Katarzyna Zyskowska-Ignaciak, Wojciech Chmielarz – Koma
9.04.2017
Katarzyna Zyskowska-Ignaciak, Wojciech Chmielarz – Koma, Wydawnictwo Filia, 2017, 332 strony.
Jest w książce „Koma” Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak i Wojciecha
Chmielarza śpiączka dosłowna, ale jest też ta metaforyczna. Gdy mija ci dzień
za dniem, a żaden z nich nie wywołuje szybszego bicia serca, gdy odhaczasz
zadania do zrobienia i ciągle gdzieś pędzisz, a postawione cele wydają się
błahe i niewiele znaczące, gdy trwasz z poczucia obowiązku i dobierasz
odpowiednią do okazji maskę, mimo że nie ma tobie autentycznej radości – czy rzeczywiście
żyjesz?
Ewa trafia do szpitala i wszystko wskazuje na to, że próbowała
popełnić samobójstwo. Śpiączka zdaje się być ucieczką, bo nie musi kontaktować
się ze światem, a jednak czytelnik ma dostęp do jej myśli i wspomnień. Pani
burmistrz – ta twarda babka, która potrafiła załatwić wszystko, chociaż nie
zawsze w interesie mieszkańców, ale często swoim własnym – miałaby targnąć się
na swoje życie? Kobieta sukcesu, szczęśliwa żona – ile w tym prawdy, a ile
pozorów? W tym samym czasie na komendę policji zgłasza się matka maturzysty,
który nagle zniknął. Mógł wyjechać, zabalować (przecież dzień wcześniej był na
imprezie), zostać na noc u jakiejś dziewczyny – mimo to są osoby, którym żaden
z tych scenariuszy nie pasuje do Karola. Ale czy w ogóle go znali – tak naprawdę?
„Koma” to książka, która z jednej strony zdawała się nie
wnosić niczego nowego, a jednak wzbudziła we mnie garść refleksji, czytało mi
się ją dobrze i w pewnym momencie może nie tyle mnie zaskoczyła, bo to byłoby
za dużo powiedziane, ale kazała mi spojrzeć na bohaterów nieco inaczej, przez
co zyskała w moich oczach. Jest w niej dwoje ludzi, którzy nagle
obdarzają się uczuciem, ale więcej ich dzieli niż łączy – pochodzą w pewnym
sensie z różnych światów, co jest zresztą inspirowane losami Romea i Julii. Z
rezerwą podchodzę do powieści, które mają być uwspółcześnioną wersją znanych
historii, bo często brakuje w nich jakiejś wartości dodanej i świeżego
spojrzenia (tak było na przykład w „Papierowych marzeniach” Richarda Paula
Evansa). Mam jednak poczucie, że Katarzyna Zyskowska-Ignaciak i Wojciech
Chmielarz nie wykorzystali zbyt dosłownie tej inspiracji i dzięki temu „Koma”
nie stała się kalką przełożoną na inne czasy, a raczej opowieścią, w
której po prostu przewija się kilka znanych motywów z dzieła Williama Szekspira.
Ewa to postać niejednoznaczna, którą prawdę mówiąc trudno obdarzyć sympatią. Już prędzej współczuciem, a i to nie zawsze przychodzi
łatwo. Nieszczęśliwa w małżeństwie, ale czy tylko z winy męża Szymona? Mogła od
niego odejść, ale tkwiła w tym związku, bo tak
było jej wygodnie. Zaplątana w polityczne układy i zależności, lecz przecież
poczucie władzy mile łechtało jej ego i napełniało konto – zdecydowanie bardziej niż dawne ideały.
A teraz leży zupełnie bezbronna w szpitalnym łóżku, bo w jej życiu wreszcie
wydarzyło się coś, co pozwoliło się jej obudzić, a jednocześnie zasnąć. Problem
w tym, że ona sama nie do końca pamięta co się naprawdę stało, a czytelnik
odkrywa to kawałek po kawałku.
Karol alias Charlie, któremu głosu użyczył Wojciech
Chmielarz, również nie poddaje się szybkiej ocenie. Chłopak nie miał łatwego
startu, ale odkąd jego wychowaniem zajęła się babka wydaje się podążać w jakimś
konkretnym kierunku. Planuje zdawać na ASP, a w liceum potrafi się odnaleźć – przynajmniej
jeżeli chodzi o kontakty z nauczycielami i dziewczynami. Przystojny i
wyrachowany manipulator czy ambitny facet z jasno określonymi celami? To
ciekawa postać, bo nawet gdy poznałam go lepiej i jego obraz zmieniał się w
moich oczach, to nadal nie pokusiłam się o bardzo
kategoryczną ocenę.
Nie znam ani prozy Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak, ani Wojciecha
Chmielarza, ale w „Komie” stworzyli zgrany i przekonujący duet. Wprawdzie było
kilka takich momentów, które wydały mi się odrobinę przerysowane, ale tak
naprawdę nie mam większych zastrzeżeń. To dobra powieść – ani mniej, ani więcej
- zgrabnie napisana i wyraźnie osadzona w nieciekawych realiach niedużego
miasta. Jest nieco przytłaczająca - nie tylko dlatego, że miejsce akcji wydaje
się dawać niewielkie perspektywy (i panuje deszczowa aura), ale przede
wszystkim dlatego, że właściwie żadna z postaci nie jest szczęśliwa. Może tylko
Rysiek – policjant zajmujący się sprawą zaginięcia Karola - trochę się z tego
wyłamuje, ale poza tym większości bohaterów czegoś w życiu brakuje, albo nie
potrafią docenić tego, co posiadają. Nie tylko Ewa trwa w zawieszeniu, nie
tylko ona jest w śpiączce.
Garść cytatów:
„Udaję nawet przed sobą. Obudowuję się maskami, a jest ich
tyle, że sama się w nich pogubiłam”. (s. 24)
„(…) może czasami trzeba
trochę umrzeć, żeby móc dalej żyć?”. (s. 322)
~~*~~
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Filia.
30 komentarze
Jestem bardzo ciekawa tego duetu, nie pamiętam, kiedy ostatnio czytałam powieść napisaną przez dwoje autorów :)
OdpowiedzUsuńMi się od czasu do czasu zdarza, ale zazwyczaj to stricte kryminalne powieści :)
UsuńTa autorka wydała kolejną powieść? Nie wiedziałam nawet!
OdpowiedzUsuńBędę musiała zerknąć ;)
Martuś, a polecasz jakąś z jej wcześniejszych powieści? Chętnie poznam ją lepiej :)
UsuńRównież nie znam twórczości tych pisarzy, więc być może skuszę się na ich wspólną książkę. Dobrze, że motywy zaczerpnięte z Szekspira nie są nachalne, ani źle wprowadzone, bo pewnie to zepsułoby całą radość z lektury.
OdpowiedzUsuńMnie za to teraz ciągnie jeszcze bardziej żeby poznać ich osobno :) "Koma" może ogromnego wrażenia na mnie nie zrobiła, ale to było udane spotkanie :)
UsuńPo przeczytaniu opisu książki i po współautorstwie Wojciecha Chmielarza spodziewałam się mrocznej, pełnej napięcia powieści. Mimo wszystko ciekawa jestem, jak wypadł w tym duecie :)
OdpowiedzUsuńJest wprawdzie tajemnicze zniknięcie, pojawi się też trochę krwi, a miasto nie prezentuje się przyjaźnie, ale mrocznie raczej nie jest :) To udany duet, chociaż trzeba powiedzieć, że dominuje w nim Pani Katarzyna :)
UsuńZnam tę autorkę, ale ta książka jeszcze przede mną ;)
OdpowiedzUsuńPolecasz może jakąś jej powieść? :)
UsuńNie czytałam żadnej książki pani Katarzyny Zyskowskiej-Ignaciak, ale za to książki pana Chmielarza znam dość dobrze i bardzo sobie cenię. Muszę nasrobić "Komę" :)
OdpowiedzUsuńJa natomiast chętnie nadrobię powieści pana Chmielarza - mam jej zresztą od dawna w planach :)
UsuńTa przygoda czytelnicza jeszcze przede mną, ciekawie wykreowane postaci przekonują, aby po książkę sięgnąć. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Nie od pierwszych stron ich kreację doceniłam, ale z czasem widać, że trudno o jednoznaczną ocenę bohaterów :)
UsuńNazwiska autorów są mi znane, zwłaszcza pani Katarzyny (której książkę mam w najbliższych planach). Jednak tej książki nie znam :)
OdpowiedzUsuńO, mam nadzieję, że o tej książce napiszesz na blogu, bo chętnie poczytam o czymś autorki :)
Usuń„Udaję nawet przed sobą. Obudowuję się maskami, a jest ich tyle, że sama się w nich pogubiłam” Jaki ten cytat jest prawdziwy, szczególnie w dzisiejszych czasach, kiedy tak wiele osób boi się pokazać jak się czuje, kim jest, czego chce.
OdpowiedzUsuńCzasami taka maska chroni przed bólem, ale z drugiej strony życie nie poczeka aż znajdziemy w sobie odwagę.
UsuńDobrze, że ostatecznie powieść nie jest jedynie kalką znanej już fabuły, a jedynie czerpie z niej powiązania. Myślę, że książka mogłaby mi się spodobać. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńTo ciekawa lektura, być może i Ty znalazłabyś w niej coś dla siebie :)
UsuńHmm. Punkt wyjścia wydaje się identyczny jak w "Wampirze" Chmielarza... Nieodmiennie zastanawia mnie fenomen autorów tworzących razem, kolektywnie. Jak można napisać książkę w duecie? Nie wiem. Ale wiem, że niektórym świetnie to wychodzi ;)
OdpowiedzUsuńNie czytałam "Wampira", więc ciężko mi się odnieść, ale może będzie okazja to sprawdzić :) Tutaj pojawił się konkretny podział ról - Wojciech Chmielarz wcielił się w jedną z postaci, więc łatwiej sobie to wspólne tworzenie wyobrazić :)
UsuńNie znam autorów, więc nie mam nawet się do czego odnieść. Może kiedyś sięgnę, ale na razie mam co czytać :)
OdpowiedzUsuńRozumiem - inne tytuły kuszą Cię bardziej :)
UsuńCzytałam książkę "Wampir" Wojciecha Chmielarza i także dobrze się powieść czytało, szybko i z zainteresowaniem, chociaż główny bohater nie wzbudził raczej mojej sympatii. Mam wrażenie, że pod tym względem w tej książce jest podobnie.
OdpowiedzUsuń"Wampira" mam w planach :) Z tą sympatią to dla mnie nie jest warunek konieczny - grunt żeby bohaterowie byli wyraziści, nie muszę ich lubić :)
UsuńZadumałam się nad Twoimi słowami, spostrzegając, że metaforę śpiączki możemy przymierzyć do naszych własnych losów. Przecież bywają tygodnie, które przemierzamy w jakimś letargicznym zawieszeniu, sami chyba nie do końca ich świadomi.
OdpowiedzUsuńIntertekstualne gry, jeżeli zręcznie i bez przykrego epigonizmu przeprowadzone, mogą pogłębić wymiar powieści i miło czytać, że tak właśnie było w przypadku "Komy" :) Monochromatyczna codzienność, znikająca za kolejnymi obowiązkami, odbierająca świadomość tego, co posiadamy jest wycieńczająca i dlatego historia Ewy juz teraz wydaje mi się godna poznania - jako ukryta za fasadą pozorów. Natomiast niejednoznaczność Karola również mieni się zagadkową atrakcyjnością :)
I czasami żyjemy od jednego wydarzenia do drugiego, a pomiędzy jesteśmy rzeczywiście w jakimś letargu. Historia Ewy jest ciekawa, chociaż z drugiej strony takich historii jest wiele i dzieją się nie tylko w książkach. Ale w tym też tkwi po części siła tej powieści.
UsuńInteresuje mnie ta książka już od jakiegoś czasu, ale właśnie trafiam na pełno takich neutralnych opinii, które raczej ostudziły mój zapał. Sama nie wiem już, czy sięgnąć po tę książkę, bo historia ogółem mnie ciekawi, ta refleksyjność i motyw śpiączki także, ale obawiam się, że jednak się zawiodę. ;/ Będę musiała jeszcze przemyśleć zakup.
OdpowiedzUsuńJa w takich przypadkach zazwyczaj się jednak wstrzymuję - dopóki nie poczuję większej pewności, że książka mnie przekona :) "Koma" ma sporo atutów, ale jednocześnie nie jest to tytuł, który będę wspominać po latach.
UsuńZapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)