Brad Parks – Siedź cicho
29.09.2017
Brad Parks, Siedź cicho [Say nothing], tłum. Piotr Kaliński, Czarna Owca, 2017, 512 stron.
Scott Sampson kilka lat temu otarł się o śmierć. Z pewnością
jednak uznałby, że to co przytrafiło mu się teraz wstrząsnęło jego poukładaną
codziennością jeszcze bardziej. Ktoś porwał jego dzieci. Od żony dostał SMS-a,
że ta odbierze jej ze szkoły, ale gdy Alison wraca do domu bez nich, staje się
jasne, że ktoś sobie z nich zadrwił. Cel porywaczy? Uzyskanie określonego
wyroku w sprawie, którą Scott jako sędzia federalny prowadzi. I oczywiście „Nikomu
ani słowa”, bo życie Sama i Emmy wisi na włosku.
Można mieć mnóstwo dobrych rad w takiej sytuacji - wyobrażać
sobie, że rodzice powinni postąpić w taki, a nie inny sposób. „Dlaczego nie
zawiadomią kogoś tak, żeby porywacze się nie dowiedzieli?”, „Czemu nie robią
czegoś więcej, by uratować swoje dzieci?”, „Ich postępowanie jest zupełnie
nielogiczne, przecież można by było zadziałać zupełnie inaczej”. Szalenie łatwo
oceniać, gdy stoi się z boku i ja też łapałam się na tym, że nie zawsze
rozumiałam dlaczego Scott i Alison postępują niezgodnie z moimi sugestiami, które kłębiły mi się w głowie. Z drugiej
strony Brad Parks świetnie pokazał sytuację, w której lęk przed krzywdą, która
może się stać własnym dzieciom paraliżuje i zmusza, by po tym cienkim lodzie
stąpać szalenie ostrożnie. Silna potrzeba zrobienia czegokolwiek miesza się z
tak ogromnym lękiem, że niemal nie sposób funkcjonować. To poczucie bezsilności,
które razem z bohaterami czułam jest zdecydowanie mocną stroną tej powieści. A
gdy ojciec dzieci zaczyna podejrzewać wszystkich dookoła, to robi się jeszcze
ciekawiej.
„Siedź cicho” to książka, która ma też słabsze strony. Jeżeli
nie pierwszy raz ma się okazję główkować przy rozwiązaniu jakiejś zagadki, to
może się okazać, że zbyt szybko odgadniemy się kto za tym wszystkim stoi i
dlaczego. Moje domysły się sprawdziły i żałuję, że autorowi nie udało się mnie
zaskoczyć. Zakończenie trochę zbyt „hollywoodzkie” jak na mój gust, chociaż nie
można powiedzieć, żeby Brad Sparks nie potrafił momentami wzbudzać silniejszych
emocji. Dla niektórych problematyczne mogą się okazać fragmenty dotyczące
funkcjonowania sądownictwa federalnego, ale prawdę mówiąc uważam, że dzięki
temu „Siedź cicho” jest bardziej interesująca i autentyczna, a autor wcale nie przytłacza
czytelnika tego typu informacjami.
Uczynienie Scotta – ojca doprowadzonego na
skraj wytrzymałości – narratorem, okazało się zabiegiem udanym, bo tak jak on,
tak i ja nie miałam pojęcia jak może jako sędzia wytłumaczyć się ze swoich
decyzji, co powinien zrobić, by uratować swoje dzieci i czy może komukolwiek
zaufać. Trochę szkoda, że to napięcie nie utrzymało się do samego końca, ale
doceniam, że główny bohater nie jest z kamienia i nie zawsze podejmuje logiczne
i słuszne kroki. W takim stresie i lęku o własne dzieci jest o to zdecydowanie
trudniej.
Brad Parks sięgnął po dosyć ograny motyw porwania i
szantażu, ale przekuł go w ciekawą powieść, która potrafi wciągnąć. Być może
wynika to z faktu, że wizja bezsilności rodziców wobec takiej sytuacji napełnia
niepokojem i wyzwala pytania o to, czy podejmowanie jakiegokolwiek ryzyka jest
słuszne. A może właśnie niepodejmowanie go jest błędem? Te dylematy w połączeniu
z ciekawym pokazaniem funkcjonowania sądów federalnych sprawiły, że całkiem dobrze
się w tej powieści odnalazłam. Rozwiązanie z jednej strony zgrabnie wynika z
podsuwanych wcześniej przez autora wskazówek, ale jednocześnie jest jednak
zdecydowanie zbyt łatwe do przewidzenia i to – nie ma co ukrywać – odbiera tej
historii siłę rażenia.
Podoba mi się styl Brada Parksa i gdyby aż do końca potrafił
utrzymać to uczucie niepewności i mniej skręcał w kierunku historii sensacyjnej,
to zachwytu byłoby więcej. Jest dobrze, ale mogłoby być na pewno jeszcze lepiej.
Po lekturze „Siedź cicho” autor zyskał u mnie kredyt zaufania i liczę na to, że
następnym razem zdoła mnie bardziej zaskoczyć.
Garść cytatów:
„Nie ma chyba nic gorszego niż słyszeć rodzica mówiącego o
swoim dziecku w czasie przeszłym”. (s. 67)
„(…) fizycznie dzieliło nas kilkanaście centymetrów, ale
wydawało się jakbyśmy leżeli tysiąc kilometrów od siebie”. (s. 114)
~~*~~
Za książkę dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.
9 komentarze
Dla mnie najważniejsze jest to, że potrafi wciągnąć. To mnie przekonuje.
OdpowiedzUsuńAkcja może nie gna cały czas w zawrotnym tempie, ale mimo to ja się zaczytałam :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie spotkałem się do tej pory z tym autorem, ale z Twojej recenzji wynika, że warto byłoby to zmienić :) Fabuła wydaje się mocno interesująca i myślę, że "Siedź cicho" to może być całkiem dobry thriller. Muszę o nim pamiętać na przyszłość :)
OdpowiedzUsuńP.S. Przepraszam za małe zamieszanie w komentarzach, ale trochę się pogubiłem i za wcześnie wysłałem poprzedni komentarz, dlatego później go usunąłem ;)
To ciekawa powieść, warto ją mieć na uwadze :)
UsuńPorwanie zawsze pozwala na utrzymanie napięcia w książce. Ale skoro dostał od Ciebie kredyt zaufania, to znaczy że poradził sobie z tematem:)
OdpowiedzUsuńNa mnie chyba mocniej niż typowe porwanie z szantażem działa nagłe zniknięcie, gdy zupełnie nie wiadomo co się z daną osobą stało :)
UsuńAle "Siedź cicho" to warta uwagi powieść. Chętnie jeszcze kiedyś coś tego autora przeczytam.
Czytałam i jestem zachwycona.:)
OdpowiedzUsuńŚwietnie to słyszeć [czytać]! :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)