Anne B. Ragde – Zawsze jest przebaczenie
29.09.2019
Anne B. Ragde, Zawsze jest przebaczenie [Alltid tilgivelse], tłum. Ewa M. Bilińska, Karolina Drozdowska, Smak Słowa, 2017, 312 stron.
Saga rodziny Neshov, tom 4.
Kolejny tom sagi rodziny Neshov i znowu mam poczucie, że
Anne B. Ragde trafia w moje czułe punkty, budzi we mnie wrażliwość, skłania do
uważnego przyglądania się bohaterom i dostrzegania ważnych rzeczy w ich
pozornie mało porywającej codzienności. Norweska pisarka wchodzi w buty
stworzonych przez siebie postaci, ale robi to w nieoczywisty sposób, bez
epatowania emocjami, chowając raczej to co ważne, pomiędzy tym, co w pierwszym
momencie wydaje się błahe i niewiele znaczące.
Torunn wydawało się, że ucieczka z Neshov pozwoli jej pozbyć
się totalnie przygniatającego poczucia odpowiedzialności. Tkwi teraz w związku,
który jest wygodny z kilku praktycznych względów, ale na pewno nie daje jej
szczęścia, ani poczucia, że jest we właściwym miejscu. Margido ściera się ze
zmianami w branży pogrzebowej i nie jest mu łatwo dostosować się do
rzeczywistości ingerującej w to, co sobie przez lata wypracował. Erlend i
Krumme próbują się odnaleźć w zupełnie nowej roli – ojców trójki dzieci,
wywracających życie do góry nogami. Za to Tormod, który przebywa w domu opieki
nareszcie czuje, że ma swoje miejsce i uwolnił się od gospodarstwa i wszystkiego,
co złe.
Porywająca, trzymająca w napięciu fabuła? Nie tutaj. I
chociaż w przypadku wielu innych książek na pewno bym nad tym ubolewała, to u Anne
B. Ragde po raz kolejny mi to zupełnie nie przeszkadza. W „Zawsze jest
przebaczenie” i tak pewne elementy zaczynają się szybciej kręcić, a bohaterowie
nabierają rozpędu i wreszcie podejmują konkretne decyzje. Nadal jest to jednak dosyć
niespieszna historia, której siła tkwi w małych rzeczach, drobnych gestach, (nie)zwyczajnych
słowach. Wszyscy się tu w jakimś sensie ze sobą zmagają, próbują przekraczać swoje
bariery, ale dzieje się to krok po kroku, dzień po dniu i raczej nie jest
szczególnie efektowne. A jednak porusza różne struny w moim sercu, pozwala się
wczuć w targające Torunn czy Margidem wątpliwości i rozumieć, że wyprawa do lasu
czy generalne porządki mają swoje znaczenie. Nie doszukuje się go na siłę – po prostu
czuję i to jest to, co u norweskiej pisarki cenię najbardziej. I może tylko
codzienność Erlenda i Krumme’a zajmowała mnie jakoś mniej, ale w życie pozostałych
bohaterów ponownie mocno się zaangażowałam.
Saga rodziny Neshov przyciąga mnie nieoczywistymi emocjami i
niełatwymi relacjami pomiędzy bohaterami i do tej pory tylko drugi tom – „Raki pustelniki” - trochę mnie zawiódł. „Zawsze jest przebaczenie” było spotkaniem z
bohaterami, których losy nie są mi obojętne i dla których mam w wielu sprawach
sporo zrozumienia, nawet jeśli nie zawsze się z nimi zgadzam. Każdy z nich czasami
czuje się zagubiony, popełnia błędy i nie ma pojęcia czy zmierza w dobrym
kierunku, a Anne B. Ragde to wszystko potrafi genialnie uchwycić.
Garść cytatów:
„(…) śmierć kroczyła ręką w rękę z życiem, stała na barkach
życia, w każdej chwili gotowa, by rzucić je na kolana”. (s. 28)
„(…) wszystko stawało się trudniejsze i niedostępne, język
wykluczał tych, którzy czegoś nie wiedzieli albo nie rozumieli. Jak jakaś kara.
Wpychał ich w ciemności niewiedzy tylko dlatego, że przypadkiem nie złapali
znaczenia nowych słów, przegapili tę sekundę na samym starcie, kiedy było ono
tłumaczone, w pełnym pędzie”. (s. 67)
4 komentarze
Nie znam jeszcze twórczości autorki, ale naprawdę zakręciłaś mnie do tego, by to zmienić Kasiu. 😊
OdpowiedzUsuńCieszę się - ta seria pozytywnie mnie zaskoczyła :)
UsuńNie znam tej serii, ale zaciekawiłaś mnie. Chętnie się z nią zapoznam ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Ci się spodoba :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)