Arthur Conan Doyle – Studium w szkarłacie
29.08.2019
Arthur Conan Doyle, Studium w szkarłacie [A study in scarlet], tłum Ewa Łozińska-Małkiewicz, Algo, 2017, 180 stron.
Sherlock Holmes to postać, którą chciałam poznać już dawno.
Z jednej strony wydawało mi się, że coś o nim wiem, bo widziałam go w wersji
filmowej, ale z drugiej czułam, że koniecznie muszę sprawdzić, jak właściwie
przedstawił go Arthur Conan Doyle w swoich książkach. Czy rzeczywiście jest tak
genialnym i nietuzinkowym detektywem?
Czy zyska moją sympatię, a może i podziw dla swoich umiejętności dedukcji? I na
ile odnajdę się w historiach wykreowanych przez szkockiego pisarza?
Po „Studium w szkarłacie” sięgnęłam z pewnym niepokojem,
obawiając się, że styl autora do mnie nie przemówi, a całość okaże się nie tak
porywająca, jak to sobie wyobrażałam. Wystarczyło jednak kilka stron i pierwsze
spotkanie z Sherlockiem Holmesem, żebym poczuła, że zdecydowanie się polubimy.
Ranny w czasie wojny w Afganistanie doktor John Watson
szukał jakiegoś niedrogiego lokum. Niespodziewanie pojawiła się okazja, by
wynająć mieszkanie na Baker Street 221B z pewnym specyficznym jegomościem –
Sherlockiem Holmesem. Umowa dochodzi do skutku, a dla Watsona okaże się ona
początkiem niezwykłej przygody. Holmes jest bowiem nieoficjalnie konsultującym
detektywem, który wkracza do akcji, kiedy inni błądzą po omacku, próbując
rozwiązać jakąś sprawę. Na horyzoncie pojawia się trudne do wyjaśnienia
morderstwo – zwłoki mężczyzny zostają znalezione w zamkniętym, opuszczonym
domu. Nie ma on żadnych ran, chociaż na miejscu zbrodni są ślady krwi – w tym
krwawy napis na ścianie. Nie wygląda to na rabunek, a jednym z tropów jest
damska obrączka…
Sherlock Holmes to rzeczywiście niezwykła postać – trochę zapatrzona
w siebie i przekonana o własnej wyjątkowości – ale dzięki temu zdecydowanie
wyrazista. Jego umiejętność łączenia różnych drobnych faktów robi wrażenie, a w
przypadku rozwiązywania kryminalnych zagadek widać ją bardzo wyraźnie. Z
sympatią myślę też o Johnie Watsonie, który przypominał mi trochę Arthura
Hastingsa z książek Agathy Christie. Nie ukrywam zresztą, że w trakcie czytania
„Studium w szkarłacie” czułam się podobnie, jak przy książkach brytyjskiej
pisarki – śledziłam poszczególne wskazówki i czekałam niecierpliwie na
ostateczne rozwiązanie.
Zdziwiło mnie zajmujące sporo miejsca przybliżenie historii
związanej z zabójcą, klimatem odstające od londyńskiej rzeczywistości, ale na
pewno lepiej pozwoliło mi poznać jego motywy. Podobała mi się kryminalna
zagadka, pokazująca świetnie niezwykłe umiejętności (i wiedzę z różnych
dziedzin) Sherlocka Holmesa, ale zastanawiam się czy czytelnik miał w ogóle
szansę ją rozwiązać. Miałam wrażenie, że musiałabym siedzieć w głowie głównego
bohatera i patrzeć na wszystko jego oczami, by mieć szansę dojść do takich
samych wniosków. Konkluzje oczywiście okazują się niezwykle logiczne i
uzasadnione, ale byłam jak Watson, który stoi z boku i czeka aż Holmes odkryje
wszystkie karty. Może następnym razem pójdzie mi lepiej i nie będę miała
wrażenia, że nie mam wszystkich informacji, by mieć szansę mierzyć się z
genialnym detektywem.
To było udane pierwsze spotkanie z piórem Artura Conana
Doyle’a. Niemal od razu poczułam, że jego styl i stworzony w książce klimat zdecydowanie
do mnie trafiają. Otworzyłam „Studium w szkarłacie”, przeniosłam się do
XIX-wiecznego Londynu i z zaintrygowaniem obserwowałam poczynania bohaterów.
Doceniam lekkość, z jaką się w tę historię zaangażowałam i jeszcze tylko nie
jestem pewna czy autor daje czytelnikowi szansę, by mógł rozwiązać kryminalną
zagadkę. Tutaj miałam wrażenie, że mógł to zrobić tylko Sherlock Holmes –
diabelnie zdolny detektyw, z którym chętnie spróbuję jeszcze się zmierzyć.
Garść cytatów:
„Uważam, że mózg człowieka to małe, puste pomieszczenie,
które powinieneś umeblować przedmiotami według swojego wyboru. Tylko głupiec
mebluje je wszystkimi sprzętami, które wpadną mu pod rękę, w wyniku czego
wiedza, która mogłaby być dla niego przydatna, jest przytłoczona lub w
najlepszym przypadku zmieszana z mnóstwem innych rzeczy. Przez to ma problem,
gdy chce z niej skorzystać. Człowiek wprawny jest bardzo staranny w doborze
umeblowania swojego mózgu”. (s. 22)
„Tak więc całe życie to wielki łańcuch, którego naturę można
poznać za każdym razem, gdy ujawni się nam jego pojedyncze ogniwo”. (s. 27)
„Szkarłatna nić morderstwa przebiega przez bezbarwny schemat
życia, a naszym obowiązkiem jest odsłonić ją, wykryć i ujawnić każdy jej cal”.
(s. 58)
9 komentarze
Nam też wersja książkowa przypadła do gustu :) Pozdrawiamy!
OdpowiedzUsuńPrzybijam w takim razie piątkę! :)
UsuńBardzo się ciesze, ze pierwsze spotkanie z twórczością autora okazało się dla Ciebie tak udane. 😊
OdpowiedzUsuńTeż się cieszę, tym bardziej, że kolejne jego książki już na mnie czekają na półce :)
UsuńTA ksiązka jest dla mnie nowością :)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy lubisz takie klimaty, ale mnie ciągnie do kryminalnych zagadek w takim klasycznym wydaniu ;)
UsuńUwielbiam tego autora od dawna <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
https://subjektiv-buch.blogspot.com
Masz ulubiony tytuł? :)
UsuńPrzeczytam. Zaciekawiłaś mnie.
OdpowiedzUsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)