Jostein Gaarder – W sam raz. Krótka opowieść o prawie wszystkim
2.02.2022Tak niewielka objętościowo książka, tak niewiele czasu przy niej spędziłam, a tak jakoś trudno mi o niej pisać i właściwie sama nie wiem dlaczego. Wszystko wydaje się nie trafiać w punkt, przemykać jedynie obok sedna, błądzić po powierzchni, gdy to pod nią kryją się różne niejednoznaczne emocje. Nie chcę pisać o prawie wszystkim, o czym ta historia jest, bo pewnie zdradziłabym zbyt dużo. Chciałabym napisać o niej w sam raz, ale do uzyskania takiej równowagi słów musiałabym mieć poukładane myśli po lekturze, a te jakoś ułożyć się nie chcą.
Leśny dom położony blisko jeziora był świadkiem wielu szczęśliwych chwil, szczególnie wtedy, gdy włamała się do niego dwójka studentów, chcących znaleźć schronienie. Albert i Eirin spotkali się niewiele wcześniej na uniwersytecie, ale to właśnie ten czas w Baśniowym Domku, jak zaczęli go nazywać, pozwolił im zrozumieć, że to na siebie czekali. Teraz, wiele lat później, to miejsce będzie obserwatorem zmagań człowieka, który nagle został postawiony przed sytuacją, w której na najtrudniejsze pytania nie ma dobrych odpowiedzi.
Całą historię poznajemy z perspektywy Alberta, który w swoich zapiskach krąży między tym, co tu i teraz, a wspomnieniami z różnych okresów swojego życia. Przeplata to rozważaniami natury najróżniejszej – o Wszechświecie, o ludzkich słabościach, o miłości, o życiu. Trochę się bałam, że to będzie taka opowieść o wszystkim i o niczym, ale ostatecznie wszystko zgrabnie spina oczekiwanie na to, jaką decyzję podejmie główny bohater, która szala przeważy, który kierunek wybierze. Były momenty, gdy brakowało mi nieco skupienia, a nawet czułam znużenie, ale nawet wtedy miałam poczucie, że dla Alberta te kwestie naprawdę mają znaczenie. Zresztą to właśnie jego emocje są tym, co stanowi główną wartość tej książki, a przynajmniej na mnie one zadziałały bardziej niż filozoficzne rozważania.
Sięgając po „W sam raz” szukałam odpowiedzi na pytanie, czy Jostein Gaarder trafia mi do serca. Poznałam go w liceum przy okazji lekcji filozofii, na których omawialiśmy niektóre zagadnienia poruszone w książce „Świat Zofii”, ale wtedy traktowałam tę publikację bardziej jak podręcznik. Po wielu latach przeczytałam bardzo przyjemną przygodową powieść „Magiczna Biblioteka Bibbi Bokken”, którą Gaarder napisał z Klausem Hagerupem. Teraz natomiast miałam do czynienia z książką, która jest mocno refleksyjna, zahacza o filozoficzne rozważania, ale jednocześnie porusza bardzo przyziemne i życiowe problemy.
Norweski pisarz ma w sobie jakąś taką wrażliwość, która do mnie przemawia, a mimo to, gdy próbuję jednoznacznie opisać swoje uczucia po lekturze, to mam w sobie niepewność i nie wiem który już raz usiłuję wyłuskać z tego wszystkiego jakąś konkluzję. Spróbuję więc prosto. Podobało mi się, ale się nie zakochałam. Czytałam z przyjemnością, ale nie bez chwil znużenia. Podziałały na mnie emocje i zaangażowałam się w historię Alberta, ale nie we wszystkie kwestie, jakie porusza w swoich zapiskach potrafiłam się wczuć. Czasem więc wszystkiego było w sam raz, a czasem nie.
Garść cytatów:
„Również baśnie mogą mieć piękną fasadę, przysłaniającą mroczniejsze tło, a niekiedy także czającą się za nimi otchłań”. (s. 49)
~~*~~
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.
6 komentarze
Jeszcze zastanowię się na lekturą tej pozycji.
OdpowiedzUsuńJasne, rozumiem :) To dosyć specyficzna pozycja, ale warta uwagi.
UsuńFajnie, że do Ciebie trafiła :)
OdpowiedzUsuńTak, coś w sobie miała :)
UsuńNa tę chwilę raczej nie planuję czytać. Mam ochotę na książki mocne i nienużące (nawet momentami). :)
OdpowiedzUsuńRozumiem :) Ja ostatnio trochę eksperymentuję i sięgam po tytuły, które może wcześniej by mnie aż tak nie kusiły.
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)