Bernard Minier – Bielszy odcień śmierci
18.05.2021„Bielszy odcień śmierci” miałam w planach już od dawna i być może dlatego moje oczekiwania wobec tego tytułu miały sporo czasu żeby urosnąć na tyle, że spodziewałam się totalnego zaczytania od pierwszej strony. Okazało się jednak, że początki były dosyć trudne i zastanawiałam się nawet czy wreszcie nastąpi moment, w którym ta historia mnie pochłonie. Zaangażowanie przychodziło dosyć powoli, po drodze potykając się o kilka elementów, do których nie mam przekonania, ale ostatecznie chociaż nie potrafię nazwać tej powieści absolutnie porywającą, to na myśl przychodzi mi inne określenie – solidna.
Martwy koń podwieszony na górnej stacji kolejki linowej to widok, którego nikt się nie spodziewał. Tym bardziej, że zwierzę należało do bogatego przedsiębiorcy i wygląda na to, że ta makabryczna śmierć była obliczona na poruszenie właśnie jego. A ten, kto dopuścił się takiego czynu może być zdolny do wszystkiego. Jeszcze bardziej niepokojąco robi się, kiedy pewne tropy wskazują na powiązania z placówką psychiatryczną, w której trzymani są niezwykle groźni przestępcy. Poziom zabezpieczeń jest podobno bardzo wysoki, ale czy niezawodny?
Zastanawiałam się co sprawiło, że dosyć trudno było mi się w „Bielszym odcieniu śmierci” zaczytać, bo właściwie od początku całkiem sporo się dzieje, a autor potrafi budować odpowiedni klimat. I do żadnych sensowych wniosków nie doszłam, poza takim, że czasami historia od pierwszych chwil nie pozwala się od siebie oderwać, a czasami po prostu potrzeba czasu, by odpowiednie zębatki wskoczyły na swoje miejsce. I kiedy w przypadku powieści Miniera wreszcie to nastąpiło, poczułam, że w końcu mogę stać ramię w ramię z bohaterami i czuć się częścią kolejnych wydarzeń. Tego na początku zdecydowanie mi brakowało.
Nie rozgryzłam jeszcze Martina Servaza – policjanta, który prowadzi śledztwo. Jest przenikliwy i potrafi łączyć pozornie niepasujące elementy, ale chociaż teoretycznie panuje nad sytuacją, to czasami działa zbyt raptownie i w nieprzemyślany sposób. Na razie obdarzyłam go nicią sympatii, ale nie jestem pewna czy przerodzi się to w jakieś głębsze przywiązanie. Po tym pierwszym spotkaniu jeszcze go na pewno nie czuję. Bernard Minier sprawił jednak, że miałam poczucie, jakby kluczowe postacie faktycznie żyły już wcześniej, a nie tylko na kartach tej powieści; jakby życiowe doświadczenia, o których na razie tylko mimochodem wspominają, miały na nich duży wpływ. A czas na ich odkrywanie na pewno przyjdzie w kolejnych tomach.
Zdaję sobie sprawę, że „Bielszy odcień śmierci” padł w pewnym sensie ofiarą moich zbyt wysokich oczekiwań. Kiedy początek nie przyniósł mi spodziewanego szybkiego zaczytania, później silniej przywiązywałam się do elementów, w których czegoś mi zabrakło (na przykład niewykorzystany potencjał wątku placówki psychiatrycznej), a trudniej było mi skupić się na atutach. A jest ich co najmniej kilka – solidnie skonstruowana kryminalna zagadka, mroźny klimat, zawrotne tempo wydarzeń pod koniec historii. Nie mam w sobie pewności, jak potoczy się moja znajomość z książkami Bernarda Miniera, ale na pewno chcę im dać szansę, bo chociaż trochę to obudzenie w sobie zaintrygowania kolejnymi stronami w przypadku pierwszego tomu trwało, to koniec końców uważam, że to była dobra powieść.
Garść cytatów:
„Ludzie są jak góry lodowe, pomyślał. Pod powierzchnią kryje się cała masa niedopowiedzeń, cierpienia i tajemnic”. (s. 60)
~~*~~
Za książkę „Bielszy odcień śmierci” Bernarda Miniera dziękuję księgarni Tania Książka.
Popularne tytuły z księgarni Tania Książka między innymi w dziale bestsellery.
2 komentarze
Czasami tak jest, że ciężej przebrnąć przez początek książki, ale później jest znacznie lepiej i warto dać jej szansę :)
OdpowiedzUsuńTo prawda :) Ja na szczęście jestem dosyć cierpliwym czytelnikiem.
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)