Jane Harper – Stracony
5.05.2020
Jane Harper, Stracony [The Lost Man], tłum. Magdalena Nowak, Czarna Owca, 2020, 376 stron.
Jakoś tak niemal automatycznie założyłam, że „Stracony” to
kolejny tom serii o agencie federalnym Aaronie Falku i byłam zdziwiona, kiedy
okazało się, że to odrębna powieść. Ma jednak coś wspólnego przynajmniej z
pierwszą książką Jane Harper - „Suszą” – jest równie klimatyczna i wciągająca.
Cieszę się tym bardziej, bo po ostatnim spotkaniu z autorką („Siła natury”) byłam
trochę zawiedziona. Tym razem nie miałam powodów do narzekań i czułam, że pisarka
wróciła na właściwe tory.
Na spalonym słońcem pustkowiu, obok grobu pastucha, znalezione
zostaje ciało mężczyzny. Cameron od lat mieszkał w tym rejonie i doskonale
wiedział, że piesza wędrówka w takim upale, bez odpowiednich zapasów, to pewna śmierć.
Szukał jej? Podobno w ostatnim czasie zachowywał się nieco dziwnie… Jego bracia
– Nathan i Bub – oraz reszta rodziny będą musieli pogodzić się ze stratą,
ale ten nagły koniec wzbudzi sporo wątpliwości wymagających wyjaśnienia.
Jane Harper ponownie stawia na dosyć niepozorną historię i
wcale nie spieszy się z jej wyjaśnieniem. Ogromne australijskie przestrzenie zasypane
piaskiem, codzienne życie, w którym – jeśli się chce – można przez długi czas
nikogo nie spotykać i rodzinne tajemnice przebijające się spod powierzchni i
rozwiewające kolejne złudzenia. Ta duszna i niezwykle sugestywna atmosfera to
ten element, który w „Straconym” doceniam najbardziej. Nie przeszkadzało mi, że
akcja rozwija się powoli, bo i tak mnie ta książka do siebie przyciągała. Nie
brakuje zresztą okazji do snucia różnych teorii i podejrzeń i chociaż ułożyłam
sobie w głowie kilka scenariuszy wydarzeń, to prawda okazała się inna.
Podskórnie czuje się, że właściwie każdy z bohaterów ma coś
do ukrycia i z czymś się zmaga. Nathan od lat spotyka się z lekceważeniem i
wrogością, a do tego po bojach z byłą już żoną niewiele ma okazji do budowania
więzi z dorastającym synem. To jego postaci autorka poświęca szczególną uwagę (i
kreśli ją bardzo wiarygodnie), ale i innych nie traktuje po macoszemu. Miałam
wrażenie, że przeniosłam się do gospodarstwa Brightów i przeżywałam wraz z nimi
ich niepokoje.
Uwielbiam, kiedy przenika mnie atmosfera miejsc, w jakich
rozgrywa się dana historia, kiedy chce mi się do niej wracać i odkrywać dalej,
kiedy angażuję się w życie bohaterów i na
dodatek zaskakuje mnie zakończenie. To wszystko znalazłam w „Straconym” –
powieści niepozornej, niespiesznej, ale szalenie klimatycznej i wciągającej.
Garść cytatów:
„Żyli w końcu w krainie skrajności: ludziom albo nic nie
dolegało, albo było z nimi bardzo źle. Nic pośredniego”. (s. 14)
~~*~~
Za książkę dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.
Inne książki Jane Harper na K-czyta
6 komentarze
Już czytając zapowiedź tej książki czułam, że coś mnie do niej ciągnie i teraz wiem, że było to bardzo słuszne przeczucie, ponieważ po Twojej recenzji, chcę ją jeszcze bardziej przeczytać. 😊
OdpowiedzUsuńCieszę się, że czujesz się zachęcona, Agnieszko :)
UsuńSwego czasu czaiłam się na "Suszę", ale potem oczywiście jakoś zapomniałam o tej książce. Chętnie sięgnę po "Straconego", chociaż trochę obawiam się niespiesznego rozwoju akcji. Ale mimo wszystko chyba zaryzykuję :)
OdpowiedzUsuńTo jedna z tych książek, do których trzeba być cierpliwym czytelnikiem :) Ale ten duszny klimat zdecydowanie się udziela.
UsuńTeż uwielbiam, gdy w książkach pojawia się specjalna atmosfera, która nie pozwala Ci się oderwać i chcesz do niej wracać. To takie magiczne. :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tak :) Czasami aż trudno ją określić słowami :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)