Klester Cavalcanti – Nazywają mnie śmierć
30.04.2019
Klester Cavalcanti, Nazywają mnie śmierć [O nome da morte], tłum. Joanna Kuhn, Muza, 2019, 320 stron.
Jeśli ktoś spodziewa się historii o płatnym zabójcy rodem z filmów
akcji, to mocno się rozczaruje. „Nazywają mnie śmierć” to zupełnie nie te
klimaty, mimo że to właśnie pozbawianie innych życia za pieniądze przez wiele
lat było tym, co robił Júlio Santana. Blisko 500 zabitych osób i niezliczone
ilości odmówionych „zdrowasiek i ojczenaszów”...
Júlio miał siedemnaście lat, gdy po raz pierwszy zabił. To
wydarzenie tak nim wstrząsnęło, że obiecał sobie, że nigdy więcej tego nie
zrobi. A jednak został brazylijskim rewolwerowcem i w notesie z Kaczorem
Donaldem skrupulatnie dopisywał kolejne zlecenia. Czy żałuje? Jak w ogóle doszło
do tego, że wybrał tę, a nie inną ścieżkę?
Klester Cavalanti poświęcił kilka lat na rozmowy z bohaterem
swojej książki (przede wszystkim telefoniczne, ale później także przeprowadzane
osobiście), zbieranie materiałów i weryfikowanie wydarzeń. Można więc z pewną
dozą ufności założyć, że dziennikarz śledczy trzyma się faktów
i tego, co udało mu się ustalić. Mam jednak zawsze pewien problem z takimi
książkami jak „Nazywają mnie śmierć”, którym bliżej jest do fabularyzowanej
historii niż reportażu. Pewnie, że wiele wspomnień mimo upływu lat może być
nadal na tyle żywych, by je dokładnie opisać, ale czy da się je tak
skrupulatnie odtworzyć – łącznie z dialogami i towarzyszącymi w danej chwili
emocjami – by taką publikację czytało się niemal jak powieść? Zawsze mnie przy takich okazjach zastanawia, na ile taka forma jest wiarygodnym zapisem wydarzeń.
Autor wiele miejsca poświęca nastoletnim doświadczeniom Santany,
za punkt wyjścia przyjmując rok 1971, kiedy to chłopak dowiedział się, że jego wuj
Cicero od dawna jest rewolwerowcem, czyli płatnym zabójcą i kiedy sam dokonał swojego
pierwszego morderstwa. Mężczyzna ma w tym czasie ogromny wpływ na chłopaka -
załatwia mu pracę związaną z tropieniem partyzantów, a później wprowadza w
tajniki zawodu. Ta część historii zajmuje właściwie większą część książki i może
budzić pewne zniecierpliwienie wśród tych, którzy liczyli głównie na skupieniu
się autora na „zawodowym” życiu Santany. Też kilka razy zastanawiałam się kiedy
Klester Cavalcanti przejdzie do meritum, ale z drugiej strony myślę, że w tej
książce nie chodzi o samo pokazywanie przebiegu kolejnych zleceń (chociaż kilka
z nich dosyć szczegółowo mamy okazję poznać), ale bardziej tego, jak
Júlio przeszedł od totalnego niezrozumienia jak można zabijać za pieniądze do
pozbawiania innych życia właśnie z takich pobudek.
Nie ukrywam, że spodziewałam się po tej publikacji trochę czegoś
innego, ale i tak czytałam ją z zaciekawieniem. Trochę gryzie mnie ta w dużej
mierze fabularyzowana forma przedstawienia wydarzeń, ale pewnie dzięki temu strony
„Nazywają mnie śmierć” przewracały się same. Júlio Santana nie szuka raczej
zrozumienia dla tego, co robił – on po prostu dzieli się swoimi wspomnieniami,
sprawiając, że widzi się w nim więcej niż tylko płatnego zabójcę.
Garść cytatów:
„Zabijam tylko wtedy, kiedy mi płacą za zabijanie”. (s. 22)
~~*~~
Za książkę dziękuję wydawnictwu Muza.
10 komentarze
Ciekawa historia, chociaż przerażająca.. W każdym razie chętnie zapoznam się z tą propozycją. Moim wybrednym czytnikom w bibliotece też myślę, że się spodoba.
OdpowiedzUsuńTaka tematyka gryzie w środku, to fakt.
UsuńHmm ta fabularyzowana forma mnie też by nieco przeszkadzała, ale sam temat jest bardzo ciekawy.
OdpowiedzUsuńWiolu, ciekawa jestem czy by Cię przekonała.
UsuńDam tej książce szansę, z uwagi na interesującą tematykę. 😊
OdpowiedzUsuńTematyka faktycznie interesująca, nie da się ukryć.
UsuńRaczej podziękuję ;)
OdpowiedzUsuńNie namawiam jeśli nie jesteś przekonana :)
UsuńMoże kiedyś poczuję ochotę ;)
UsuńRaczej nie mam chęci czytać o takim człowieku...
OdpowiedzUsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)