Jane Harper – Siła natury
17.06.2019
Jane Harper, Siła natury [Force Of Nature], tłum. Magdalena Nowak, Czarna Owca, 2019, 382 strony.
Aaron Falk, tom 2.
Pamiętam, że nie miałam wielkich oczekiwań wobec „Suszy” - pierwszego
tomu serii o agencie federalnym Aaronie Falku i zaskoczyło mnie to, jak szybko
się w niej zaczytałam i nawet trochę zachwyciłam. Duszny klimat, małe
miasteczko, wzrastające napięcie i świetne, zaskakujące zakończenie - to był
szalenie udany debiut Jane Harper. I może powinnam przed sięgnięciem po drugi
tom nieco ostudzić emocje, bo spodziewając się czegoś co najmniej tak dobrego,
jak poprzednia powieść, postawiłam poprzeczkę dosyć wysoko. Jak się ostatecznie
okazało – za wysoko.
To tylko kilka dni w lesie, a nie walka o przetrwanie,
prawda? Poszukiwanie kolejnej bazy z ciężkim plecakiem i ludźmi, których nie
darzy się wielką sympatią nie jest może najprzyjemniejszą formą spędzania
czasu, ale wyjazdy integracyjne rządzą się swoimi prawami i czasami trzeba
zacisnąć zęby i się dostosować. Problem pojawia się, gdy do miejsca zbiórki, z
dużym opóźnieniem, docierają cztery z pięciu uczestniczek wyprawy. Co się stało
z Alice Russel?
Aaron nie miałby ze
sprawą nic wspólnego, gdyby nie fakt, że to do niego zadzwoniła Alice w noc,
kiedy zniknęła i to ona miała dostarczyć mu pewne dokumenty wskazujące na
finansowe przekręty firmy, w której pracowała. Teraz agent Falk będzie musiał odkryć,
co wydarzyło się w parku Giralang Ranges – okrytym przed laty niesławą, ze
względu na grasującego w nim seryjnego mordercę.
„Siła natury” nie wciągnęła mnie od pierwszych stron, ale
jestem cierpliwym czytelnikiem i liczyłam na to, że w którymś momencie poczuję
to, co towarzyszyło mi przy poprzedniej powieści autorki i nie będę się mogła od niej oderwać. Problem w tym, że tym razem, mimo sporego
potencjału, przez większość czasu uczucia miałam wobec książki dosyć letnie. Doskonale
wiem, że wynikło to w dużej mierze z moich wysokich oczekiwań, ale tym razem
brakowało mi i napięcia, i niepokojącej atmosfery, a ostatecznie także bardziej
zaskakującego zakończenia. Nawet główny bohater wydawał mi się jakiś mniej
interesujący i chociaż wątek jego relacji z ojcem nieco sytuację ratował, to już
zaangażowanie w zaginięcie Alice wydawało mi się takie nijakie. Miałam
wrażenie, że razem z pracującą z nim Carmen krążą jedynie wokół całej sprawy i
nawet jeśli rozumiałam, że to nie oni prowadzili bezpośrednio poszukiwania, to czegoś
mi w ich działaniach zdecydowanie brakowało.
Wiem, że jestem wobec „Siły natury” dosyć krytyczna i doskonale
zdaję sobie sprawę, że wynika to w dużej mierze ze zbyt wysokich oczekiwań
jakie wobec tej powieść miałam. Tym bardziej, że w gruncie rzeczy jest to całkiem
niezła książka – dobrze się ją czyta, co jakiś czas pojawia się jakiś trop i
można ułożyć sobie w głowie kilka różnych scenariuszy wydarzeń. Kiedy jednak
przypominam sobie jak klimatycznym i pełnym napięcia debiutem była „Susza”, to czuję
się drugim tomem niestety trochę rozczarowana. Nic nie poradzę na to, że
liczyłam na więcej.
Garść cytatów:
„Nie chodzi o to, że coś poszło nie tak. Setki małych rzeczy
zawiodły. To się nawarstwiało, aż w końcu było za późno”. (s. 174)
„Myślał o setkach małych rzeczy, które dodane do siebie
prowadzą do złego. Może setki małych rzeczy mogą prowadzić również do czegoś
dobrego”. (s. 380)
~~*~~
Za książkę dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.
Aaron Falk
9 komentarze
Raczej nie poświęcę uwagi tej książce. 😊
OdpowiedzUsuńPolecam za to bardzo "Suszę", Agnieszko :)
Usuń"Susza" dopiero przede mną. Niebawem będę czytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńMam przeczucie, że może Ci się spodobać :)
UsuńRozczarowanie książką jest najgorsze. Bardzo dobre zdjęcia ! Jestem pod wrażeniem :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Łukasz :)
UsuńPewnie gdybym nie miałam tak dużych oczekiwań, to byłoby nieco inaczej :)
Raczej podziękuję ;)
OdpowiedzUsuńNie namawiam :) Ale za to polecam "Suszę" :)
UsuńWłaśnie najgorsze jest tak za mocno się nastawić, wtedy naprawdę książce trudno zaspokoić nasze potrzeby...
OdpowiedzUsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)