Przemysław Piotrowski – Piętno
12.07.2020
Przemysław Piotrowski, Piętno, Czarna Owca, 2020, 464 stron.
Można wcisnąć przeszłość w najgłębsze zakamarki pamięci, ale
to cwana bestia i potrafi zaatakować w najmniej spodziewanym momencie. Komisarz
policji Igor Brudny dawno temu odciął się od tego, co było i poukładał sobie życie
w Warszawie. Będzie musiał jednak wrócić do Zielonej Góry, gdzie spędził
dzieciństwo, bo mężczyzna wyglądający tak jak on jest poszukiwany w sprawie brutalnego
morderstwa. Brudny nie wierzy w przypadki i nie zamierza czekać bezczynnie, tym
bardziej, że podejrzany rozpłynął się w powietrzu, a atmosfera w mieście gęstnieje
z każdą chwilą.
Zupełnie inaczej czyta się powieść, kiedy doskonale zna się
miejsca, które odwiedzają bohaterowie. Od kilkunastu lat mieszkam w Zielonej
Górze, więc po prostu nie mogłam sobie odmówić lektury „Piętna”. Wybrałam się
nawet na poszukiwanie tych bachusików, które w książce zyskały makabryczny
wymiar - obwieszone zostały wnętrznościami ofiar. Brukus stoi sobie jakby nigdy
nic na deptaku i naprawia kostkę brukową, a MZKusa chyba jednak trochę to
wszystko ruszyło, bo niedawno został przeniesiony do innej części miasta – na teren
zajezdni MZK. Rzeźba chłopca z koniem w Winnym Grodzie przy palmiarni też stała się częścią tej historii i przyznaję, że patrzyłam na
nią już nieco inaczej. Przemysław Piotrowski skrupulatnie opisał poszczególne
miejsca i nie miałam żadnego problemu, by wyobrazić sobie, że akcja powieści
rzeczywiście mogła się w nich rozegrać.
Igor Brudny nie wzbudza może szczególnej sympatii, ale nikt
nie podważa jego umiejętności rozwiązywania spraw. Prowadzący śledztwo inspektor
Romuald Czarnecki nie wie jednak czy może zaufać komuś, kto wygląda jak facet
podejrzany o morderstwo, tym bardziej, że warszawski komisarz nie lubi dzielić
się z nikim swoimi myślami i zamiarami, a i o przeszłości wspomina niewiele. Ja
z zasady w takich historiach nie ufam nikomu i pod lupę biorę każdego z
bohaterów, starając się dostrzec, kto ukrywa coś istotnego. A tu zdecydowanie nie
brakowało powodów, by kierować podejrzenia w różnych kierunkach. Miałam w
głowie kilka scenariuszy związanych z „Piętnem” i chyba uczepiłam się ich zbyt
mocno, bo właściwie rozwiązanie wpadło mi do głowy dopiero kilka stron przed
jego ujawnieniem. W tym końcowym starciu były elementy, które mnie nie w pełni
przekonały, ale całość była na tyle wciągająca, że trochę przymknęłam na to oko.
Przemysław Piotrowski potrafi budować napięcie, chociaż
wolałabym, aby nie pojawiały się zdania sugerujące przyszłe wydarzenia, typu: „Już
wkrótce na miasto miał paść blady strach” (s. 172). Uważam, że i bez tego można
wzbudzić w czytelniku niepokój, co zresztą autor potrafi robić, nie korzystając
z takiej akurat formy.
„Piętno” to dosyć krwawa historia, w której demony
przeszłości, przez lata uśpione, wreszcie dają o sobie znać. Lubię takie ciężkie
klimaty i budowanie poczucia, że nikomu nie można ufać. Byłam ciekawa kto okaże
się skrywać za maską najmroczniejsze tajemnice i w jakie miejsca znanej mi
dobrze Zielonej Góry autor pchnie swoich bohaterów. Od czasu do czasu zdarzało
się, że coś mi zazgrzytało, ale uważam, że to powieść, która stanowi bardzo
dobre rozpoczęcie serii. Liczę na to, że kolejny
tom („Sfora”) totalnie wbije mnie w fotel.
Garść cytatów:
„Gdy człowiek nie mógł o czymś decydować, lepiej dla niego,
aby przyjął werdykty losu z otwartą przyłbicą. I dalej robił swoje”. (s. 58)
~~*~~
Za książkę dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.
4 komentarze
Dużo dobrego słyszałam o "Piętnie", ale w sumie nie wiedziałam, że jest krwawe i ciężkie, a to zachęca. Szczególnie mnie, bo lubię takie klimaty w książkach. Ciekawa jestem kolejnej części, ale poczekam na Twoją recenzję. Bo skoro to był dobry wstęp, to zastanawiam się, czy dalej będzie lepiej. :)
OdpowiedzUsuńLiczę na to, że będzie jeszcze ciekawiej, ale zobaczymy :)
UsuńNa pewno będą czytała tę książkę i jestem ciekawa swoich odczuć po lekturze. 😊
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żeby Ci się spodobała :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)