Emily Henry – Beach Read
20.06.2021Często zdarza mi się zapominać, jak świetnie potrafię się bawić przy takich lekkich, niewymagających powieściach (idealnym przykładem są na przykład „Współlokatorzy” Beth O’Leary). Sięgam po nie mocno z doskoku i zazwyczaj nie mam specjalnych oczekiwań, a niejednokrotnie okazuje się, że to było bardzo przyjemnie spędzone kilka godzin. Nie miałam jakiegoś głębokiego przekonania, że „Beach Read” na pewno mi się spodoba, a i początek nie od razu mnie wkręcił w życie bohaterów, ale ostatecznie dostałam właściwie wszystko to, co w takich historiach lubię.
January jest autorką romansów i do tej pory nie miała problemu z tworzeniem kolejnych powieści, w których miłość zwycięża wszystko. Problem w tym, że przestała wierzyć w szczęśliwe zakończenia i właściwie nie bardzo wie, jak ma się otrząsnąć po śmierci ukochanego ojca, którego tajemnicę łamiącą jej serce poznała dopiero na pogrzebie. Do tego zakończenie kilkuletniego związku, trudne relacje z mamą i mamy mieszankę trudną do przełknięcia. Gus też jest pisarzem, ale w jego książkach próżno szukać jasnej strony codzienności – on zdecydowanie próbuje zrozumieć i ujarzmić te ciemne. Nie bez powodu. Znają się ze studiów, po latach przypadkiem zostają sąsiadami w znajdujących się obok siebie domkach nad jeziorem i oboje walczą z twórczą niemocą. Ze słownych przepychanek rodzi się zakład, zgodnie z którym zamienią się gatunkami, w których tworzą, a osoba która pierwsza swoją powieść sprzeda wygrywa. Proste? Cóż, nie do końca.
Nie od pierwszych stron poczułam wobec tej historii zaangażowanie i już myślałam nawet, że to będzie tylko znośne czytadełko, które nie zostawi po sobie zbyt wiele emocji. A jednak okazało się, że Emily Henry sporo ich w pozornie luźnej, wakacyjnej historii zaserwowała. Szczególnie trafiło do mnie to, co przeżywała January – rozbicie się obrazu idealnego ojca o prawdę o tym, że wcale taki kryształowy nie był i boląca świadomość, że przez jego nagłe odejście nawet nie może na niego nakrzyczeć, nie może o nic zapytać, niczego przegadać i jakoś sobie z tym wszystkim poradzić. Gus natomiast to idealny przykład tego, jak przeszłość i zakorzenione głęboko przekonania rzutują na późniejsze życie. Oboje zmagają się ze swoimi demonami i Emily Henry zdecydowanie potrafiła to pokazać. Na tyle przekonująco, że naprawdę wczuwałam się w ich sytuację i przeżywałam z nimi ich wewnętrzne bitwy. Nie spodziewałam, że po tej książce tylu trudnych emocji, ale to zdecydowanie stanowi jej wartość dodaną.
Rozwój relacji January i Gusa nie jest jakoś szczególnie zaskakujący, ale też nie kryje się za tym stwierdzeniem zarzut. Może być stosunkowo przewidywalnie i jednocześnie wcale nie nudno, o ile historia jest napisana w taki sposób, że przez kolejne strony się po prostu z przyjemnością płynie. Podobały mi się słowne starcia głównych bohaterów i to, w jaki sposób z czasem się przed sobą odsłaniali i nie liczyłam właściwie w tym kontekście na jakieś niespodziewane przetasowania. A może polubiłam ich jeszcze bardziej dlatego, że historia poznania się na studiach, ponownego spotkania po latach i rodzącego się uczucia coś mi przypomina? Tak czy inaczej dobrze się w towarzystwie stworzonych przez autorkę postaci czułam.
Właściwie się na to nie nastawiałam, ale „Beach Read” to coś więcej niż tylko wakacyjny romans. Zmagania wewnętrzne głównych bohaterów, trudne doświadczenia i przeszłość mocno wpływają na ich postępowanie i mają w tej powieści duże znaczenie. Wzbudzają też garść emocji, których w gruncie rzeczy się nie spodziewałam, ale dzięki nim mocniej się w tę historię zaangażowałam. Relacja January i Gusa nie jest wprawdzie zaskakująca, ale obserwowanie tej dwójki sprawiało mi przyjemność i dzięki temu to była odprężająca, ale i dająca do myślenia powieść. A takie zdecydowanie lubię.
Garść cytatów:
„Właśnie w tamtej chwili to sobie uświadomiłam: kiedy świat wydaje się mroczny i straszny, miłość jest zdolna porwać do tańca, śmiech potrafi odjąć trochę bólu, a piękno może powybijać dziury w lęku”. (s. 9)
„Świat też jest skomplikowany, nie jest mgliście pięknym francuskim filmem, tylko przerażająco katastrofalnym bałaganem, usianym tu i ówdzie blaskiem, miłością i sensem”. (s. 378)
„Jedyne, co mamy obiecane w życiu, to chwila, którą właśnie
przeżywamy”. (s. 410)
~~*~~
Za książkę Emily Henry „Beach Read” dziękuję księgarni TaniaKsiążka.
Popularne tytuły z księgarni Tania Książka między innymi w dziale bestsellery.
Inne książki Emily Henry na K-czyta.pl
12 komentarze
Fajnie, że odnalazłaś w tej książce coś więcej, niż się spodziewałaś.
OdpowiedzUsuńTo fakt, takie zaskoczenia są szczególnie miłe :)
UsuńŚwietnie, że ta książka to nie tylko romans.
OdpowiedzUsuńTo prawda, dobrze jest odkryć nieco więcej w takiej historii :)
UsuńNie przepadam za tego typu książkami, więc nie mam w planach jej przeczytania.
OdpowiedzUsuńRozumiem, nie namawiam w takim razie :)
UsuńFajnie, że znalazłaś w niej to "coś" ;)
OdpowiedzUsuńRównież się cieszę, tym bardziej, że nie spodziewałam się po tym tytule wiele :) Ot, miał być to lekki przerywnik :)
UsuńLatem lubię sięgnąć po takie lżejsze książki. czasem potrzebuję odskoczni od thrillerów czy kryminałów :D
OdpowiedzUsuńMam tak samo! :)
UsuńWitam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że ta książka bardzo mnie interesuje. Tytułu nie znam, więc chętnie poznam :) Jestem otwarta na nowości :)
Pozdrawiam cieplutko ♡
To powieść warta uwagi, więc polecam :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)