S. L. Grey – Apartament
31.07.2018
S. L. Grey, Apartament [The Apartment], tłum. Joanna Gładysek, Czarna Owca, 2018, 304 strony.
Nie oglądam horrorów, bo później każdy dźwięk wydaje mi się
złowrogi, a cień podejrzany (dopóki racjonalnie ich sobie nie wyjaśnię). Książki
raczej na mnie w ten sposób nie działają, ale miałam takie chwile w przypadku „Apartamentu”,
że myślałam o tym, by raczej nie sięgać po niego wieczorem. I gdyby S. L. Grey
udało się przez całą powieść utrzymać mnie w takim napięciu, to pewnie byłabym
pod dużym wrażeniem. Niestety, ostatecznie aż tak przerażająco nie było.
Dla Marka i Steph każdy szmer może oznaczać
niebezpieczeństwo. Od czasu, gdy do ich domu wtargnęło kilku mężczyzn, nie
potrafią dojść do siebie. Nie odnieśli żadnych obrażeń, chociaż gdyby wziąć pod
uwagę to, co dzieje się w ich głowach, to trzeba by przyznać, że napastnicy
porządnie ich okaleczyli. Steph martwi się o ich małą córeczkę i udaje
silniejszą niż jest, Mark nie potrafi pozbyć się poczucia winy, że w momencie
zagrożenia nie zrobił nic. Być może więc w dobrym momencie pojawia się opcja
wyrwania się z Kapsztadu i wyjazdu na kilka dni do Paryża. Klimatyczne uliczki,
stylowy apartament, chwile dla siebie – taka wizja ułoży im się w głowie.
Niestety, mieszkanie do którego trafią okaże się zupełnie inne niż się
spodziewali. Pod wieloma względami.
S. L. Grey (pod tym pseudonimem tworzą wspólnie Sarah Lotz i
Louis Greenberg) całkiem sprawnie wprowadza czytelnika w historię – najpierw
pozwala mu zajrzeć do domu, który przestał być oazą bezpieczeństwa, co wyraźnie
widać w zachowaniu bohaterów, a następnie umieszcza akcję sporej części książki
w dziwnej kamienicy, w której nikt poza ekscentryczną malarką nie chce
mieszkać. Ona zresztą też nie wygląda na szczęśliwą, że musi tam być i wyraźnie
daje do zrozumienia Markowi i Steph, że powinni się stąd szybko wynieść.
Do pewnego momentu „Apartament” potrafił sprawić, że czułam
dreszcz niepokoju i w napięciu czekałam na to, co stanie się za chwilę. Problem
w tym, że z czasem odniosłam wrażenie, że gdzieś gubi się konkretny pomysł na poprowadzenie
fabuły, za dużo jest różnych motywów i przez to za często ulatnia się to
dojmujące poczucie zagrożenia. Przeszłość Marka i śmierć jego pierwszej córki,
niekonsekwentny stosunek do drugiej – to między innymi wątki, które moim
zdaniem można było wykorzystać lepiej.
„Apartament” to powieść z potencjałem. Doceniam te momenty,
w których przechodził mnie dreszcz niepokoju i trochę nawet obawiałam się co
znajdę na kolejnej stronie, a jednocześnie żałuję, że całość budzi we mnie
pewien niedosyt. Uważam, że to niezła książka, która mogła od pierwszej do
ostatniej strony trzymać w napięciu, gdyby autorzy albo mocniej uzasadnili i
osadzili niektóre wątki tej historii i nadali im większe znaczenie, albo po
prostu z części zrezygnowali i skupili się na tym, by całość była bardziej
zwarta i przez to budząca napięcie przez cały czas.
Garść cytatów:
„Boję się pozbyć strachu, ma on swój cel – trzyma mnie w
pogotowiu”. (s. 12)
„Świat nie może zawsze dopasowywać się do twojej woli”. (s.
150)
~~*~~
Za książkę dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.
8 komentarze
Mam chrapkę na tę książką. 😊
OdpowiedzUsuńChętnie porównam wrażenia :)
UsuńMyślę, że na te niedosyt, o którym piszesz, przymrużę oko. Książka mnie zainteresowała.
OdpowiedzUsuńMoże u Ciebie Wiolu go nie będzie - tego Ci życzę :)
UsuńNie słyszałam o tej książce ;)
OdpowiedzUsuńW takim razie cieszę się, że mogłaś o niej u mnie przeczytać :)
UsuńA może ja tego niedosytu nie zauważę?!:)
OdpowiedzUsuńMoże tak być - tego Ci życzę! :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)