Arthur Conan Doyle – Dolina Strachu
19.07.2020
Arthur Conan Doyle, Dolina Strachu [The Valley of Fear], tłum. Ewa Łozińska-Małkiewicz, Algo, 2017, 242 strony.
W Birlstone dochodzi do tragedii – brutalnie zamordowany zostaje
właściciel dworu. Most zwodzony był podniesiony, ale ślady wskazują na to, że
morderca po ataku przeprawił się przez fosę. Czy zbrodni dokonał ktoś z zewnątrz,
wślizgując się wcześniej do posiadłości, czy może winny jest jeden z domowników?
Pewne jest, że kiedy wszystkim elementom układanki przyjrzy się Sherlock Holmes,
tajemnice zostaną odkryte.
Konstrukcja powieści podobna jest do „Studium w szkarłacie” –
jedna część skupia się wokół dokonanej zbrodni, natomiast druga to spojrzenie w
przeszłość i szersze poznanie kontekstu aktualnych wydarzeń. Przyznaję, że w
momencie, gdy zagadka została rozwiązana, nie czułam już wielkiej motywacji do
czytania drugiej części tej historii. Z czasem nawet się w nią zaangażowałam,
ale doskwierało mi to, że nie czekam już na odkrycie mordercy. Jasne – poznanie
splotu okoliczności, które doprowadziły do morderstwa było ciekawe, ale nie towarzyszyło
już temu pełne zaintrygowania oczekiwanie.
Z jednej strony szalenie lubię spotkania z Holmesem i Watsonem
i z ogromną przyjemnością towarzyszę im przy kolejnych przygodach, ale z drugiej
żałuję, kiedy zagadka okazuje się mało wymagająca. W „Dolinie Strachu”
rozwiązanie nasunęło mi się niemal od razu, chociaż do końca liczyłam na to, że
jest trochę zbyt oczywiste, by okazało się prawdziwe. Nie zaskoczył mnie Arthur Conan Doyle,
przynajmniej w przypadku głównej sprawy i trudno nie uznać tego za minus kryminalnej
powieści, ale ostatecznie mały prztyczek w nos dostałam i to nieco uratowało
sytuację. Nie będę zresztą ukrywać, że wiele potrafię wybaczyć szkockiemu
pisarzowi, bo samo towarzystwo bohaterów sprawia mi mnóstwo frajdy.
Pokazał mi to ostatnio „Pies Baskervillów”, i pokazała też „Dolina Strachu” – spotkania z Sherlockiem Holmesem dostarczają mi dawkę przyjemnej
rozrywki, ale nie zostawiają mnie z poczuciem, że zetknęłam się z
genialną kryminalną historią.
Garść cytatów:
„A przecież nie może istnieć taka kombinacja wydarzeń,
której rozum człowieka nie potrafiłby wyjaśnić”. (s. 86)
„Serce jest bezpieczniejszym przewodnikiem niż jakakolwiek
złożona obietnica, zanim się pojmie, co naprawdę wyraża”. (s. 137)
„(…) przykre słowa nie łamią kości”. (s. 194)
6 komentarze
To nie do końca moje upodobania czytelnicze. 😊
OdpowiedzUsuńRozumiem, nie namawiam :)
UsuńSherlocka uwielbiam. Mam nawet takie jedno, grubaśne wydanie większości z jego przygód, do którego chętnie wracam. :)
OdpowiedzUsuńZnam je, znam :) Pokaźna księga!
UsuńJaka piękna i pomysłowa okładka! :)
OdpowiedzUsuńWszystkie z tej serii wydawniczej są w tym klimacie :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)