Kara Thomas – Mroczne zakamarki
20.10.2017
Kara Thomas, Mroczne zakamarki [Darkest Corners], tłum. Radosław Madejski, Wydawnictwo Akurat, 2017, 416 stron.
Powieść Kary Thomas trudno uznać za taką, która wywołuje
gęsią skórkę i nie daje o sobie zapomnieć jeszcze długo po dotarciu do
ostatniej strony – nie jest po prostu aż tak dobra. Nie zmienia to jednak
faktu, że „Mroczne zakamarki” zapewniły mi kilka godzin całkiem przyzwoitej
rozrywki.
Wyatt Stokes od lat siedzi w celi śmierci za brutalne
zabójstwa kilku dziewczyn. Czy rzeczywiście jest tym potworem, o którym swego
czasu było tak głośno? Czy mieszkańcy niewielkiego miasteczka Fayette mogą spać
spokojnie? Podobno pojawiły się przesłanki, by na nowo rozpatrzyć jego sprawę… O
winie mężczyzny nie jest przekonana także Tessa, mimo że to zeznania jej oraz
jej przyjaciółki Callie były jednym z elementów, który wpłynął na jego
skazanie. Ale czy rzeczywiście widziały
go tamtej nocy, gdy zniknęła Lori?
Próba dotarcia do prawdy często pociąga za sobą
niespodziewane konsekwencje, na przykład odkrycie tajemnic, którym lepiej było,
gdy pozostawały w cieniu. Tessa po dziewięciu latach wraca do Fayette, skąd
wyjechała jako dziecko, i zaczyna odkrywać przeszłość swojej rodziny i znanych
dawniej osób na nowo. Nie jest przy tym bohaterką, po której można by się spodziewać
tyle samozaparcia i wytrwałości, ale jakoś wzbudziła moją sympatię. Niepewna
siebie, niespecjalnie dobrze radząca sobie z nawiązywaniem kontaktów z innymi,
mająca w głowie sporo lęków – niezbyt dobry materiał na detektywa – nawet amatora.
Być może dlatego to jej śledztwo wydaje się takie nieporadne, opierające się
częściej na impulsach niż jakimś konkretnym planie. Jest to o tyle ciekawe, że
różni się od typowego dążenia do rozwiązania zagadki, ale z drugiej strony
jakoś nie ułatwia dotrzymywania jej kroku. Mimo to, dzięki temu, że ciągle coś
się dzieje, nie czułam się znudzona i zniechęcona.
Mam wrażenie, że gdyby Kara Thomas postawiła na bardziej
duszny i mroczny klimat powieści, to wzbudziłaby ona we mnie więcej napięcia i
niepokoju. W takiej formie wywoływała raczej ciekawość, nie strach o
bohaterów. Postać mordercy, który napada na młode dziewczyny, dusi je i porzuca
nagie przy autostradzie miał potencjał, ale autorka go w pełni nie
wykorzystała. Przyznaję jednak, że nie spodziewałam się kierunku, w jakim ta
historia powędruje i za to należy się zdecydowanie plus. Tym bardziej, że pytań
pojawia się więcej niż tylko to, czy Wyatt Stokes rzeczywiście jest winny.
„Mroczne zakamarki” to taka książka, która nie zaspokaja
apetytu na rasowy thriller, w którym dreszcze przechodzą po plecach, a historia
wbija w fotel – jest raczej jego lekką, ale całkiem przyjemną wersją. Pewnie na mój ostateczny odbiór wpłynął fakt, że czytałam wcześniej o
niewykorzystanym przez autorkę potencjale i wymagania mimowolnie nieco obniżyłam, ale
chociaż faktycznie można było z tej historii wycisnąć więcej, to Kara Thomas
zdaje mi się być pisarką, na którą warto w przyszłości zwrócić uwagę, licząc na
to, że jej kolejne powieści będą faktycznie mroczne i trzymające w większym
napięciu.
Garść cytatów:
„Zawsze uważałam, że te wątpliwości mnie wykończą. Ale teraz
zastanawiam się, czy i przeciwieństwo nie jest groźniejsze – czy rzeczy,
których jesteśmy tak bardzo pewni, nie są dla nas bardziej zabójcze”. (s. 162)
„Diabeł, którego znasz, jest zawsze lepszy od nieznanego”. (s.
393)
~~*~~
Za książkę dziękuję wydawnictwu Akurat.
14 komentarze
Szkoda, że potencjał nie został do końca wykorzystany. Mimo wszystko, jestem zainteresowana przeczytaniem tej książki.
OdpowiedzUsuńNie nastawiaj się Wiolu na fajerwerki, a być może również odnajdziesz przyjemność w lekturze tej książki :)
UsuńMyślę, że takie lżejsze thrillery będą dobrym wyborem dla osób, które dopiero rozpoczynają przygodę z gatunkiem. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuń× www.majuskula.blogspot.com ×
Też tak myślę! :)
UsuńZgadzam się z Twoją opinią. Książka jest niestety letnia, dość szybko się o niej zapomni. W podobnym klimacie jest książka "Polne kwiaty", ale dużo lepsza.
OdpowiedzUsuńLetnia to całkiem dobre określenie. A mimo to jakoś przyjemnie mi się ją czytało :) O "Polnych kwiatach" nie słyszałam - opis brzmi ciekawie i nawet bohaterki mają podobne imiona :))
UsuńNa taką lżejszą wersję thrillera chętnie się skuszę, skoro książkę czyta się dobrze i szybko.
OdpowiedzUsuńW fotel nie wbija, ale to przyjemna w odbiorze książka :)
UsuńRaczej się nie skuszę, wolę właśnie takie mroczniejsze książki :)
OdpowiedzUsuńRozumiem :) Jeśli miałabym wybierać, to ja też wolę, gdy klimat jest bardziej mroczny, a napięcia jest trochę więcej :)
UsuńŚledztwo po dziewięciu latach... To może być ciekawe. Skusiłabym się na tę książkę ze względu na postać bohaterki, bo mam słabość do osób nieporadnych, mających trudności w nawiązywaniu kontaktów. :)
OdpowiedzUsuńTessa taka właśnie jest :) Szczególnie ma trudności w proszeniu o cokolwiek, mimo że dla drugiej strony taka prośba w ogóle nie będzie żadnym problemem i ona doskonale o tym wie. A jednak są w niej jakieś obawy. Ciekawa postać.
UsuńJa nie przepadam za ciężkimi, pełnokrwistymi thrillerami, wolę te lżejsze wersje właśnie :)
OdpowiedzUsuńGrunt to się nie nastawiać za mocno... ja często nie nastawiam się na wielki hit i później o wiele bardziej jestem zadowolona z lektury!
OdpowiedzUsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)