Phoebe Locke – Człowiek z Lasu
26.02.2019
Phoebe Locke, Człowiek z Lasu [The Tall Man], tłum. Aleksandra Wolnicka, Czarna Owca, 2019, 320 stron
Sadie Banner wydawało się, że wreszcie może odetchnąć i
zacząć nadrabiać stracony czas, bez przyglądania się temu, co kryją cienie. Szesnaście
lat wcześniej opuściła swoją maleńką córeczkę, bo wierzyła, że ochroni ją
przed wiszącą nad nią klątwą. Teraz kobieta próbuje odbudować rodzinne relacje,
ale czy Człowiek z Lasu to rzeczywiście już przeszłość? Dwa lata później jej
córka Amber unika kary za morderstwo, ale w świadomości wielu jest teraz przede
wszystkim dziewczyną z pewnego zdjęcia - w koszulce przesiąkniętej krwią.
Phoebe Locke serwuje czytelnikowi intrygujący początek
powieści, krok po kroku wprowadzając go w akcję i przeskakując pomiędzy kilkoma
przestrzeniami czasowymi. Lawirujemy nieustannie między dzieciństwem Sadie,
okresem jej powrotu do córki i Milesa oraz czasem swoistej sławy Amber i wykorzystywania
przez nią własnej historii. Dostajemy przy tym tylko ściśle określoną garść
informacji, a na poukładanie wszystkich elementów powieści przyjdzie nam długo
poczekać. Do tego momentu możemy się jedynie domyślać, co zrobiła Amber i jaką
przeszłość skrywa Sadie.
Zapowiadało się naprawdę dobrze – legenda o Człowieku z Lasu,
który wybrane dziewczynki czyni wyjątkowymi, a inne zabiera ze sobą, pobudziła
moją wyobraźnię. Nie było też łatwo rozgryźć Amber i ciągle zastanawiałam się
czy jest tylko zwyczajną nastolatką, która wiele przeżyła, czy bezwzględną i
wyrachowaną zabójczynią, wykorzystującą teraz z premedytacją swoją popularność.
Zagadką była też Sadie, bo nie byłam w stanie zdecydować na ile jej lęki i to,
co zdaje się widzieć jest prawdziwe, a na ile może być wytworem jej wyobraźni.
Pozostali bohaterowie są raczej mniej zajmujący, chociaż i oni od czasu do
czasu dostają swoje pięć minut.
Problem z tą powieścią jest taki, że w pewnej chwili to
dawkowanie informacji, duża ilość
niedopowiedzeń i trochę kręcenie się wokół tego samego, zaczęły mnie nieco
nużyć. Z jednej strony byłam ciekawa pełnego obrazu tej historii i układałam w
głowie różne scenariusze, ale z drugiej autorka bardzo powoli dodawała kolejne powiązania
i przy tym nie zdołała sprawić, żebym czuła ciągle naprawdę silne
zaintrygowanie. Trochę się nawet dziwię, bo z reguły jestem czytelnikiem
cierpliwym i doceniam taką atmosferę niepewności (świetnie zbudowała ją
chociażby Michelle Paver w książce „Cienie w mroku”), ale tutaj to niestety nie
do końca zadziałało. Phoebe Locke stara się budować odpowiedni klimat, wyciągając
na chwilę coś z cienia lub odkrywając jakiś elektryzujący element fabuły, rzucający na sprawę lepsze światło, ale te momenty mi nie wystarczyły i z czasem zaczęłam postrzegać tę książkę jako dosyć przeciętną.
Co ciekawe, okazało się, że najlepsze autorka zachowała na
koniec i kiedy dotarłam do ostatniej strony kołatało mi się w głowie pytanie –
dlaczego ta powieść w całości nie była tak dobra i wciągająca, jak te ostatnie kilkadziesiąt
stron? Dopiero rozwiązanie naprawdę mnie mocniej poruszyło, wzbudziło sporo
emocji i dało do myślenia. Ciekawy pomysł na powieść, udane zawiązanie akcji i
pobudzenie ciekawości, dosyć średnie rozwinięcie, w którym brakowało mi
napięcia i raz po raz opadało moje zaangażowanie i wreszcie zakończenie, które
tę historię zdecydowanie uratowało. Szkoda, że „Człowiek z Lasu” nie przekonał
mnie od początku do końca i okazał się książką - w moim odczuciu – dosyć nierówną.
Zamknęłam ją ostatecznie z poczuciem, że warto było dać jej szansę, ale nie ukrywam,
że do pewnego momentu nie byłam tego wcale taka pewna.
Garść cytatów:
„Człowiek z Lasu zabiera córki”. (s. 87)
„(…) zrozumienie tego, jak ktoś funkcjonuje, gwarantowało,
że niczym nas nie zaskoczy. Że można mieć nad nim kontrolę”. (s. 118)
„Ciekawa sprawa z tym zaufaniem – stale potrzebuje zapominania,
wymazywania”. (s. 197)
~~*~~
Za książkę dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.
19 komentarze
Jakoś mnie nie kusi. 😊
OdpowiedzUsuńWięc nie namawiam :)
UsuńSzkoda, że ta książka jest taka nierówna. Póki co nie mam jej w planach.
OdpowiedzUsuńTo prawda :) Ale mimo wszystko nie żałuję lektury :)
UsuńMam wrażenie, że książka wypadła mocno przeciętnie. Szkoda, że autorka nie umiała utrzymać równego poziomu całej historii - to trochę psuje odbiór książki. Tym razem jakoś tak bez entuzjazmu. Za to zdjęcia mają klimacik, bardzo fajnie pasują. ;)
OdpowiedzUsuńDzięki zakończeniu powieść zyskała, ale żałuję, że wcześniej nie towarzyszyło mi aż tyle emocji :) Potencjał w autorce jest - może kolejna książka będzie już bardzo dobra, kto wie? :)
UsuńPS Dziękuję, jakoś w plenerze szczególnie lubię robić zdjęcia :)
A ja tam się nie zniechęcam i się skuszę:)
OdpowiedzUsuńGosiu, całkiem możliwe, że Ciebie ta środkowa część będzie mocniej trzymała w napięciu - tego Ci życzę :)
UsuńSłyszałam już o tej powieści i przyznam, że mnie zaintrygowała. Wielka szkoda, że książka jest nierówna, bo spadek napięcia i zainteresowania w samym środku historii działa demotywująco na odbiorcę. Ale na razie podtrzymuje zdanie, że postaram się przeczytać :)
OdpowiedzUsuńPewnie fakt, że już czytałam kilka książek związanych z tym tematem sprawił, że miałam spore wymagania :) Ale to mimo wszystko warta uwagi powieść i może Ciebie zachwyci bardziej.
UsuńNie poczułam się zainteresowana ;)
OdpowiedzUsuńGdyby tak autorka od początku do końca potrafiła utrzymać moje zainteresowanie... :)
UsuńTo jest wielka sztuka :)
UsuńJak mi wpadnie w ręce to przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPodziel się później wrażeniami :)
UsuńMam mieszane odczucia, ale chyba dam jej jednak szansę ;)
OdpowiedzUsuńJeśli czujesz, że może Ci się spodobać, to pewnie :)
UsuńA takich książek jak to napisałaś "nierównych" nie lubię...
OdpowiedzUsuńZostawiają po sobie niedosyt - to na pewno :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)