Daphne du Maurier - Oberża na pustkowiu
17.05.2022Byłam pewna, że po świetnej „Mojej kuzynce Racheli” i dobrej (choć mniej zaskakującej) „Rebece” będę jeszcze chciała się z ich autorką literacko spotkać. Nic wcześniej o „Oberży na pustkowiu” nie czytałam i teraz cieszę się, że zupełnie nie wiedziałam o czym ta historia właściwie jest. Dzięki temu towarzyszyła mi od początku taka przyjemna niepewność wobec tego, co znajdę między kartami książki i ciekawość, w jakim kierunku pchnie pisarka stworzonych bohaterów. Nie miałam pojęcia kto w tej opowieści jest dobry, a kto zły, komu ufać, a kto na zaufanie nie zasługuje, a Daphne du Maurier tę atmosferę pełną napięcia umiejętnie podsycała.
Mary Yellan zgodnie z wolą niedawno zmarłej matki ma wyjechać i zamieszkać ze swoją jedyną krewną – ciocią Patience i jej mężem. Dziewczyna szybko przekonuje się, że prowadzona przez małżeństwo na zupełnym pustkowiu oberża o nazwie Jamajka budzi w ludziach strach i niewielu jest takich, którzy się tam zapuszczają…
Mary to postać, która zdecydowanie ma głowę na karku i zazwyczaj (z pewnymi wyjątkami) jej nie traci. Najchętniej wyjechałaby z oberży od razu, ale ma powody, by tam zostać. Jest konkretna, silna, pełna energii i dobrych chęci, ale czeka ją w nowym otoczeniu sporo wyzwań i trudnych decyzji. Naprawdę łatwo przyszło mi polubienie jej, tym bardziej, że czułam się cały czas trochę tak, jakbyśmy ramię w ramię odkrywały tajemnice oberży. Mocno się w akcję zaangażowałam, mimo że wcale nie ma ona zawrotnego tempa i na jej rozwój trzeba trochę poczekać.
Barwny i sugestywny styl autorki sprawił, że chłonęłam kolejne strony z ogromną przyjemnością, czując się przeniesiona słowami do XIX-wiecznej Kornwalii. Targały mną wichry na wrzosowiskach, targały emocje, które przeżywałam razem z bohaterami, a także wątpliwości dotyczące tego, jakie mają oni właściwie intencje. Trzeba sobie bowiem jasno powiedzieć, że długo autorka bawi się z czytelnikiem, pokazując większość postaci w różnym świetle, mimochodem sugerując, że trzeba być czujnym. Kilku fabularnych rozwiązań się nie spodziewałam, inne gdzieś mi przez głowę przemknęły, więc mamy remis między mną a Daphne du Maurier.
Uwielbiam kiedy książka intryguje mnie właściwie od pierwszych stron i całkowicie się w nią angażuję. Tak właśnie miałam z „Oberżą na pustkowiu”, której niepokojący klimat totalnie mnie przekonał i sprawił, że czułam się uczestnikiem wydarzeń. Było tajemniczo, momentami nawet brutalnie, a jednocześnie na tyle barwnie, że nie miałam żadnego problemu, by odmalować sobie w wyobraźni miejsca opisane przez Daphne du Maurier. Cóż, wygląda na to, że kolejne spotkanie z angielską pisarką mogę uznać za niezwykle udane.
Garść cytatów:
„Nie, Mary nie ma romantycznych złudzeń. Miłość jest tylko
ładną nazwą, to wszystko”. (s. 153)
~~*~~
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Albatros.
11 komentarze
Bardzo zachęcająco napisałaś o tej książce. Chyba w końcu się na nią skuszę.
OdpowiedzUsuńPewnie nie każdego zachwyci, ale ja bardzo polecam :)
UsuńW pełni przekonałaś mnie do przeczytania tej książki.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę ♥
UsuńFajnie, że zaciekawiła Cię od pierwszych stron. Dobrego dnia ♥
OdpowiedzUsuńFajnie, że Cię zaciekawiła od pierwszych stron ♥
OdpowiedzUsuńTakie książki zdecydowanie lubię :)
UsuńMyślę, że może mi się spodobać ta książka. Zapisuję sobie tytuł :)
OdpowiedzUsuńSuper, udanego czytania!
UsuńW takim razie z chęcią zaopatrzę się w te książkę:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będziesz zadowolona z lektury :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)