Lucy Maud Montgomery – Pożegnanie z Avonlea

15.10.2019


Lucy Maud Montgomery, Pożegnanie z Avonlea [Further Chronicles of Avonlea], tłum. Ewa Fiszer, Agnieszka Kuc, Wydawnictwo Literackie, 2014, 212 stron.
Ania z Zielonego Wzgórza, tom 10.

„Pożegnanie z Avonlea” to podobnie jak „Opowieści z Avonlea” zbiór kilkunastu opowiadań, w których poznajemy historie różnych mieszkańców Wyspy Księcia Edwarda. Rudowłosej Ani jest tu bardzo niewiele (raz pełni rolę narratorki, innym razem gdzieś przemyka w tle) i nie ukrywam, że tym razem trochę mi jej brakowało, bo liczyłam, że spędzimy ze sobą więcej czasu. Nie zmienia to jednak faktu, że Lucy Maud Montgomery jak zwykle zdołała mnie zaangażować w życie innych bohaterów i sprawiła mi sporo radości wymyślonymi przez siebie opowieściami.

O kocie, który podobno był dla swojej właścicielki wszystkim; o starej pannie, która miała już dość pełnych litości spojrzeń i wygłaszanych przymilnym tonem docinków; o siostrzanych urazach i malutkim dziecku; o matce tak zaborczej, że nie potrafiła wyobrazić sobie, że miałaby się z kimś podzielić miłością syna. To tylko kilka wątków, które pojawiają się wśród zebranych w tym tomie opowiadań, a trzeba przyznać, że jest ich znacznie więcej. I co ciekawe, mimo że każda historia zajmuje zazwyczaj ledwie kilkanaście stron, to całkiem zgrabnie się w nich losy bohaterów zamykają.



Przewijają się przez „Pożegnanie z Avonlea” motywy mniej i bardziej poważne. Nie brakuje humorystycznych momentów, ale sporo jest też takich, które mogą wzbudzić garść refleksji. Lucy Maud Montgomery pisze o miłości i o stracie, o zbyt długo żywionych urazach i pochopnie złożonych obietnicach, które zamykają furtkę do tego, co naprawdę ważne. Dużo jest tu ludzkich przywar i słabości (skłonność do pochopnego oceniania innych, plotkowania i wywyższania się), ale często w którymś momencie bohaterowie zmuszeni są pewne rzeczy przewartościować i spojrzeć na siebie i innych nieco inaczej. Dla wielu z nich życie przygotowało lekcję pokory i okazję, by naprawić swoje błędy, a niektórym otworzyło drzwi do szczęścia, które zdawały się na zawsze zamknięte.

Od momentu, w którym po latach wróciłam na Wyspę Księcia Edwarda nie mogę się nadziwić jak dużą przyjemność sprawiają mi spotkania z prozą Lucy Maud Montgomery. I chociaż szczególnie polubiłam te tomy, w których więcej jest Ani, to takie zbiory jak „Pożegnanie z Avonlea” też mają swój niepowtarzalny urok. Krótkie opowiadania i bohaterowie, którzy może na długo w pamięci mi nie zostaną, ale z którymi przez te kilka chwil czułam się związana. Były uśmiechy, były momenty skłaniające do refleksji i wreszcie był ten niepowtarzany klimat, który towarzyszy historiom tworzonym przez kanadyjską autorkę. Kolejny raz poczułam, że Lucy Maud Montgomery zabiera mnie do stworzonego przez siebie świata. Z mieszkańcami niepozbawionymi wad, ale też łatwo dającymi się mimo wszystko lubić.




  Garść cytatów:

Ale jednej rzeczy można być pewnym. Że za każde wykroczenie czeka kiedyś kara”. (s. 24)

Okazuje się, że bywają niepowodzenia, które są największym sukcesem”. (s. 85)

To chyba najgorsze, co może się człowiekowi zdarzyć. Znika z tego świata i nikomu go nie brak”. (s. 96)

Z pewnością nie był złym człowiekiem, ale okazał się skończonym głupcem, a w pewnych okolicznościach jedno równa się drugiemu”. (s. 204)   

Ania z Zielonego Wzgórza

       

         

             

    


Zobacz również

12 komentarze

  1. Jej, kiedy ja to czytałam. Dawno temu. Mam duży sentyment do całej tej serii.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam tę serię. Od razu mi się cieplej na sercu zrobiło. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, mam tak samo kiedy po nią sięgam i o niej myślę :)

      Usuń
  3. Ojeju, jak ja to dawno czytałam :) I w sumie dobrze, bo teraz rzadko sięgam po takie książki więc pewnie bym pominęła
    Pozdrawiam
    https://subjektiv-buch.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie od czasu do czasu do takich klimatów ciągnie :)

      Usuń
  4. Czytałam dawno temu, ale uwielbiam wszystkie książki pani Montgomery <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na mnie jeszcze kilkanaście czeka na przeczytanie :)

      Usuń
  5. Moja przygoda z twórczością autorki zakończyła się na kilku tomach Ani - nawet nie większości - i nie miałam ochoty jej kontynuować... może kiedyś - na wszystko musi przyjsć odpowiedni czas ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem wielką fanķą Ani i twórczości L.M.Montgomery.
    Pożegnanie czytałam dawno temu. Najczęściej wracam do pierwszego tomu😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Anię odkryłam na nowo po latach i dziś bardzo doceniam tę serię :)

      Usuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy