Mikel Santiago – Zła droga
2.09.2017
Mikel Santiago, Zła droga [El mal camino], tłum. Maria Mróz, Czarna Owca, 2017, 440 stron.
Mikel Santiago był mi pisarzem zupełnie nieznanym. Dopiero,
gdy „Zła droga” pojawiła się na mojej półce (wybrana ze względu na intrygujący
opis) przeczytałam tu i ówdzie nieco więcej o „Ostatniej nocy w Tremore Beach” –
jego poprzedniej powieści - i były to opinie zaostrzające czytelniczy apetyt. Pomyślałam
wtedy, że być może czeka mnie spotkanie z autorem, którym będę mogła się
zachwycić (ostatnio zadziałał tak na mnie na przykład Donato Carrisi, dosyć
niespodziewanie wdzierając się do grona moich ulubionych pisarzy) i mimowolnie
moje oczekiwania wzrosły.
Chuck twierdzi, że kogoś zabił. Jechał trochę za szybko, w
głowie szumiały mu procenty, a na drodze nagle pojawił się mężczyzna. Nie było
szans, by uniknąć zderzenia – facet skonał na jego oczach, ale wcześniej – w ostatnich
sekundach życia – mówił o jakiejś pustelni. W oczach miał przerażenie, ale czy
na pewno widmem czekającej za rogiem śmierci? Bert Amandale słyszy dramatyczne
wyznanie swojego przyjaciela, który w odruchu paniki uciekł z miejsca
zdarzenia i prawdę mówiąc nie ma pojęcia jak postąpić. Najdziwniejsze jest
jednak to, że ciało zniknęło i wydaje się jakby wypadek w ogóle nie miał
miejsca…
„Zła droga” to książka nierówna. Intrygujące zawiązanie
akcji po pewnym czasie ustąpiło mniej ekscytującemu rozwojowi wydarzeń. I gdy
już myślałam, że Mikel Sanatiago nie ma nic w zanadrzu, okazało się, że
wystarczyło trochę cierpliwości, by powieść znowu wskoczyła na właściwe tory –
wywołując niepokój i nawet mało przyjemny, ale pożądany, dreszcz niepewności.
Im bliżej było jednak zakończenia, tym mocniej zaczęłam się obawiać, że
wszystko zmierza do rozwiązania nazbyt oczywistego. Do ostatnich stron liczyłam
na jakiś niespodziewany twist (a okazji do nagłej zmiany kierunku było naprawdę
dużo), ale niestety pod tym względem spotkało mnie rozczarowanie. Wprawdzie
wszystkie wątki dosyć zgrabnie się na ostatnich stronach splotły, ale to za
mało, żebym była pod naprawdę dużym wrażeniem.
Bert Amendale na początku wydawał mi się bohaterem za mało
wyrazistym, żeby wzbudzić we mnie jakieś większe emocje. Znany pisarz pracujący
nad kolejną powieścią (jakie to typowe, że idzie mu dosyć opornie) wrzucony w
wir niebezpiecznych wydarzeń – to już było. Z czasem jego postać nabrała nieco
rumieńców, bo poznając go lepiej zdałam sobie sprawę, że może nie powinnam tak
w pełni ufać jego osądom. W sumie Chuckowi – dawnemu rockmenowi, który ma
zamiar ponownie upomnieć się o swoje miejsce na muzycznej scenie nowym krążkiem
- również trudno tak po prostu zawierzyć, tym bardziej, że w przeszłości miał
pewne problemy psychiczne. Ta niepewność co do bohaterów jest zdecydowanym atutem powieści, bo otwiera
wiele furtek, które można wykorzystać, by zupełnie omamić czytelnika. Pewnie
dlatego tak żałuję, że Mikel Santiago zrobił to tylko częściowo i w zakończeniu
wybrał jedną z prostszych dróg.
„Zła droga” ma swoje lepsze i gorsze momenty. W tych pełnych
napięcia chwilach naprawdę byłam o krok od zachwytu nad umiejętnością budowania
niepokojącej atmosfery przez autora. Szkoda, że cała powieść nie zrobiła na
mnie tak dużego wrażenia. Okazało się, że niespecjalnie oryginalna fabuła ma
spory potencjał i gdyby tylko Mikel Santiago pokusił się o bardziej
nieprzewidywalne rozwiązanie, to moje uznanie dla niego zdecydowanie by
wzrosło. Książka pozostawia mnie z niedosytem, ale nastawioną
stosunkowo pozytywnie przed kolejnym spotkaniem, które pewnie odbędzie się w Tremore
Beach.
Garść cytatów:
„Nad ranem człowieka nachodzą proste myśli, bez ozdobników,
rzeczy ukazują się takie, jakie są (…) Nie jesteśmy w stanie okłamywać sami
siebie. Nie możemy opowiadać sobie tych wszystkich półprawd, których w dzień
tak potrzebujemy, by żyć”. (s. 122)
„Zaufanie jest kruche jak szkło. I jak stłuczone szkło,
nawet gdy się je poskleja, nie jest i nie będzie już nieskazitelne”. (s. 138)
~~*~~
18 komentarze
Wiele dobrego naczytałam się o Mikelu Santiago przy okazji "Ostatniej nocy w Tremore Beach", więc zamówiłam w bibliotece "Złą drogę". Niestety po przeczytaniu Twojej recenzji mój entuzjazm trochę opadł.
OdpowiedzUsuńByć może Ciebie bardziej usatysfakcjonuje - trzymam za to kciuki :) To dobra powieść, ale do świetnej jednak sporo jej brakuje.
UsuńCzyli jednak pełnego zachwytu nie ma ;) Ciekawa jestem, jak Ci się w takim razie spodoba "Ostatnia noc w Tremore Beach" :)
OdpowiedzUsuńNa ten moment nie :) Może "Ostatnia noc w Tremore Beach" zachwyci mnie bardziej :)
UsuńCzytając zarys fabuły, pomyślałam, że wątki ze "znikającymi" ciałami i wypadkami, których nie było, są często spotykane. Niemniej nie przeszkadza mi to, bo akurat lubię taki motyw. Będę pamiętać, że autor poszedł na skróty, ale i tak jestem ciekawa jego książki :)
OdpowiedzUsuńCiekawe czy Ci się spodoba :)
UsuńPowiem Ci Kasiu, że mnie Ostatnia noc akurat średnio przypadła do gustu. Owszem, jest klimatyczna, czasami powiało grozą i polubiłam głównego bohatera, ale dla mnie była nierówna a zakończenie zawiodło. Mimo to pewnie sięgnę po Złą drogę:)
OdpowiedzUsuńAch, brzmi podobnie do tego, co czułam po "Złej drodze" :) Po cichutku liczę jednak, że może bardziej mnie ta pierwsza książka przekona.
UsuńOpis rzeczywiście intryguje i już po samym jego przeczytaniu ma się ochotę sięgnąć po tę książkę. Twoja recenzja trochę ostudziła mój zapał, niemniej jednak chyba dam szansę temu autorowi i tej książce ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
czytanie-i-inne-przygody.blogspot.com
Szansę warto jej dać, bo może Ciebie bardziej zaskoczy i nie poczujesz niedosytu :)
UsuńKsiążkę czytałam i mi także wydała się nierówna. Pierwsza część wywarła na mnie większe wrażenie, a zakończenie jest raczej do przewidzenia. Mimo to książkę czytało mi się dosyć dobrze.
OdpowiedzUsuńLiczyłam właśnie, że autor w zakończeniu jednak czymś jeszcze zaskoczy, ale niestety... To niezła powieść, ale faktycznie nierówna :)
UsuńGdzieś mi się to nazwisko już obiło... Ale nic jego nie czytałam jeszcze. Szkoda, że książka okazała się nierówna, ale może następna zaspokoi Twój apetyt :)
OdpowiedzUsuńTaką mam nadzieję :)
UsuńSzkoda, że nie oczarowała Cię całość. Skoro jednak autor tak świetnie budował napięcie w pewnych momentach, to myślę, że czytałoby mi się ją naprawdę z ogromną przyjemnością. Będę miała na uwadze :-)
OdpowiedzUsuńJego proza jest warta uwagi i mam nadzieję, że tego niedosytu będzie mniej przy innej jego powieści :)
UsuńJeszcze się zastanowię, nie lubię jak książki pozostawiają niedosyt :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że mi trudno znaleźć książkę, która mnie satysfakcjonuje w pełni, ale poziom niedosytu też bywa różny :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)