Haruki Murakami – Pierwsza osoba liczby pojedynczej
22.11.2020Ponad sześć lat temu nietuzinkowa i niezwykle oryginalna powieść „Kafka nad morzem” zwróciła moją uwagę na prozę Murakamiego. Od tego czasu zdążyłam już poznać kilka stworzonych przez niego historii - czasami porywały mnie bardziej („Sputnik Sweetheart”), a czasami mniej („Wszystkie boże dzieci tańczą”), ale zazwyczaj bez problemu znajdowałam w jego książkach coś, co mnie ujmowało. Nie twierdzę, że niczego takiego nie odkryłam w zbiorze opowiadań „Pierwsza osoba liczby pojedynczej”, ale przyznaję, że tym razem szukać musiałam zdecydowanie dłużej i gdyby to było moje pierwsze spotkanie z japońskim pisarzem, to nie wiem czy zdecydowałabym się na kolejne.
Haruki Murakami dzieli się wspomnieniami ze swojego życia, chociaż jak to u niego bywa trudno wskazać granice między tym, co realne, a tym, co rzeczywistość jedynie lekko muska. Poznajemy dziewczynę, która pisała wiersze w formie tanka (jeden z rodzajów poezji japońskiej), wybieramy się na niespodziewany recital fortepianowy, czytamy artykuł o jazzowym twórcy Charliem Parkerze, mijamy na szkolnym korytarzu dziewczynę trzymającą w ręku album „With the Beatles”, poznajemy pisane w czasie przerw meczów wiersze o baseballu, widzimy jak połączyć potrafi uznanie dla pewnego utworu Schumanna, przyglądamy się rozmowie z małpą pracującą w pewnym hotelu i obserwujemy jak niecodziennie może się potoczyć rozmowa w barze. Czasami niektóre wydarzenia zdają się być tylko niewielkim rozbłyskiem w życiu autora, ale widocznie na tyle silnym, że zostawiły po sobie ślad.
„Pierwsza osoba liczby pojedynczej” ma w sobie niejedną melodię – muzyka – jak to zresztą u Murakamiego często bywa – odgrywa tu ważną rolę. Czasami coś spaja i przyciąga do siebie dwie osoby, innym razem w pewnym sensie dzieli. Doceniam ten motyw, bo autor pokazuje jak duże znaczenie ma ona w jego i że jest tym elementem, który przewija się przez różne wspomnienia.
Nie wiem czy jest to kwestia tego, że w krótkich formach Haruki Murakami mniej mnie przekonuje (w zbiorze „Wszystkie boże dzieci tańczą” też się nie zakochałam), czy po prostu tym razem zabrakło mi czegoś, co by mnie mocniej poruszyło. Nie przeszkadzało mi, że niektóre historie pozostawały nie do końca wyjaśnione, bo nie pierwszy raz miałam u tego pisarza do czynienia z takim zabiegiem i nie byłam nim zaskoczona. Pozostawia on często pole do własnych interpretacji i otwarte zakończenia są w jego przypadku dosyć typowe. Problemem było to, że większość opowiadań nie wywołała we mnie żadnych szczególnych emocji i wiem (bo już to się dzieje), że szybko o nich zapomnę. Była we mnie ciekawość, były drobniutkie momenty, kiedy jakieś słowa trafiły mi do serca, ale to jednak za mało, żebym myślała o „Pierwszej osobie liczby pojedynczej” z satysfakcją.
Garść cytatów:
„Śmierć marzeń jest w pewnym sensie smutniejsza niż śmierć żywej istoty. Czasami nawet wydaje mi się to bardzo niesprawiedliwe”. (s. 71)
~~*~~
Za książkę dziękuję Wydawnictwo Muza.
Haruki Murakami - książki na K-czyta
10 komentarze
Takie otwarte zakończenia rzeczywiście pozostawiają pole do szerokiej interprteacji.
OdpowiedzUsuńTo prawda ;)
UsuńO prozie Murakamiego słyszałam wiele dobrego, ale nie miałam możliwości poznać jej osobiście. Myślę, że kiedyś dam szanse. :)
OdpowiedzUsuńWarto spróbować :) U mnie zaczęło się od "Kafki nad morzem" :)
UsuńW książce ważne są emocje. Szkoda, że w tej ich zabrakło :)
OdpowiedzUsuńTutaj faktycznie ich za bardzo nie uświadczyłam :) Ale też nie oznacza to, że ktoś inny ich nie poczuje
UsuńJa jeszcze Murakamiego nic nie czytałam, trochę wstyd ;/
OdpowiedzUsuńOj tam, oj tam :) Trudno znać wszystkich autorów :)
UsuńBardzo chcę przeczytać coś tego autora, ale zawsze jakaś inna książka staje mi na drodze.
OdpowiedzUsuńZnam to :) Też mam takich autorów, którzy już czekają długo na swoją kolej
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)