszymi wydarzeniami. Jack wzbudził moją sympatię, Stelli nie potrafiłam przez dłuższy czas rozgryźć, pacjent „D” był sporą niewiadomą.



Trzeba sobie też jasno powiedzieć, że w tej historii nigdy do końca nie wiadomo kto po której jest stronie i komu można zaufać. Lubię to uczucie niepewności i długo mi towarzyszyło w trakcie lektury, chociaż w ostatecznym rozrachunku „W jej sercu czai się mrok” nie okazało się tak zaskakujące, jak oczekiwałam. Wszystko na końcu zgrywa się zgrabnie ze sobą, ale po prostu mając w głowie po trylogii #4MK to, jak Barker potrafi wszystko totalnie zakręcić, spodziewałam się mocniejszego uderzenia.

Bardzo dobrze mi się tę książkę czytało, zżyłam się z bohaterami i nie czułam się znudzona, mimo że przy takiej objętości powieść mogłaby być przegadana. W czym więc problem? W skojarzeniu. Kluczowy element fabuły „W jej sercu czai się mrok” był dla mnie ewidentnym nawiązaniem do jednej z powieści Stephena Kinga (nie zdradzę której, bo nie chcę spoilerować), która notabene podobała mi się średnio. Barker naprawdę dobrze sobie z jego wykorzystaniem poradził, ale od momentu, gdy zrozumiałam kierunek tej opowieści, nie mogłam się uwolnić od uczucia, że czytam jakby alternatywną wersję podobnej historii. Może to za dużo napisane, bo łączy jej głównie punkt wyjścia wydarzeń, a dalej wszystko toczy się zupełnie inaczej (a sam autor o Kingu nawet kilka razy wspomina), ale zwyczajnie mi to przeszkadzało. Chciałam od Barkera czegoś totalnie innego, czegoś, co tylko jego pokręcona wyobraźnia mogłaby wymyślić. I mimo wszystkich zalet, jakie w tej powieści dostrzegam, nie czuję żebym to dostała.

Nieczęsto jestem tak rozdarta przy ocenie jakiejś powieści. Nie mam wątpliwości, że warto ją przeczytać i że to kawał świetnie napisanej historii, która potrafiła mnie bardzo szybko wciągnąć i w której bardzo dobrze się odnalazłam. Jednocześnie pewna wtórność kluczowego wątku tej powieści (a przynajmniej jego podstawy) była dla mnie bolesnym rozczarowaniem, bo mimo że nadal z ciekawością obserwowałam kolejne wydarzenia, to już nie potrafiłam myśleć o niej z takim samym entuzjazmem jak na początku. Nadal sięgnę w ciemno po wszystko, co J. D. Barker napisze, ale mam nadzieję, że przy kolejnym spotkaniu będę się mogła całkowicie zachwycić.


  Garść cytatów:

Życie to seria rozdroży, z których zwykle odchodzą wyłącznie drogi jednokierunkowe”. (s. 184)

Nawet w wielkim lesie można czuć się jak w potrzasku, podczas gdy inni znajdują wolność w więziennej celi”. (s. 212)

Przeszłość minęła, a przyszłość jest zawsze odrobinę poza naszym zasięgiem. Liczy się tylko tu i teraz”. (s. 214)

~~*~~
Za książkę dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.
[współpraca barterowa]


Zobacz również

6 komentarze

  1. Hmm ciekawi mnie ta inspiracja powieścią Kinga. Czuję się mocno zainteresowana przeczytaniem tej książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli ktoś akurat tej powieści Stephena Kinga nie zna, to tego nie zauważy, ale fani autora pewnie zwrócą na to uwagę :)

      Usuń
  2. Zaciekawiłaś mnie. :) Co do Kinga, czytałam zaledwie dwie lub trzy jego powieści, ale pamiętam tylko Misery, więc może nawet bym nie zauważyła tej inspiracji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkiem możliwe, że byś jej nie dostrzegła :)

      Usuń
  3. Troszkę się przestraszyłam objętością, ale skoro czyta sir szybko to super. Nie czytam Kinga więc nie będę miała tego wrażenia co Ty 😃

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym właśnie mogła zapomnieć o tamtej Kingowej książce, przynajmniej na czas czytania tej, to pewnie byłby zachwyt :))

      Usuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy