Peter Mohlin, Peter Nyström – Ostatnie życie

17.06.2021



Peter Mohlin, Peter Nyström, Ostatnie życie
[Det sista livet], tłum. Maciej Muszalski, Czarna Owca, 2020, 526 stron.

Próbuję jakoś poskładać w całość swoje odczucia po lekturze „Ostatniego życia” i nie do końca potrafię tę książkę jednoznacznie ocenić. Z jednej strony to udany debiut - solidny kryminał z ciekawymi bohaterami i w przemyślany sposób poprowadzoną intrygą. Z drugiej nie wciągnął mnie na tyle, żebym nie mogła się od niego oderwać, nie czułam jakiegoś szczególnego napięcia, a rozwiązanie odgadłam dosyć szybko.

John Adderley żegnał się z życiem, kiedy do jego głowy został przystawiony pistolet, ale wniknięcie w szeregi narkotykowego kartelu nie zakończyło się jednak dla niego śmiercią. Przynajmniej na razie. Jako agent FBI, który został zdemaskowany, musiał być objęty programem ochrony świadków. Normalnie wysłano by go do miejsca w żaden sposób niezwiązanego z jego przeszłością, ale on uparł się, że chcę pojechać do Karlstad – swojego rodzinnego miasta. Wyjechał ze Szwecji jako dziecko, ale po latach i kolejnym liście matki czuje, że musi wrócić. Z odpowiednio przygotowaną tożsamością zaczyna pracę w Wydziale Kryminalnym, w grupie do spraw niewyjaśnionych zbrodni. John ma zamiar odkryć co dziesięć lat wcześniej stało się z Emelie – dziedziczką modowego imperium, której do tej pory nie odnaleziono. A ma w tym zdecydowanie osobisty interes.



Peter Mohlin i Peter Nyström stworzyli głównego bohatera, którego teoretycznie dosyć szybko można obdarzyć sympatią, ale mimo to niektóre jego zachowania nie dodawały mu uroku. Zdecydowanie ciekawym wątkiem jest trauma, z którą musi się mierzyć po tym, jak był o krok od śmierci i chociaż nie pada nazwa zespołu stresu pourazowego to opisy tego, co dzieje się z Johnem, od razu idą w tym kierunku. I są opisy niezwykle obrazowe – na tyle, że czuje się jego bezsilność i przerażenie. W prowadzeniu śledztwa ma duże doświadczenie, ale jednocześnie jest takim typowym samotnym jeźdźcem, który nikogo nie pyta o pozwolenie i nie czeka na zgodę. Jest zdeterminowany i to w połączeniu z doświadczeniem niewątpliwie może dać świetne efekty, ale czasami pojawia się myśl czy na pewne elementy naprawdę nikt nie zdołał wpaść wcześniej? Czy trzeba było agenta FBI, żeby sprawa wreszcie ruszyła do przodu? Z drugiej strony takie świeże spojrzenie to spory atut, więc nie będę się jakoś szczególnie czepiać jego nagłych odkryć w sprawie. Nie jest to bohater, do którego jakoś mocno się zdążyłam przywiązać, ale jest na tyle wyrazisty, by towarzyszenie mu nie było nudne i nijakie.

Poza nim szczególnie intrygujący wydali mi się rodzice Emelie – matka, która zawsze ma wszystko pod kontrolą i z powodzeniem zarządza wielką firmą i ojciec, którego nie jest łatwo rozgryźć. Trochę przygnieciony pozycją żony i pozostawaniem w jej cieniu, ale przyzwyczajony do takiej codzienności i właściwie w pewnym sensie od niej uzależniony. Po dziesięciu latach niewiedzy i poczucia niesprawiedliwości wobec faktu, że podejrzany nie został oskarżony, będą musieli mierzyć się ze sprawą zaginięcia córki na nowo. Może jednak wreszcie dowiedzą się prawdy? Autorzy w ciekawy sposób pokazują jak różne mogą być reakcje na taki dramat. Zresztą portrety psychologiczne postaci, które są często jakby o krok od przepaści, to ogólnie spory plus „Ostatniego życia”.



Nie miałabym też większych zastrzeżeń do zagadki kryminalnej, gdyby nie to, że dosyć szybko dostrzegłam rozwiązanie. Czy byłam go pewna? Jasne, że nie, ale po drodze wszystko mi do niego pasowało i nawet podsuwane przez autorów mylne tropy stawały się przejrzyste. Do końca liczyłam na utarcie nosa i jakieś przetasowanie, ale niestety to nie nastąpiło. Żałuję, ale muszę też stwierdzić, że całość nie jest jakoś wybitnie oczywista – po prostu są takie książki, w których mimo zgrabnie poplątanej fabuły wcześnie chwyta się odpowiednią nić i ona prowadzi nas już do ostatnich stron bez większych zaskoczeń.

„Ostatnie życie” to dobre otwarcie serii, które daje nadzieję na mocne uderzenie w kolejnych tomach. Teraz jeszcze mi go zabrakło, ale autorzy zyskali u mnie pewien kredyt zaufania i mam nadzieję, że przy kolejnym spotkaniu zachwycę się bardziej.


 Garść cytatów:

W świecie gazet rzeczywistość była czarno-biała, jakby prasy drukarskie nie radziły sobie z odcieniami szarości”. (s. 251)

~~*~~
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.

Zobacz również

4 komentarze

  1. Raczej poczekam na recenzje kolejnych tomów, bo ten jakoś mnie niekoniecznie przekonał. Nie przepadam za kryminałami, w których od razu można dostrzec rozwiązanie. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na ten moment, nie mogę pozwolić sobie na rozpoczęcie nowej serii.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że nie czułaś napięcia. Ja w tego typu książkach właśnie tego głównie oczekuję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie słyszałam jeszcze o tej książce i nie wiem czy się na nią skuszę. Od siebie mogę polecić świetny, trzymający w napięciu thriller "Blizny przeszłości".

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy