James Norbury – Wielka Panda i Mały Smok
8.11.2021Przemierzamy niespiesznym krokiem najróżniejsze miejsca, zatrzymując się często na filiżankę herbaty. Wielka Panda, Mały Smok i ja – czytelnik zaproszony na tę wędrówkę. Mija wiosna, lato, jesień, zima i na ostatnich stronach znowu owiewa nas wiosenny wietrzyk, a motyl wyłania się z kokonu. To jednak nie koniec drogi, bo ona może trwać dalej, tak długo, jak tylko chcemy, a może tak długo, jak zostanie po tej przygodzie w sercu ślad. Tylko czy rzeczywiście jakiś zostanie?
Pamiętam niejednoznaczne uczucia, które wzbudziła we mnie książka „Chłopiec, kret, lis i koń”, w której Charlie Mackesy połączył urocze ilustracje z różnymi prawdami o życiu. Wspominam o tej publikacji nie bez powodu, bo „Wielka Panda i Mały Smok” to bardzo podobny klimat i zamysł. I tak jak wtedy, tak i teraz czuję, że piękna oprawa publikacji i przyciągające oko grafiki zdecydowanie mnie przekonują, natomiast treść wywołuje jednocześnie niedosyt, bo liczyłam, że poruszy mnie mocniej i przesyt, bo miałam wrażenie czytania księgi z pouczającymi cytatami.
Mini scenki z krótkimi dialogami, które rozgrywają się między Wielką Pandą i Małym Smokiem to w gruncie rzeczy wskazówki na temat tego, co w życiu ważne, czerpiące z fascynacji autora filozofią buddyjską, ale i z jego życiowych doświadczeń. O tym, że każdy, nawet mały krok jest ważny, o dostrzeganiu cudowności tam, gdzie się ich nie spodziewaliśmy, o byciu dla innych i dla siebie życzliwym, o przyjaźni, docenianiu chwili.
Ta aura spokoju i zatrzymania się na chwilę w biegu zdecydowanie mogłaby mi się podobać, gdyby nie to, że natężenie oczywistości wywołało we mnie raczej rozdrażnienie. Może wynikało to z tego, że pochłonęłam tę książkę na raz, a lepiej byłoby sobie ją dawkować? Starałam się przestawić na powolne poznawanie tej historii, ale widocznie to nie wystarczyło. Były momenty, kiedy faktycznie to czy inne przesłanie trafiało mi do serca, ale nie potrafię mimo to z taką czułością, z którą patrzę na niektóre ilustracje, spojrzeć też na „Wielką Pandę i Małego Smoka” jako całość. Wizualna strona tej historii na pewno zostawi we mnie ślad, bo nawet teraz z przyjemnością otwieram książkę Jamesa Norbury’ego na losowej stronie, zatrzymuję się i po prostu patrzę. Treść natomiast, mimo niezaprzeczalnej mądrości tkwiącej w jej prostocie, okazała się dla mnie znacznie mnie satysfakcjonująca.
Garść cytatów:
„Lubię myśleć, że nie spóźniam się, lecz buduję nastrój oczekiwania”. (s. 74)
~~*~~
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Albatros.
8 komentarze
Mam w planach po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńCzekam w takim razie na Twoje wrażenia, Agnieszko :)
UsuńPrzeurocza książeczka - być może sprawię ją bratankowi męża.
OdpowiedzUsuńIlustracje są naprawdę urocze :)
UsuńRaczej się na nią nie skuszę ;)
OdpowiedzUsuńNie namawiam :))
UsuńCzytałam wiele dobrego o tej książce :) Polecam także "Twoją anatomię". Zabawna i pełna ciekawostek :)
OdpowiedzUsuńKojarzę okładkę, ale nie miałam okazji zajrzeć do środka :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)