J. P. Monninger – Droga do ciebie
1.10.2017
J. P. Monninger, Droga do ciebie [The map that leads to you], tłum. Magdalena Słysz, Czarna Owca, 2017, 320 stron.
Brałam pod uwagę, że „Droga do ciebie” to może nie być książka dla mnie. Niespecjalnie dobrze odnajduję się w typowych historiach o
miłości, bo albo wydają mi się zupełnie oderwane od rzeczywistości i
przesłodzone, albo jest w nich taka dawka banału, że pozostaje mi tylko
przewracać wymownie oczami w czasie lektury. Mimo to pomyślałam, że może znajdę u J. P. Monningera coś dla
siebie. Amerykański pisarz nie stworzył powieści, która wymyka się wszelkim
ramom i fabularnie prezentuje coś zupełnie innego niż można się po takich
historiach spodziewać, a jednak jego styl pisania mnie zauroczył.
Heather, Amy i Constance po skończeniu studiów wyruszają w
podróż po Europie, by zobaczyć kawałek świata i odetchnąć nieskrępowaną
wolnością zanim na dobre oddadzą się poczynionym zobowiązaniom. Na Heather
jesienią czeka intratna posada w Nowym Jorku, ale ten wakacyjny wyjazd to
okazja, by rozsmakować się w książkach Hemingwaya, dać sobie czas na oglądanie
zapierających dech w piersi miejsc i niespodziewanie poznać kogoś, kto przewróci
wszystko do góry nogami. Jack podróżuje śladami dziennika swojego dziadka, który
po II wojnie światowej, przed powrotem do domu, postanowił przekonać się, że
jest na tym świecie jeszcze coś, co różni się od ogromu zła, jakie widział.
Heather i Jack poznają się w pociągu do Amsterdamu i żadne z nich nie jest
gotowe na uczucie, które ich połączy.
Brzmi to wszystko trochę ckliwie, wiem. Na szczęście Jospehowi Monningerowi udało się (poza pewnymi wyjątkami – uszczknęłabym tej historii tu i
ówdzie kilka elementów, a im bliżej końca, tym niestety robiło się przesadnie dramatycznie) ten schematyczny punkt
wyjścia ożywić wyrazistymi postaciami i ujmującym stylem pisania.
Bawiły mnie słowne przepychanki między dwójką głównych bohaterów i dobrze czułam się w towarzystwie
ich przyjaciół. Tak
naprawdę jednak najbardziej cieszyło mnie wsiąknięcie w historię, w której nie
liczą się jedynie miłosne uniesienia (te jakoś przesadnie mocno mnie nie poruszyły), ale raczej pokazanie jak ważne jest
celebrowanie życia, docenianie prostych przyjemności, wychodzenie poza swoje
ograniczenia i otworzenie się na to, jak na świat patrzą inni. Każdy z
bohaterów czegoś się w czasie tej podróży uczy, coś nowego w sobie odkrywa i
mniej lub bardziej się zmienia. I najczęściej wcale nie towarzyszą temu jakieś
spektakularne wydarzenia, ale to wcale nie oznacza, że mają one mniejszą
wartość.
„Droga do ciebie” pokazuje, że w życiu jest miejsce na
wszystko – na prawdziwą przyjaźń, poruszającą nieznane struny w sercu miłość,
duże i małe przyjemności, realizację planów, ale i zmiany. Można się im
opierać, można od nich uciekać, ale życie toczy się dalej i może się okazać, że
ten nowy kierunek będzie najlepszym, co nas mogło spotkać.
Garść cytatów:
„Jeśli chcesz odejść, odejdź. Nie wyciągaj szuflad jeśli nie
zamierzasz ich opróżnić”. (s. 97)
„Paryż to dłoń kobiety osłaniająca ogień podawany przez mężczyznę
przy okrągłym stoliku pod kasztanowcem na pół godziny przed burzą”. (s. 173)
~~*~~
Za książkę dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.
15 komentarze
Ja sądziłam, że ta książka wywołała we mnie więcej emocji. Ale miło wspominam jej lekturę.
OdpowiedzUsuńMnie może jakoś mocno nie poruszyła, ale też nie była mi obojętna :) Dobrze się odnalazłam w stylu pisania autora i polubiłam bohaterów, chociaż z tego co czytałam Heather dla wielu czytelników była irytująca. Ja zupełnie inaczej ją odebrałam i czułam raczej sympatię, nawet jeśli nie wszystkie jej decyzje były sensowne :)
UsuńA ja nadal zastanawiam się nad lekturą owej powieści :)
OdpowiedzUsuńJa Kasiu byłam zdziwiona, że aż tak mi się podobała, tym bardziej, że po książki o miłości nie sięgam zbyt często (a może właśnie dlatego). I przyznam, że styl Monningera zdecydowanie bardziej do mnie trafia niż na przykład Sparksa :)
UsuńMam w planach w najbliższym czasie :)
OdpowiedzUsuńO, super Małgosiu - będzie okazja żeby porównać wrażenia :)
UsuńBardzo spodobała mi się ta recenzja i przyznam, że zachęciła mnie do tego, by poważnie rozważyć przeczytanie tej książki. Zwłaszcza to, co napisałaś o celebrowaniu życia i cieszeniu się prostymi rzeczami. W ogóle muszę napisać, że często spotykam się na Twoim blogu z autorami, których nie znam, a których po Twoich recenzjach zaczynam brać pod uwagę. To dla mnie niezwykle cenne :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że znajdujesz u mnie coś ciekawego dla siebie :) W tej książce to szczególnie Jack jest taką postacią, dla której liczy się chłonięcie pięknych chwil całym sobą - dlatego na przykład nie lubi robienia zdjęć, bo woli dany moment przeżywać, a nie skupiać się na robieniu fotografii.
UsuńO, to jest właśnie jeden z elementów filozofii życia, która jest mi bliska :) Wygląda na to, że Jack mocno przypadłby mi do gustu.
UsuńŚwietnie, że nie zawiodłaś się sięgając po tę pozycję, mimo, że czułaś, że może nie być dla Ciebie.
OdpowiedzUsuńJa czuję, że nie jest dla mnie i raczej po nią nie sięgnę :P
Pozdrawiam serdecznie!
Rozumiem, jeśli tak czujesz, to nic na siłę :)
UsuńJestem bardzo ciekawa tych wyrazistych postaci i ujmującego stylu pisarza, brzmi jak świetne połączenie :)
OdpowiedzUsuńCo ciekawe styl, który dla mnie był jednym z głównych atutów, niektórych czytelników zupełnie nie zachwycił, a wręcz przeciwnie - okazywał się wadą :) Lubię takie sytuacje, bo pokazują, że każdy z nas może to samo odbierać zupełnie inaczej :)
UsuńJa jednak zostanę przy kryminałach. ;)
OdpowiedzUsuńI będziesz mnie nadal kusiła kolejnymi tytułami- niedobra Ty! ;)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)