Arne Dahl - Gorące krzesła
9.11.2020Opcop, tom 2.
Kiedy wreszcie nauczę się, żeby nie robić kilkuletnich przerw między kolejnymi częściami serii? Przecież doskonale wiem, że później trudno odnaleźć mi się w kolejnym tomie, bo z głowy – siłą rzeczy i pędzącego czasu – umykają mi różne szczegóły. Ponad cztery lata temu czytałam „Głuchy telefon” – pierwszą odsłonę serii Opcop i przy „Gorących krzesłach” momentami doskwierało mi, że niektórych rzeczy zwyczajnie nie pamiętam. Mimo że teoretycznie tajna jednostka operacyjna Europolu ma do czynienia z zupełnie nową sprawą.
Mający problemy w życiu prywatnym światowej sławy chirurg plastyczny odbiera sobie życie. A przynajmniej wszystko na taki koniec wskazuje. Fakt, że brał udział w tajnym projekcie związanym z rozpoznawaniem terrorystów po operacjach plastycznych sprawia, że jego śmierć ma zostać zbadana przez Opcop. W pewnej knajpie dochodzi do strzelaniny, w której ginie znany handlarz bronią i nie jest to ostatnia ofiara, która pojawi się na orbicie wielowątkowego śledztwa. Dorzucić do tego motyw wyspy skazańców, powiązania z komunistycznymi poglądami i mamy całkiem niezłą mieszankę. Taką, w której – przez pewien czas – niełatwo się będzie odnaleźć.
Nie byłam zaskoczona, że Arne Dahl po raz kolejny stworzył historię, którą trzeba poskładać z naprawdę mnóstwa kawałeczków. Tak samo było w przypadku „Głuchego telefonu” i drugi tom pod tym względem w niczym nie odstaje. Najpierw wszystko wydaje się pomieszane, niepasujące do siebie i trochę przypadkowe, ale im dłużej przyglądamy się tej sprawie, im więcej stron jest za nami, tym wyraźniej zaczyna dostrzegać się różne powiązania. Niektóre okazują się ślepą uliczką, inne pozwalają pchnąć śledztwo dalej, ale ani na moment nie można stracić czujności. Wspominałam przy okazji pierwszego tomu i podtrzymuje to zdanie nadal – ta seria nie sprawdzi się do podczytywania mimochodem. Mnogość wątków i postaci wymaga dużego skupienia, ale dopasowywanie kolejnych kawałków daje sporą satysfakcję.
Gdyby ktoś mnie o to zapytał, to pewnie powiedziałabym, że powieści kryminalne z dużą dawką sensacji – a tak widzę serię Opcop - to nie moje klimaty. Tajne organizacje i ekspresowe akcje w różnych częściach świata? Zdecydowanie lepiej odnajduje się w małych społecznościach i podszytych niepokojem historiach, gdzie akcja nie ma aż takiego rozmachu, choć nie brakuje jej siły rażenia. Do tego trochę lepiej pasuje inna seria szwedzkiego autora - o Samie Bergerze i Molly Blom („Pustkowia”, „Bezdroża”, „Głębia”). A jednak przez te kilkaset stron „Gorących krzeseł” wcale nie czułam, że ktoś mnie wrzucił do świata, do którego nie pasuję. Były mniej i bardziej zajmujące momenty, ale tak naprawdę cały czas czułam zainteresowanie sprawą prowadzoną przez tajną jednostkę operacyjną Europolu.
Wprowadzenie do książki tak dużej ilości bohaterów ma swoje minusy – ponownie czuję niedosyt jeśli chodzi o poznanie ich bliżej. Widać, że w każdym tomie autor stara się odsłaniać bardziej kolejnych członków zespołu, ale przy tylu nazwiskach i szybkiej akcji trudno zatrzymać się przy kimś na dłużej. Tak naprawdę ma się wrażenie, że Arne Dahl nie chce tworzyć głównego bohatera i rzeczywiście nie czuje się, żeby łatwo było takowego wskazać. Tu liczy się wspólne działanie Opcopu. Owszem, każdy z członków jest inny – ma swoje mocne i słabe strony, ale razem tworzą coś większego, co pozwala działać na wielu frontach i rozwiązywać naprawdę skomplikowane sprawy.
Mam wrażenie, że po „Głuchym telefonie” byłam już lepiej przygotowana na to, z jakim rodzajem powieści będę miała do czynienia przy okazji „Gorących krzeseł”. Spodziewałam się wielowątkowego śledztwa, w którym poszczególne nici połączą się dopiero z czasem, szybkiej akcji rozgrywanej w wielu miejscach i mnogości bohaterów. To historia wymagająca cierpliwości i uwagi, bo bez tego łatwo można się w niej pogubić. Klimat tajnych organizacji teoretycznie nie mój, a jednak nadzwyczaj dobrze się w nim odnalazłam. Chciałabym nie czuć tego niedosytu jeśli chodzi o lepsze poznawanie członków Opcopu, ale doceniam, że Arne Dahl w każdym tomie odsłania trochę więcej. Dobrze mi się tę książkę czytało i nawet jeśli na przestrzeni kilkuset stron trafiały się momenty mniej absorbujące, a niektóre rozwiązania zdawały mi się nieco zbyt efekciarskie, to i tak jako całość ten drugi tom zdecydowanie mi się podobał.
Garść cytatów:
„Czasami najmniej prawdopodobny jest przypadek”. (s. 129)
~~*~~
Za książkę dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.
8 komentarze
Najważniejsze, że jesteś zadowolona. Ja jeszcze nie poznałam prozy tego autora.
OdpowiedzUsuńTo fakt, ale nie pomyślałabym, że taka historia może tak mnie wciągnąć :)
UsuńJa również nie znam jeszcze twórczości tego autora.
OdpowiedzUsuńA planujesz go poznać? :) Czy Cię może nie ciągnie?
UsuńTeż lepiej odnajduję się w historiach, które toczą się w małych społecznościach, które prowadzone są tak, że ciężko o nich zapomnieć. Dlatego też chyba lepiej odpuszczę sobie tą serię.
OdpowiedzUsuńPolecam Ci w takim razie "Suszę" Jane Harper -bardzo klimatyczna powieść.
UsuńMam tę serię w bibliotece, kiedyś na pewno przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńJa muszę się zaopatrzyć w dwa kolejne tomy :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)