Michelle Cohen Corasanti – Drzewo migdałowe
11.01.2021Ahmad od dziecka musi się mierzyć z okrucieństwem i niesprawiedliwością; nie spogląda na konflikt izraelsko-palestyński z boku – on jest w samym środku jego siły rażenia, a ta doprowadza najpierw do makabrycznej śmierci jego siostry, a później aresztowania ojca. Poczucie winy, świadomość nieustannego zagrożenia i odpowiedzialności za całą rodzinę będą się w tym młodym Palestyńczyku przeplatały z niezwykle ścisłym umysłem i ambicją, by osiągnąć coś więcej.
Tak wiele cierpień spada na głównego bohatera i tak wiele zła widzi on w swojej codzienności, że trudno nie podziwiać jego hartu ducha i dążenia do celu. Ma wsparcie ojca - Baby, będącego w tej powieści w pewnym sensie głosem sumienia i rozsądku, dostrzegającego wyraźnie, że nienawiść do niczego nie prowadzi, a zemsta nie jest odpowiedzią nawet na rozrywające serce wydarzenia. Wiele razy Ahmad zostanie poddany próbom i będzie musiał walczyć ze strachem o siebie i swoich bliskich. Jego losy odrobinę przypominały mi historię indyjskiego matematycznego geniusza Srinivasa Ramanujana, którą kiedyś poznałam przy okazji filmu „Człowiek, który poznał nieskończoność”. Oboje byli niezwykle uzdolnieni i musieli mierzyć się z wieloma uprzedzeniami.
Mocny jest obraz codzienności ludności żyjącej we wnętrzu wyniszczającego konfliktu prezentowany przez Michelle Cohen Corasanti i trudno pozostać wobec niego obojętnym. Tym bardziej, że różni się on od tego, który prezentuje się zazwyczaj. W „Drzewie migdałowym” nacisk położony został na krzywdy wyrządzane Palestyńczykom i nawet jeśli po obu stronach pojawiają się dobrzy i źli ludzie, to nie da się ukryć, że to Izraelczycy są w tej historii w większej mierze oprawcami.
Mimo emocji jakie ta pozycja wywołuje, w pewnym momencie miałam poczucie, że autorka zrzuca na barki głównego bohatera za wiele. Z jednej strony potrafię przyjąć, że rzeczywistość może być tak przerażająca i wychodzić daleko poza moje wyobrażenia, ale była chwila kiedy zaczęło mnie to mimo wszystko nieprzyjemnie gryźć. I czułam taki rozdźwięk nie tylko wtedy, kiedy Ahmada spotykała kolejna tragedia, ale też kiedy dla przeciwwagi działo się w jego życia coś dobrego. Gdzieś w tym wszystkim zabrakło balansu, a może zbyt szybko pewne rzeczy się działy, by nie wywoływać wewnętrznego dysonansu i wrażenia, że ta historia przestaje być realistyczna.
„Drzewo migdałowe” to dobry pretekst do zastanowienia się nad tym, jak bardzo niszczy nienawiść i jak wiele można zyskać, wybierając inną drogę niż zemsta. Nie brakuje w tej historii pełnych emocji wydarzeń oraz wyraźnego przesłania i zdecydowanie doceniam, to, co autorka chciała za jej pośrednictwem przekazać. To spojrzenie na drugą stronę medalu jest niewątpliwie wartościowe, ale nie będę ukrywała, że zabrakło mi w tej historii równowagi. Skłoniła mnie ona do kilku refleksji i przypomnienia sobie informacji o konflikcie izraelsko-palestyńskim, ale czułam po niej w pewnym sensie przesyt, jakby ewidentnie było w tej powieści wszystkiego za dużo.
„Ktoś, kto potrzebuje ognia, będzie chciał go okiełznać”. (s. 38)
„Odwaga – pojąłem – to nie brak strachu, lecz brak egocentryzmu, przedkładanie cudzych interesów nad własne”. (s. 66)
„Dobre rzeczy utrudniają wybór, złe rzeczy nie pozostawiają wyboru”. (s. 70)
„Nie możesz cofnąć czasu i zacząć wszystkiego od nowa, ale
możesz od tej chwili tworzyć nowe zakończenie”. (s. 130)
16 komentarze
Ksiażka jest warta uwagi, kiedy skłania do refleksji. Zastanowię się jeszcze. :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, doceniam, że ta potrafiła je wywołać, mimo że nie wszystko w niej mi się podobało.
UsuńWidzę, że książka skłania do szeroko zakrojonej refleksji. Czeka na mojej półce.
OdpowiedzUsuńCzekam Wiolu na Twoje wrażenia z lektury :)
UsuńNa tę książka mam już ochoty od bardzo dawna. Muszę wreszcie ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńAgnieszko, trzymam kciuki żeby Ci się udało :)
UsuńKsiążka o cierpieniu Palestyńczyków mogłaby mnie zainteresować. Ciekawa jestem, czy ja też odniosłabym wrażenie, że na bohatera spadło zbyt wiele nieszczęść.
OdpowiedzUsuńMa przeczucie, że też mogłoby Cię to nieco razić. Ale kto wie?
UsuńOd dłuższego czasu mam tą książkę gdzieś z tyłu głowy, ale wciąż mam przed sobą wiele książek, które chcę przeczytać dużo bardziej niż "Drzewo migdałowe"
OdpowiedzUsuńZnam ten stan :) Lista takich tytułów "na kiedyś" jest u mnie bardzo długa :)
UsuńPrzechodziłam wiele razy obok tej książki. Mam nadzieję, że uda mi się kiedyś przeczytać, ale kiedy to nie wiem, stosiszcza książek w domu czekają :D
OdpowiedzUsuńZnam to, znam :)))
UsuńTeż nie przepadam za powieściami, w których na bohaterów spada zbyt wiele nieszczęść na raz. Wówczas jakoś dystansuję się od historii zamiast ją przeżywać, a na pewno autorom nie o taki efekt chodziło. Zapisałam tytuł tej książki, ale mówiąc szczerze jeszcze pomyślę czy to lektura dla mnie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDoskonale ten dystans rozumiem :)
UsuńMiałem bardzo podobne odczucia - w pewnym momencie tych dramatów, jakie spotykały głównego bohatera było już po prostu za dużo. Przez to powieść stała się dla mnie mało rzeczywista. A szkoda, bo potencjał był ogromny.
OdpowiedzUsuńTo prawda, to była obiecująca historia, ale zabrakło balansu w tworzeniu fabuły.
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)