Vi Keeland – Rywale
12.04.2021Wahałam się czy w ogóle sięgać po książkę Vi Keeland, bo właściwie nie czytam erotyków – zazwyczaj wydają mi się zbyt schematyczne i przewidywalne, żebym wybrała je zamiast jakiegoś zaskakującego kryminału czy poruszającej powieści obyczajowej. A jednak skusiłam się na powieść „Rywale”, z myślą, że może uda mi się nie potraktować jej zbyt poważnie i dobrze się bawić. I chyba znalazłam dobry moment na lekturę, bo po ciężkim tygodniu, pełnym kotłujących się w głowie myśli i stresu, który spina wszystkie mięśnie, naprawdę trzeba mi było czegoś, przy czym mogłam za wiele nie myśleć.
Dwie zwaśnione rodziny, jeden hotel i walka o przewagę
pozwalającą przejąć nad nim kontrolę. Weston Lockwood i Sophia Sterling trafiają
do Countness w tym samym celu i każde z nich ma zamiar wygrać. Problem w tym,
że wojna rozpoczęta przez ich dziadków i od pięćdziesięciu lat podsycana
nienawiść nie będą potrafiły przysłonić faktu, że tych dwoje ewidentnie coś do
siebie przyciąga…
Tak, to historia, w której właściwie od początku wiadomo, że
dwójka głównych bohaterów znajdzie się blisko siebie nie tylko dlatego, że
łączą ich wspólne interesy. Ona – po nieudanym związku, z potrzebą udowodnienia
wiecznie niezadowolonemu z niej ojcu, że poradzi sobie z zadaniem; on – przystojny,
przesadnie pewny siebie, traktujący Countness jako ostatnią szansę na
naprostowanie pewnych spraw.
Oboje w różnych momentach życia w pewien sposób pokiereszowani i niechętni, by odkrywać swoje prawdziwe emocje, wplątujący się w słowne przepychanki, które zamiast stanowić między nimi barierę, tylko ich nawzajem nakręcają. Jest między nimi chemia i to się zdecydowanie czuje. Ani Sophia, ani Weston nie są postaciami, które zapamiętam na dłużej, ale właściwie oboje polubiłam, nawet jeśli czasami musiałam przymykać oko na ich niektóre działania.
Starałam się od samego początku przyjąć, że „Rywale” to nie jest historia, która mnie fabularnie czymkolwiek zaskoczy i nie nastawiałam się na wychodzenie poza znane schematy. I rzeczywiście Vi Keeland porusza się między typowymi motywami, konstruując historię przewidywalną, ale jednocześnie dosyć dynamiczną. Na początku przeszkadzało mi trochę wrażenie skakania ze sceny do sceny, ale dalej było już w tym kontekście lepiej. Zanim się obejrzałam byłam już w połowie, „kilka” mrugnięć okiem i dotarłam do końca. Na przestrzeni tych kilkuset stron zadziało się wszystko to, czego po takiej powieści można się spodziewać. I tylko kilka razy miałam ochotę przewrócić wymownie oczami przy jakimś dialogu czy scenie, więc właściwie nie będę narzekać, bo od początku założyłam sobie, że nie będę tej historii rozkładać na czynniki pierwsze. Liczyłam na książkę, która będzie lekka, niewymagająca, ale na tyle sprawnie napisana, że skutecznie pozwoli mi się oderwać na kilka godzin od poważniejszych myśli. I od powieści „Rywale” Vi Keeland to właśnie dostałam.
Garść cytatów:
„- Wiesz, czym są przeszkody?
- Czym?
- To sprawdzian, czy zasługujesz na zwycięstwo. Jak pokazać
komuś, że jest wart walki, jeśli nie pokonując wszystko, co ci staje na drodze?”
(s. 238)
~~*~~
Za książkę „Rywale” Vi Keeland dziękuję księgarni Tania Książka
Inne tytuły z księgarni Tania Książka między innymi w dziale bestsellery
6 komentarze
Takie książki są fajne na jakieś leniwe popołudnie.
OdpowiedzUsuńTo prawda albo na odstresowanie :)
UsuńJakoś nie przemawiają do mnie tego rodzaju książki.
OdpowiedzUsuńRozumiem, nie namawiam :)
UsuńCzasami potrzebne są takie książki pisane schematami, na czytelniczy reset albo do zabrania na wakacje, kiedy coś by się poczytało, ale bez zbytniego wysilania się nad fabułą. I bez zarywania nocy z niecierpliwości jak też książka się skończy, bo przecież wiadomo jak.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak! Zazwyczaj jestem wobec książek dosyć wymagająca, a tu pozwoliłam sobie na totalnie luźne podejście do tej historii.
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)