Katarzyna Berenika Miszczuk – Przesilenie
11.08.2020Mniej więcej od trzeciego tomu serii Kwiat paproci („Żerca”) zaczęłam podchodzić do niej zdecydowanie luźniej i bez większych oczekiwań. Pogodziłam się z tym, że to nie jest historia, która mnie jakoś mocno poruszy, ale może stanowić mało wymagającą rozrywkę na kilka godzin. Przy „Przesileniu” trzymałam się tego założenia, z przymrużeniem oka patrząc na wiele wydarzeń i – to przyznaję od razu – nie traktując ich zbyt poważnie.
Gosławę jak zwykle przygniata sporo rzeczy – a to wizje nad którymi niespecjalnie panuje, a to perspektywa spełnienia obietnicy złożonej Swarożycowi. Nie bez znaczenia jest też odkrycie, że na kobietach w jej rodzinie ciąży klątwa, a jej matka sporo przed nią do tej pory ukrywała. Przyzwyczaiłam się już do tego, że główna bohaterka nie zachowuje się specjalnie rozważnie i zamiast prostych, logicznych rozwiązań lubi wybierać te, które sprowadzają na nią jeszcze większe kłopoty. Mogłabym się pewnie irytować na jej poczynania, ale wywołują one we mnie raczej lekkie politowanie. Przyjmuję ją taką, jak jest i chociaż na przestrzeni serii trochę jej się w głowie poukładało, to nadal czasami zachowuje się mocno irracjonalnie.
W „Przesileniu” nie brakuje groźnych momentów, ale podobnie jak ostatnio, nie potrafiłam wykrzesać z siebie strachu o losy bohaterów. Stałam sobie z boku i ze spokojem obserwowałam co się jeszcze wydarzy, z lekkością podchodząc do pojawiających się niebezpieczeństw. To taka historia, w której właściwie niczym się nie przejmowałam, co nie oznacza, że czułam się znudzona. Raczej stanowiła ona dla mnie taki totalny reset wobec nawału obowiązków i zmęczenia ostatnich tygodni. Poza tym naprawdę polubiłam Babę Jagę i sympatia wobec niej mnie jakoś przy tej serii zatrzymała.
Być może powinno mnie martwić, że „Przesilenie” nie okazało się totalnie porywające; może powinnam wymagać od niego więcej. Zazwyczaj nawet wobec takich lekkich powieści mam pewne oczekiwania, ale jakoś przyjemnie jest mi nie traktować tej serii zbyt poważnie i pozwolić sobie na tak luźne podejście do tego, co się na kolejnych stronach dzieje.
„Złota zasada kłamców mówi, żeby pomiędzy kłamstwa wplatać jak najwięcej prawdy, bo wtedy całe oszustwo staje się bardziej przekonujące”. (s. 272)
~~*~~
Za książkę dziękuję wydawnictwu W.A. B.
10 komentarze
Klimaty, w których tworzy swoje książki autorka nie są moimi, dlatego jeszcze nie poznałam Jej twórczość. 😊
OdpowiedzUsuńWiadomo, nic na siłę :)
UsuńCzytałam jedną książkę autorki, ale oceniłam ją jako przeciętną, dlatego za tę serię się raczej nie będę zabierać.
OdpowiedzUsuńNie namawiam :) Mam zresztą przeczucie, że nie bardzo by trafiły w twój gust :)
UsuńOstatnio mam nieprzemożoną ochotę sięgnąć po coś słowiańskiego, więc w sumie Berenika Miszczuk wydaje się strzałem w dziesiątkę. :)
OdpowiedzUsuńNie mam porównania jeśli chodzi o inne słowiańskie tytuły, ale Wiktoria z bloga Slavic Book sporo na ten temat pisze - warto do niej zajrzeć :)
Usuńhttps://slavicbook.pl
Kiedyś próbowałam czytać ten cykl, ale za bardzo mi nie podszedł :/ Mimo to dalej wspominam twórczość Miszczuk raczej pozytywnie i z niecierpliwością czekam na ponowne wydanie "Ja, diablicy" :D
OdpowiedzUsuńwww.kulturalnameduza.pl
A gdzieś mi się obiło o uszy, że będzie wznowienie całej serii :) Ja znam jeszcze tej autorki Drugą Szansę - całkiem klimatyczna powieść.
UsuńNIe polubiłam się z tą serią ;/
OdpowiedzUsuńTak czasem bywa :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)