Donato Carrisi – Łowca cieni
4.05.2017
Donato Carrisi, Łowca cieni [Il cacciatore del buio], tłum. Jan Jackowicz, Albatros, 2017, 464 strony.
Cykl: Paenitentiaria Apostolica, tom 2.
Cykl: Paenitentiaria Apostolica, tom 2.
Po „Trybunale dusz” – pierwszym tomie serii o watykańskim penitencjariuszu
Marcusie – towarzyszyło mi uczucie satysfakcji, ponieważ to świetnie napisana powieść,
w której całkowicie się rozsmakowałam. Sięgnęłam po drugi tom - trochę
ostrożnie, ale z entuzjazmem – i teraz, gdy ostatnie strony już za mną, uśmiecham
się do swoich myśli i z uznaniem kiwam głową. Donato Carrisi to piekielnie
zdolny autor i „Łowca cieni” zdecydowanie to pokazuje.
Zło potrafi wedrzeć się wszędzie – tym razem krwią splamione
zostały ogrody watykańskie, gdzie znaleziono poćwiartowane zwłoki zakonnicy. Śladów
jest niewiele, a sprawca pozostaje nieuchwytny. Marcus, który miał się zająć tą
sprawą, przez rok – mimo wytężonych wysiłków – nie zbliżył się do niego nawet o
krok. Teraz będzie musiał skierować wszystkie swoje siły i umiejętność
wychwytywania anomalii w kierunku nowej sprawy – w Rzymie zaczyna grasować seryjny
morderca, który na celownik bierze pary. Szybko okaże się, że w dokonywanych
przez niego zbrodniach nie ma przypadkowości, a zbrodniczy umysł wszystko
skrupulatnie zaplanował.
Można bez większych przeszkód czytać „Łowcę cieni” nawet wtedy, gdy nie zna się pierwszego tomu. Mimo to warto jednak towarzyszyć głównych bohaterom od początku, chociaż autor dba, żeby niektóre ważne fakty przypominać. Jednocześnie wiem, że w przypadku Marcusa szczególnie ważne było dla mnie to, że poznałam go wcześniej. Facet niewiele wie o swojej przeszłości, ale tu i teraz z wielkim oddaniem tropi zło i próbuje je powstrzymać. Ciągle gdzieś wisiał mi nad głową jeden z wątków poruszonych przez autora w „Trybunale dusz”, który zmusił mnie, żebym pewne rzeczy przewartościowała, ale w drugim tomie nie znalazłam jeszcze oczekiwanych wyjaśnień. Tak czy inaczej Marcus to fascynujący bohater – z jednej strony opanowany, a z drugiej targany emocjami i niepewnością. Często pozostający w cieniu, a to właśnie tam kryje się najwięcej zła.
Jesteśmy zazwyczaj w centrum prowadzonego śledztwa i prym
wiedzie tutaj zastępca komendanta Moro – charakterystyczny bohater, o którym
nie do końca wiedziałam co myśleć, ale który mnie intrygował. Tak naprawdę
jednak wiele tropów pojawia się gdzieś obok – Sandra Vega jako policyjnych
fotograf została wciągnięta do grupy dochodzeniowej, ale nie raz i nie dwa
zdarzy się, że postanowi działać na własną rękę, narażając się na
niebezpieczeństwo, ale też zbliżając coraz bardziej do mordercy. I Marcusa.
Donato Carrisi na szczęście nie bawi się w jakieś romansowe wątki i tego zdecydowanie tu nie znajdziecie. W jego
powieści liczy się coś innego – aż nasuwa się myśl, że najważniejsze jest zło,
ale w gruncie rzeczy najbardziej liczy się człowiek i jego podejście do wielu
spraw, a stworzona fabuła to niejako pretekst, by się nad tym wszystkim
zastanowić.
Włoski pisarz jest szalenie bystrym obserwatorem i w
stworzonej przez siebie historii niejednokrotnie wyciąga z cienia ludzkie
instynkty, o których zazwyczaj niespecjalnie chce się słyszeć, bo lepiej
udawać, że to tylko margines. W powieści, w której ciągle coś się dzieje i
akcja właściwie nie zwalnia jest jednocześnie dużo miejsca na to, co wzbudza
refleksje i czasami też gryzie. Nie zawodzi także barwne tło wydarzeń dzięki
któremu czułam się jakbym rzeczywiście przeniosła się do Rzymu. Autor
przekazuje dokładnie tyle informacji, ile trzeba, by czytelnik zatopił się w
klimacie miasta, a czasami zajrzał też w jego przeszłość.
Nie jest łatwo mnie zaskoczyć, a zrobić to tak, żebym poza
zdziwieniem była pełna uznania dla autora, że zaplanował wszystko w taki, a nie
inny sposób – to zdarza się jeszcze rzadziej. W „Łowcy cieni” był taki moment,
w którym ze zdumienia otworzyłam szerzej oczy i jednocześnie pomyślałam, że to
jest naprawdę cholernie dobre rozwiązanie. Przemyślane, nieprzypadkowe,
uzasadnione nie tylko z punktu widzenia określonych faktów, ale też pod
względem psychologicznym. Wybrane nie dlatego, żeby na siłę zaskoczyć
czytelnika, ale żeby po raz kolejny pokazać jaki jest człowiek i że nic nie
dzieje się bez przyczyny.
„Łowca cieni”, podobnie zresztą jak „Trybunał dusz” to nie
tylko bardzo sprawnie napisany thriller z wyrazistymi bohaterami. Siła tej
serii tkwi w tym, że Donato Carrisi wychodzi poza schematy, zagląda do ludzkich
umysłów, jednocześnie zmuszając nas byśmy zajrzeli w swoje myśli. W jego prozie
jest wszystko to, czego oczekuję po takich książkach, a nawet jeszcze więcej. I
gdybym miała znaleźć jedną rzecz, która mi w tym wszystkim nie odpowiada, to
byłby to fakt, że nie ma jeszcze trzeciego tomu, po który sięgnęłabym bez
chwili wahania.
Garść cytatów:
„Istnieje bowiem przeznaczenie jeszcze gorsze niż śmierć:
umrzeć bez imienia”. (s. 18)
„Kiedy potworowi brakuje twarzy, może się nim okazać każdy”.
(s. 48)
„Prawda polega bowiem na tym, że w obliczu śmierci innych
płaczemy nad sobą”. (s. 153)
„Pamiętaj, Marcusie: zło nie jest abstrakcyjną ideą. Zło ma
swój konkretny wymiar”. (s. 264)
~~*~~
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Albatros.
Paenitentiaria Apostolica
22 komentarze
Wolałabym jednak przeczytać pierwszy tom. Świetna okładka :)
OdpowiedzUsuńWiolu, to dobra decyzja - myślę, że najlepiej zacząć tę serię od początku :)
UsuńWidzę, że idziesz za ciosem :) Też mam apetyt na obie książki i już się nie mogę doczekać kiedy je przeczytam. Wielki plus dla autora za brak wątków romantycznych, jak to dobrze, że nie każdy śledczy musi wikłać się w romanse.
OdpowiedzUsuńNie mogłam sobie odmówić szybkiego sięgnięcia po drugi tom, tym bardziej, że czekał już na półce :) Mam pewne przypuszczenia, że w kolejnym tomie może się zadziać coś bardziej romansowego, bo pewne sygnały były, ale i tak nie wyobrażam sobie, żeby autor zrobił z tego typowy w takich przypadkach wątek :)
UsuńUwielbiam takie odkrycia jak to, którego dostarczyła mi ta seria - chyba szczególnie dlatego, że jestem trochę czepialska jeżeli chodzi o tego typu książki, a tutaj miałam tyle przyjemności z lektury, że moja wewnętrzna maruda nie miała nic do roboty :)
Jeśli romans nie zdominuje powieści i rzeczywiście będzie miał sens to w porządku. Najbardziej denerwuje mnie jak na jednej stronie bohaterowie się poznają, a za kolejnych pięć już rzucają się sobie w ramiona :P
UsuńKusisz tymi książkami coraz bardziej :)
Też tego nie lubię, aż człowiek ma wtedy ochotę wymownie przewrócić oczami i pod nosem powiedzieć "Serio?" :)
UsuńTak, dokładnie tak robię w takich przypadkach :D
UsuńDobrze, że nie jestem w tym odosobniona :P
UsuńObie książki spodobały mi się, choć pierwszy tom zrobił na mnie mocniejsze wrażenie. :) Właśnie czeka na mnie "Zaklinacz" wypożyczony już z biblioteki, mnóstwo pozytywnych opinii o nim czytałam, będzie okazja przekonać się samemu, co tak uwiodło innych czytelników. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Zastanawiałam się, który tom podoba mi się bardziej i w czasie lektury drugiego przez dłuższy czas myślałam, że jednak "Trybunał dusz", ale gdy dotarłam do końca, to już nie potrafiłam tak jednoznacznie tego określić :)
Usuń"Zaklinacza" mam teraz na celowniku - mam nadzieję, że za jakiś czas przeczytam.
Próbowałam kiedyś przeczytać "Trybunał dusz", ale go porzuciłam. Chyba muszę jednak spróbować zapoznać się z tą serią :)
OdpowiedzUsuńO widzisz, a mnie wciągnął od pierwszych stron, ale rozumiem, że na Ciebie mógł tak nie zadziałać :)
UsuńPierwszego tomu jeszcze nie przeczytałam, a raczej chciałabym od niego zacząć. Zachęcają wyraziści bohaterowie oraz nieszablonowość :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak autor dalej poprowadzi swoich bohaterów, na co ich jeszcze narazi, z czym będą musieli się mierzyć i jacy właściwie są - bo tego w pełni na pewno jeszcze nie odkryłam :)
UsuńTak zaskakujące i dobrze przemyślane rozwiązania potrafią ucieszyć nawet wymagającego czytelnika. Do książki chętnie kiedyś zajrzę. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńO tak, cieszą tym bardziej, że często z zakończeniach coś mi nie do końca gra :)
UsuńTak przychylne słowa skierowane pod adresem twórcy mogą tylko zachęcać do podjęcia wyzwania i podróży poprzez mroczne korytarzee człowieczych instynktów i zanurzanie się w sobie samym, owocujące zachłyśnięciem się odkrywaną prawdą. Masz słuszność, Kasiu, jest mnóstwo tematów pokrywanych patyną milczenia ze względu na niewygodę - uwierają, dręczą, grożą wyrzutami sumienia... Donato Carisso jawi mi się jako wirtuoz słowa i wnikliwy obserwator, więc chęć sięgnięcia po jego dzieła jest nieprzemożna. Jeżeli tylko nadarzy się okazja, nie zawaham się skraść czasu, by go poświęcić na lekturę :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za zachęcającą rekomendację :)
Przyjemnie jest, gdy ma się okazję, by polecać tak dobre książki. Mam nadzieję, że Donato Carrisi i na Tobie zrobi tak dobre wrażenie.
UsuńA jeśli już mówimy o wirtuozach słowa to polecam Ci Zafóna - jeśli nie miałaś jeszcze okazji czytać. Myślę, że jego seria Cmentarz Zapomnianych Książek przypadłaby Ci do gustu :)
Kusisz, kusisz tym Donato ;) I te błękitne okładki też kuszą :) Czytałam dotąd tylko jedną powieść Carrisi, ale zgadzam się z tym co napisałaś. To z jednej strony świetnie skonstruowane kryminały/thrillery z drugiej wzbudzają sporo refleksji. To nie jest literatura, którą czyta się wyłącznie dla rozrywki. Te mroki ludzkiego umysłu...
OdpowiedzUsuńO tak, to mi się właśnie w jego książkach podoba - wnikanie w psychikę i odkrywanie przed czytelnikiem tego, co się w umysłach bohaterów i ludzi jako takich kryje. Pokazywanie zła i okrucieństwa nie jest u niego celem samym w sobie, ale ma głębsze podłoże - ma zmuszać do refleksji i na mnie tak właśnie działa.
UsuńOkładki są niezwykle intrygujące, ale sama tematyka trochę nie dla mnie. Jednak autor ma dużego plusa za to, że drugi tom trzyma poziom i że spokojnie można go czytać bez znajomości pierwszego - to jest zawsze w cenie. ;)
OdpowiedzUsuńRozumiem, jeśli czujesz, że to nie Twoja bajka to nie namawiam :) Ale gdybyś szukała kiedyś czegoś w tym stylu, to zdecydowanie polecam :)
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)