Evžen Boček – Dziennik kasztelana
27.10.2017
Evžen Boček, Dziennik kasztelana [Deník kastelána], tłum. Mirosław Śmigielski, Stara Szkoła, 2017, 216 stron.
Mieszane mam uczucia wobec książki „Dziennik kasztelana” – z
jednej strony odniosłam wrażenie, jakby autor sam nie do końca wiedział w
którym kierunku chce pójść, a z drugiej nie żałuję czasu, jaki przy jego
debiucie spędziłam i to nie dlatego, że za wiele go poświęcić nie musiałam, bo
książka ma nieco ponad dwieście stron. Chyba po prostu mimo wszystko cieszę się, że miałam
okazję przeczytać coś zgoła innego niż lektury po jakie sięgam zazwyczaj.
Poznawać tajemnice wiekowego zamku, przechadzać się po
komnatach, które pamiętają dawnych właścicieli, słuchać historii mniej i
bardziej prawdopodobnych – zdecydowanie tak, ale mieszkać w taki miejscu? Cóż,
z jednej strony brzmi nawet kusząco, ale gdybym miała takie doświadczenia jak główny
bohater powieści, to pewnie długo bym tam nie zabawiła. Wiktor wyjechał z
Pragi, by w morawskim zamku zostać kasztelanem. Nie bardzo wie czego się spodziewać,
ale o ile na początku niektóre wydarzenia stara się jakoś logicznie
wytłumaczyć, to z czasem trudno będzie mu przejść do porządku dziennego nad
tym, co w tej zabytkowej budowli się dzieje.
Spodziewałam się kilku rzeczy – bardziej wiekowego bohatera,
mniej współczesnych realiów i dawki grozy (ewentualnie humoru, bo autor z tym
mi się kojarzył). I okazało się, że „Dziennik kasztelana” niespecjalnie do tych
wyobrażeń pasuje. Nie było problemem, że Wiktor jest facetem po trzydziestce, a
akcja dzieje się w latach dziewięćdziesiątych (a nie przynajmniej kilka wieków
wcześniej), ale już nie do końca przekonujący klimat powieści wywołał we mnie pewne
rozczarowanie. Evžen Boček zdołał
rozbudzić moją wyobraźnię na tyle, żebym przeniosła się do zamku i to zdecydowanie
doceniam, ale nie udało mu się mnie przestraszyć, mimo że nie brakuje w tej
historii sytuacji, które powinny wywoływać gęsią skórkę. Nie wiem w czym tkwił
problem, bo mając do czynienia z takimi sytuacjami jak główny bohater, pewnie
doznałabym szoku i za nic w świecie nie dałabym się namówić na mieszkanie w
takim zamku, ale chociaż on kolejne wydarzenia dosyć mocno przeżywa, to ja zupełnie
nie czułam napięcia. Jakoś nie potrafiłam podejść do tego zupełnie na poważnie.
A poważnie zdecydowanie się robi, bo ciężkie doświadczenia czekają nowego
kasztelana i jego rodzinę.
Evžen Boček sam jest kasztelanem i być może własną fascynację zamkowymi murami przelał na głównego bohatera. Wiktor czuje się
coraz bardziej z nowym miejscem związany i wcześniejsze życie w Pradze wydaje mu
się dziwnie dalekie. Autor ciekawie oddał to rodzące poczucie przynależności, ale już
sama historia zdaje się być mniej przemyślana. Wątków jest kilka, między innymi
śmierć poprzednika, próby ratowania małżeństwa Wiktora, tajemnice kryjące się w
murach, doświadczenia innych pracowników (nikt tu nie jest całkiem zwyczajny) –
wszystkiego po trochę i właściwie nie wiadomo na czym czeski autor tak naprawdę
chciał się skupić. Ta mieszanka oczywiście momentami intryguje i pokazuje, że w
codzienności kasztelana wszystkiego się można spodziewać, ale i pozostawia niedosyt,
bo ma się poczucie braku zamknięcia niektórych elementów tej krótkiej powieści.
„Dziennik kasztelana” mnie nie zachwycił, ale też nie
zniechęcił do prozy czeskiego pisarza. Jest w jego stylu coś, co pozwala mi
przypuszczać, że przy bardziej przekonującej fabule mogłabym się w stworzonej
przez niego książce rozsmakować. Na to liczę, bo kolejne spotkanie mam zaplanowane - „Ostatnia arystokratka” już od jakiegoś czasu mnie kusi.
Garść cytatów:
„Najpierw chciałem wszystko zmienić, a teraz chciałbym
wszystkie zmiany cofnąć”. (s. 111)
„Niczemu się tutaj nie dziwić!” (s. 150)
„Kasztelan to nie jest zawód. To jest stan”. (s. 166)
~~*~~
Za książkę dziękuję
księgarni Platon24.
16 komentarze
Obie części "Arystokratki..." czytałam i byłam zadowolona z lektury - to lekkie, zabawne pozycje :) Na "Dziennik kasztelana" też mam ochotę - mimo wszystko - choć zdaję sobie sprawę, że to nieco inna pozycja w dorobku autora.
OdpowiedzUsuńDużo wcześniejsza, bo autor napisał ją zdaje się kilkanaście lat przed "Ostatnią arystokratką" :) Ja za to chętnie poznam jego bardziej komediową odsłonę :)
UsuńNiezmienne zaskakujesz mnie doborem autorów, których nazwiska mówią mi niewiele, by nie powiedzieć, że nie mówią mi kompletnie nic ;) To wielka zaleta (jedna z wielu) zaglądania na Twojego bloga :)
OdpowiedzUsuńLubię czytać bardzo różne książki, chociaż i tak na liście ciągle pojawiają się nowe :) Fajnie, że to doceniasz!
UsuńSpodziewałam się, że ta książka bardziej Ci się spodoba. Ja od dłuższego czasu mam ochotę na coś autorstwa czeskich pisarzy (mam ogromną słabość do tego państwa) i z jednej strony coś mnie intryguje, a z drugiej nie mam ochoty sięgać po tę powieść.
OdpowiedzUsuńMoże lepiej spróbować z innym tytułem tego autora :) Podobna "Ostatnia arystokratka" jest świetna :)
UsuńMi właśnie koleżanka z pracy poleciła "Ostatnią arystokratkę". Ponoć super, dużo śmiechu... więc może zacznę od tej książki!
OdpowiedzUsuńTo chyba będzie dobry wybór :)
UsuńA mnie zaciekawiła ta książka, bo mam słabość do powieści, których miejscem akcji jest zamek. Podoba mi się pierwszy z cytatów, też często tak mam, że chcę na gwałt coś zmieniać, a kiedy już zmienię, żałuję zmian. :)
OdpowiedzUsuńKto wie, może byś się nieco lepiej w tej książce odnalazła niż ja :) Ma ona swoje plusy, a ta zamkowa rzeczywistość jest ciekawa :)
UsuńCo do zmian, to ja ich nie lubię, chociaż takie podejście też nie jest najlepsze, bo czasami tkwi się w czymś, co nie do końca człowiekowi pasuje :)
Mimo pewnych niedociągnięć fabuła tej książki mnie zachęca. Sceneria także - stary, pełen tajemnic zamek :)
OdpowiedzUsuńW takim razie Małgosiu warto spróbować - możliwe, że Tobie te niedociągnięcia wcale nie będą przeszkadzały :)
UsuńTo akurat jego debiut, jak sam powiedział, kiedy był młody i wesoły to pisał książki poważne, a kiedy jest stary i smutny to pisze wesołe - i nie wiem, jak to wpłynęło na jego życie osobiste, ale na książki świetnie! Wobec czego polecam serdecznie Arystokratki, są o wiele lepsze :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytam na pewno! :)
UsuńZ tego co piszesz, to fajnie byłoby gdyby autor zrobił z tego... komedię :) nie wiem dlaczego, ale fabułą mi pasuje na jakąś groteskową powieść.
OdpowiedzUsuńTrafne spostrzeżenie! Przyznam, że czasami to wszystko wydawało mi się właśnie groteskowe, ale z drugiej strony jak na groteskę zbyt jednak poważny kierunek obrały niektóre wydarzenia.
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)