Thomas Rydahl – Eremita
1.11.2017
Thomas Rydahl, Eremita [Eremitten], tłum. Elżebieta Frątczak-Nowotny, Czarna Owca, 2017, 520 stron.
„Eremita” to powieść, która sprawdzi się jeżeli macie dosyć
typowych bohaterów, którzy angażują się w rozwikłanie jakiejś kryminalnej zagadki
i są pod wieloma względami całkiem zwyczajni, nawet jeśli gdzieś tam w tle
pojawiają się problemy osobiste czy tajemnice z przeszłości. Erhard wymyka się
schematom, niejednokrotnie zaskakuje swoim zachowaniem i prawdę mówiąc –
szczególnie na początku – mocno niepokoi.
Najpierw był wypadek drogowy, na który przypadkiem trafia Erhard.
Zabiera sobie z miejsca zdarzenia palec ofiary, bo sam ma u jednej ręki tylko
cztery. Czasami go przy sobie nosi, czasami dokleja do ręki i udaje, że niczego
mu nie brakuje. Robi się nieco dziwnie, ale od początku widać, że głównemu
bohaterowi daleko do bycia jedynie zwyczajnym taksówkarzem i okazjonalnie
stroicielem fortepianów. Później, w samochodzie porzuconym na plaży, znalezione zostają
w kartonie zwłoki niemowlaka. Nie wiadomo skąd auto się tam wzięło, gdzie jest
matka dziecka i co się właściwie stało. Jednym z niewielu punktów zaczepiania
są duńskie fragmenty gazety, co wydaje się dziwne, bo rzecz dzieje się na Fuerteventurze.
Erhard pochodzi z Danii (opuścił ją kilkanaście lat temu) i dlatego policja prosi, by sprawdził czy mają one
jakieś znaczenie. Trop wydaje się nigdzie nie prowadzić, a przedstawiciele
prawa wymyślili sobie swoją wersję wydarzeń. Prawie
siedemdziesięcioletni taksówkarz nie ma zamiaru jednak tak tej sprawy zostawić.
Napisać, że Erhard jest oryginalny, to jak nie napisać nic.
Prawdę mówiąc na myśl przychodziły mi raczej inne epitety, z których „dziwny”
jest dosyć delikatnym określeniem wobec takiej postaci. Mieszka na odludziu, dokarmia
dwie kozy, ale chociaż na wyspie krążą o nim różne opowieści, to ma kilku
znajomych, z którymi się czasami spotyka, a kontaktu z ludźmi – jako taksówkarzowi
– mu tak naprawdę nie brakuje. W jego postępowaniu dziwiło mnie wiele rzeczy, ale nieustannie zastanawiałam się dlaczego właściwie tak mocno
zaangażował się w sprawę śmierci dziecka, za punkt honoru stawiając sobie jej
wyjaśnienie.
W całej tej historii tak naprawdę to Erhard fascynował mnie najmocniej
– zdecydowanie bardziej niż zagadka kryminalna, która wprawdzie zajmuje myśli,
ale ostatecznie, kiedy już wszystko jest jasne, nie robi jakiegoś wielkiego
wrażenia. Thomas Rydahl nie zdołał mnie zaskoczyć rozwiązaniem – kolejne wydarzenia
wprawdzie mieszają tropy i nie wskazują jednoznacznie co tak naprawdę wydarzyło
się na plaży, ale wybrany przez autora scenariusz jest jednym z tych, które z
pewnością rozważa się w trakcie czytania. Liczyłam pod tym względem na coś
bardziej nieprzewidywalnego.
„Eremita” to książka, której siła tkwi w niebanalnej kreacji
głównego bohatera. Erhardowi towarzyszymy cały czas, ale nie zawsze łatwo jest
zrozumieć jego postępowanie i motywację, a i z zaufaniem takiej osobie można
mieć problemy. Ten niepokój wobec jego poczynań utrzymuje czytelnika w
napięciu, co jest o tyle istotne, że kryminalna zagadka już takiej siły w moim
odczuciu nie ma. Mimo to z ciekawością przewraca się kolejne strony, by
sprawdzić, gdzie tym razem swoje kroki skieruje stroiciel fortepianów i
taksówkarz w jednym, kogo spotka na swojej drodze (a na wyspie i poza nią nie
brakuje interesujących postaci) i jak wybrnie z sytuacji, w których trudno o
proste rozwiązania. Thomas Rydahl może nie zaspokoił mojego apetytu na
szokujący zakończeniem kryminał, ale jakoś mocno nad tym nie ubolewam, bo
przyglądanie się takiemu bohaterowi jak Erhard było doświadczeniem zdecydowanie niecodziennym i
myślę, że na dłużej zostającym w pamięci.
Garść cytatów:
„Co prawda to tylko słowa. Ale słowa mogą być gorsze od
czynów. Odarte z człowieczeństwa, manipulujące, użyte z pełną świadomością”. (s.
120)
„(…) czasem wolimy zniszczyć wszystko wokół niż zmienić
siebie”. (s. 202)
„To męczące iść przez życie, balansując między niszczącą nienawiścią
a głęboką miłością”. (s. 247)
„Najtrudniej jest kochać tych, którzy potrzebują naszej
miłości – najłatwiej tych, którzy wcale jej nie pragną”. (s. 513-514)
~~*~~
Za książkę dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.
14 komentarze
Erhard rzeczywiście wydaje się bardzo intrygującym bohaterem. Jestem ciekawa jego kreacji oraz tego, czy mi również uda się przewidzieć finał. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTo zadziwiająca postać, której poznawanie generuje sporo pytań :) A finał - może Ciebie zaskoczy bardziej :)
UsuńTaki bohater może faktycznie intrygować i w zasadzie "robić" klimat całej powieści. Czuję się zachęcona :D
OdpowiedzUsuńCieszę się! :) Lubię takich nietypowych bohaterów :)
UsuńLubię książki a Czarnej serii, może się kiedyś na tę skuszę ;)
OdpowiedzUsuńRównież lubię :) Książkę polecam jeśli lubisz nietuzinkowych bohaterów.
UsuńZaciekawił mnie ten nietypowy bohater. Zapisuję tytuł :)
OdpowiedzUsuńNie miałam wcześniej okazji kogoś takiego spotkać :) Cieszę się Małgosiu, że poczułaś się zaciekawiona, mam nadzieję, że również dla Ciebie poznanie Erharda będzie tak intrygujące, jak dla mnie :)
UsuńUwielbiam takie nietypowe postaci (i w literaturze, i w życiu też), więc dla samego Erharda przeczytałabym tę książkę.
OdpowiedzUsuńMyślę, że Erhard i Ciebie by zaintrygował. Ale prawdę mówiąc nie jestem pewna czy chciałabym go spotkać w rzeczywistości - trochę jednak za bardzo jest nieprzewidywalny :)
UsuńPowiem Ci, że to nie jest normalne, ale ciekawe! Będę się rozglądać za jakiś czas w bibliotece za ta powieścią. ;)
OdpowiedzUsuńOj nie jest, nie jest :) Ale dzięki temu główny bohater zdecydowanie się wyróżnia :)
UsuńDosyć grube tomiszcze, ale nie powiem.. zainteresowało mnie :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, to ciekawa powieść :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)