Nicola Rayner – Dziewczyna, którą znałaś
27.03.2020
Nicola Rayner, Dziewczyna, którą znałaś [The Girl Before You], tłum. Agnieszka Walulik, W.A.B. 2020, 366 stron.
Mogło się jej wydawać. Jest zmęczona, bo rano musiała
wcześnie wstać, a dzień był pełen wrażeń. Drzemała w czasie podróży i może
jeszcze nie do końca oprzytomniała. Przecież to niemożliwe, żeby zobaczyła
dziewczynę, która piętnaście lat temu utonęła, prawda? Zostały po niej wtedy tylko
torebka i buty na brzegu, a woda wyrzuciła podartą sukienkę. Alice czuje się wstrząśnięta
i próbuje przypomnieć sobie sprawę rudowłosej Ruth Walker. A robi się jeszcze
dziwniej, kiedy okazuje się, że jej mąż miał z nią więcej wspólnego, niż był
skłonny przyznać.
Alice próbuje dotrzeć do prawdy o wydarzeniach z przeszłości,
do których mamy okazję zajrzeć za sprawą Kat – przyjaciółki Ruth. Dla wielu ta
sprawa to zamknięty rozdział, ale jest też Naomi, która nigdy tak naprawdę nie pogodziła się do
końca z utratą siostry. Wydaje się, że teraz, po latach, wszystko na nowo
ożywa, a niektóre fakty budzą sporo wątpliwości.
„Dziewczyna, którą znałaś” opiera się na dosyć typowym
schemacie – jest tajemnica z przeszłości, która nagle ma swoje pięć minut i na
różne sposoby potrząsa bohaterami, pokazując, że być może nie wszystko jest
takie, jak mogło się do tej pory wydawać. Nie czynię z tego zarzutu, bo takie dokopywanie
się do prawdy i odkrywanie kolejnych elementów stanowi dobry fundament do
stworzenia wciągającej i pełnej napięcia historii. Wiedziałam, że nie należy
ufać bohaterom i byłam ciekawa, co stało się z Ruth, ale nie ukrywam, że nie
towarzyszyły temu jakieś wielkie emocje. Powieści Nicoli Rayner brakuje pazura,
który by sprawił, że nie można się od niej oderwać, dopóki nie odkryje się
wszystkich kart.
Alice to jedna z tych bohaterek, które po kilkunastu latach
przy boku męża dostrzegają, że w ich życiu nie wszystko ułożyło się tak, jak to sobie wymarzyły. Uczucia zaczęły
się wycierać, pokazując, że pod spodem kryje się kilka rzeczy, których
wcześniej próbowało się nie widzieć. Sprawa Ruth to dla niej impuls, by
przyjrzeć się nie tylko Georgowi, ale także temu, czego właściwie chce od swojej
codzienności. Tym bardziej, że w jej życiu za jakiś czas pojawi się dziecko. Z
drugiej strony mamy Naomi, która ma u boku ukochaną osobę, również spodziewa
się dziecka i właściwie ma wszelkie powody, żeby czuć się szczęśliwą.
Zniknięcie siostry stanowi jednak zadrę, która nadal od czasu do czasu wkrada
się w jej uporządkowany świat. Nicola Rayner nie stworzyła bohaterek, które
zapamiętam na dłużej – odegrały odpowiednio swoją rolę w tej historii, ale
prawdę mówiąc nie potrafiłam się jakoś mocno przejąć ich losem.
Zakończenie nie okazało się dla mnie szokiem, ale przyznaję,
że nie wszystkie jego elementy rozgryzłam. Droga do niego biegła dosyć powoli,
chociaż było kilka momentów podkręcających akcję i mających wzbudzić niepewność
i niepokój. Ja czułam jedynie delikatną ciekawość i brakowało mi większego
napięcia. Pewnie dlatego „Dziewczynę, którą znałaś” widzę jako poprawny, ale ostatecznie
niespecjalnie porywający thriller. Nie znudził mnie, ale nie dostarczył też mocnych
wrażeń.
Garść cytatów:
„Szukamy znaczenia w każdym najmniejszym szczególe. Powtarzamy
sobie, że poznamy prawdę; że skoro kochaliśmy kogoś tak bardzo, w głębi serca będziemy
wiedzieć, czy ta osoba jeszcze żyje, czy umarła. Ale prawda jest taka, że nie
wiemy. Wcale tego nie wiemy”. (s. 104)
„Bo problem z nadzieją polega na tym, że trzeba ją trzymać
pod kontrolą. Inaczej pochłania cię jak woda. Może przez jakiś czas zdołasz
utrzymać się na powierzchni, ale w końcu przyjdzie odpływ, a ty ugrzęźniesz w
piachu”. (s. 123)
~~*~~
Za książkę dziękuję Wydawnictwu W.A.B.
10 komentarze
Szkoda, że jednak Cię nie porwał. Od thrillerów tego właśnie oczekuję.
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że im więcej thrillerów czytam, tym trudniej daję się im porwać :)
UsuńZobaczymy czy mnie porwie :) już mam tę książkę na stosiku, więc na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuńChętnie porównam wrażenia :)
UsuńCzytałam bardzo różne opinie o tej książce, dlatego chcęją przeczytać i wyrobić sobie własne zdanie. 😊
OdpowiedzUsuńSłusznie :) Może Ciebie totalnie porwie - trzymam za to kciuki :)
UsuńWolę jednak porywające thrillery:)
OdpowiedzUsuńJa też, zdecydowanie :)
UsuńCzyli jednak zakończenie troszkę zaskoczyło... tak troszeczke bo wszystkiego nie rozgryzłaś jak napisałaś ;D
OdpowiedzUsuńTo prawda, trochę zaskoczenia było, ale nie z rodzaju tych, które wbijają w fotel :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)