Aimee Molloy – Idealna matka
28.04.2019
Aimee Molloy, Idealna matka [The Perfect Mother], tłum. Berenika Janczarska, Czarna Owca, 2019, 392 strony.
Poznałam już kilka różnych literackich spojrzeń na nagłe
zniknięcia dzieci (między innymi „Nie jestem potworem” Carme Chaparro, „Gdzie jesteś, Amando?” Denise’a Lehane’a, „Dziewięć dni” Gilly Macmillan), ale ciągle
jestem ciekawa, jak jeszcze można ten temat przedstawić. Pewnie dlatego
skusiłam się na „Idealną matkę” Aimee Molloy, licząc na dawkę napięcia, która zwykle
przy takich sprawach się pojawia.
Majowe Mamy to grupa kobiet, które najpierw kontaktowały się
ze sobą przez internet, a później zaczęły się także spotykać na żywo, by
wspierać się w czasie ciąży i po rozwiązaniu. Każda z nich jest już mamą od
kilku tygodni, gdy pojawia się pomysł wspólnego wyjścia do baru i oderwania się
od codzienności. Tylko jeden taki wieczór, tylko chwila oddechu. I właśnie ten
moment wykorzystuje ktoś, kto porywa synka jednej z nich.
Winnie niezbyt chętnie dzieli się swoim życiem prywatnym z
innymi mamami z klubu, ale gdy znika jej synek Midas niektóre fakty szybko znajdą
się pośród informacji o poszukiwaniach dziecka. Aimee Molloy dosyć sugestywnie
pokazuje, że w takiej sytuacji niemal od razu zaczyna się poszukiwanie przyczyn
i winnego (i nie musi być to koniecznie sprawca porwania, grunt żeby dało się komuś
przypisać odpowiedzialność). Wraz z rozwojem sytuacji nastawienie opinii publicznej
zmienia się kilka razy, a media potrafią sprytnie wskazywać, kogo powinno się
obwinić.
W „Idealnej matce” brakuje tego, czego się spodziewałam,
czyli napięcia związanego ze zniknięciem dziecka. Do śledztwa czytelnik ma
tylko epizodycznie wgląd, a Winnie też jakby schodzi na
boczny plan, mimo że teoretycznie wszystko kręci się wokół niej. Prym zaczynają wieść inne Majowe Mamy – Francie, Nell i Colette –
każda z jakimś bagażem doświadczeń i każda na swój sposób przeżywająca
zniknięcie Midasa. Przecież to mogło się przytrafić ich dziecku, przecież to
one namawiały Winnie żeby przyszła na spotkanie w barze…
Poza tym, że brakuje tu napięcia, to problem z tą powieścią
jest jeszcze inny. Autorka jakby nie do końca wiedziała w którą stronę chce
pchnąć tę historię – czy na przykład pokazać jak inne mamy próbują dotrzeć do prawdy
o porwaniu Midasa, czy ukazać raczej ich codziennie troski i to, jak różnie
radzą sobie w życiu, a poszukiwanie porwanego dziecka ma gdzieś rozgrywać się w
tle, być w pewnym sensie zapalnikiem, który pozwoli im zastanowić się nad sobą.
Ni to thriller, ni powieść obyczajowa.
I pewnie oceniłabym tę książkę jako przeciętną, gdyby nie zakończenie, którego totalnie się nie spodziewałam.
Poczyniłam w trakcie lektury pewne założenia, które wydawały mi się oczywiste,
a w pewnym momencie okazało się, że dałam się ewidentnie zrobić w balona. Tak
mnie to zaskoczyło, że później wracałam do wybranych fragmentów, by sprawdzić
niektóre elementy tej historii i przekonać się co przegapiłam. Aimee Molloy
okazała się cwaną pisarką i z jednej strony zakończenie w pewnym sensie tę
historię uratowało, ale z drugiej pokazało mi, że autorka z premedytacją
kreowała pewien obraz, by później wyciągnąć asa z rękawa. Balansowała przy tym na
bardzo cienkiej linie.
„Idealna matka” na pewno nie trafi do czołówki książek o nagłych
zniknięciach dzieci, które miałam okazję czytać, ale podejrzewam, że przez to końcowe
przetasowanie na trochę dłużej zapadnie mi w pamięć, a na kolejne książki Aimee
Molloy spojrzę z pewnym zaciekawieniem. I mocnym postanowieniem, by nie zakładać z góry czegokolwiek.
Garść cytatów:
„Ale tym razem nie jest tak prosto. Kłamstwa są piętrowe, łatwiej
się pogubić”. (s. 214)
~~*~~
Za książkę dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.
10 komentarze
Planuję kupić tę książkę w wersji elektronicznej, już niebawem. 😊
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zapraszam w moje skromne blogowe progi. 😊
Agnieszko, chętnie poczytam u Ciebie co o niej sądzisz :)
UsuńI chyba dla tego zakończenia, które tak zaskakuje, mam wielką ochotę na tę książkę.
OdpowiedzUsuńZakończenie to ciekawszy punkt tej powieści, chociaż trochę mnie ono gryzie.
UsuńCiekawi mnie, czym zaskoczyła Cię autorka w zakończeniu, ale chyba jednak nie będę zabierać się za książkę. Mam wrażenie, że fajny finał to trochę za mało, zwłaszcza że właśnie skończyłam czytać książkę, która bardzo mnie zawiodła.
OdpowiedzUsuńO, zaciekawiłaś mnie cóż to za książka Cię rozczarowała. Zdradzisz tytuł?
UsuńNiestety bardzo rozczarowałam się "Nawiedzonym domem na wzgórzu" Shirley Jackson. Spodziewałam się klimatycznej opowieści z nutą niepokoju, a dostałam historię w zasadzie o niczym :( Więcej narzekania w mojej recenzji na blogu :)
UsuńNa pewno zajrzę! :) A nad książką się swego czasu zastanawiałam, ale odpuściłam :)
UsuńSzkoda, że w książce brakuje napięcia, ale mimo wszystko chciałabym przeczytać ,,Idealną matkę".
OdpowiedzUsuńJeśli będziesz miała okazję przeczytać, to chętnie porównam wrażenia :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)