John Grisham – Demaskator

13.04.2017


John Grisham, Demaskator [The Whistler], tłum. Andrzej Szulc, Anna Dobrzańska, Albatros, 2017, 415 stron.

Powiedzmy to sobie od razu – John Grisham nie miał ze mną łatwo. Długo odwlekałam pierwsze spotkanie, często zwodziłam półsłówkami, że w tym miesiącu to już na pewno, że cały czas o nim pamiętam. Ciągle jednak pojawiał się ktoś po drodze – a to Stieg Larsson, innym razem Håkan Nesser, a w któryś piątek, niedzielę czy środę po raz kolejny Stephen King. Kiedy wreszcie znalazłam dla Johna Grishama czas, zdążyłam już – nie sposób tego ukrywać – dosyć wysoko postawić mu poprzeczkę. Pewnie dlatego „Demaskator” nie okazał się dla mnie w pełni satysfakcjonujący, mimo że to niezła powieść.

Tam, gdzie prawo powinno stać po stronie prawdy, a sprawiedliwość być nadrzędną wartością, mnóstwo jest zakłamania i hipokryzji. Członkowie Komisji Dyscyplinarnej Sędziów doskonale wiedzą, że sądy nie są wolne od nieetycznej, a nawet przestępczej działalności, bo od lat odsuwają od pełnionych funkcji ludzi, którzy zaczęli dbać przede wszystkim o swój własny interes. Lacy i Hugo właśnie stają przed kolejnym wyzwaniem w swojej karierze – spotykają się z mężczyzną, który chce wnieść skargę przeciwko sędzi Camilli McDover. Kobieta od wielu lat przyjmuje łapówki w zamian za korzystne wyroki, a nawet skazała niewinnego człowieka za morderstwa, których nie popełnił. Tak przynajmniej twierdzi Greg Myers, ale kto wie na ile można mu ufać? Facet ma kontakt z osobą, która zna informatora, ale cała ta sprawa wydaje się mocno podejrzana. I jak się z czasem okaże – zdecydowanie niebezpieczna.

Komisja Dyscyplinarna Sędziów cierpi na brak środków finansowych, ale w gruncie rzeczy w tej sprawie to nie pieniądze stanowią przeszkodzę w działaniu. Ani Lacy, ani Hugo nie są policjantami czy detektywami i to niestety widać. Ograniczał ich brak ważnych kompetencji, które posiadają odpowiednie służby, a ich śledztwo wydawało mi się momentami nieprofesjonalne, chociaż starali się jak mogli. Podeszli do sprawy rzetelnie, ale towarzyszyło mi wrażenie, że oskarżenie sędzi McDover miało zbyt wiele słabych punktów, bo to, z czym Greg Myers do nich przyszedł, w istocie pierwszy lepszy sąd od razu by odrzucił jako spekulacje i domysły. Z czasem oczywiście dowodów pojawia się więcej, ale i tak wydawało mi się dziwne, że KDS tak bardzo opiera się na dostarczonych przez niego materiałach.

„Demaskator” nie porwał mnie od pierwszych stron – pierwsze kilkadziesiąt trochę mnie nawet nudziło, ale pewien zwrot akcji sporo pod tym względem zmienił i bardziej zaangażowałam się w całą historię. John Grisham poruszył nie tylko kwestię korupcji w sądownictwie, ale także ciekawy wątek dotyczący indiańskich kasyn, które zdają się być idealnym miejscem do prania brudnych pieniędzy. Trudno jednak, żeby ktoś z plemienia narzekał, skoro każdy jego członek co miesiąc dostaje kilka tysięcy dolarów, a od czasu ich powstania poziom życia zdecydowanie się polepszył. Wprawdzie w przeszłości byli tacy, którzy się sprzeciwiali, ale dziwnym zrządzeniem losu nie kończyło się to dla nich szczęśliwie.

Amerykański pisarz na tyle skrupulatnie podszedł do stworzenia tła wydarzeń i problemów związanych z sądami, Indianami, a nawet mafijnymi interesami, że dla zbudowania napięcia chyba nie wystarczyło mu już zapału. Śledziłam kolejne wydarzenia z zainteresowaniem, ale nie czułam niepokoju, a odkrywanie kart nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia. Zabrakło mi tajemnicy, która wywoływałaby szybsze bicie serca, a chociaż było kilka takich elementów, w których upatrywałam nadzieję na zaskoczenie, to niestety nie było mi dane się go doczekać.

„Demaskator” broni się ciekawym pomysłem na fabułę i odkrywaniem brudów w miejscu mającym być ostoją sprawiedliwości. John Grisham zaprosił mnie do świata pełnego sędziów, prawników i szemranych interesów i przekonał, żebyśmy jeszcze kiedyś się spotkali. Liczę jednak na to, że kolejny raz dostarczy mi więcej wrażeń, bo na razie połączyła nas nić sympatii, ale do zakochania było zdecydowanie daleko.



  Garść cytatów:

Nie ma czegoś takiego jak bezgraniczne zaufanie, pani sędzio. Często ci, którym ufamy najbardziej, są gotowi poderznąć nam gardło za odpowiednią cenę”. (s. 316)

~~*~~
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Albatros.

Zobacz również

18 komentarze

  1. Do tej pory nie znam ani jednej powieści Grishama, co może zakrawać na zupełne zacofanie, w czasie, kiedy nazwisko krzyczy z księgarskich witryn i przewija się u innych czytelników. Lecz obawiam się właśnie, że między mną a autorem nie zaiskrzy :)

    Pieczołowicie budowane przestrzenie są pociągające, lecz jeżeli brak stworzonemu światu pierwiastka tajemnicy, sensacyjności, mogą nużyć. Podziwiam natomiast drogiazgowość Grishama i jego przygotowanie do tematu. Nie słyszałam (ani nie czytałam ;) nigdy o indiańskich kasynach, więc "Demaskator" mógłby mnie wprowadzić do nieznanego mi świata. Zastanawiam się jednak, na ile chciałabym zajrzeć za ten płaszczyk praworządności i sprawiedliwości :)

    Kasiu, Twoja rzetelność i stanowczość w ocenie śledztwa jest jednocześnie imponująca i ciepło wzruszająca, jako czytelnicze zaangażowanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja droga, dziękuję za miłe słowa - staram się zawsze rzetelnie przedstawić swoją opinię, chociaż czasami niektóre rzeczy trudno ująć w słowa :)

      Sama mam sporo takich autorów i autorek, którzy są bardzo popularni, a mi jeszcze nie było dane się z nimi spotkać. Czasami wynika to z wielu czytelniczych planów, a innym razem z braku ochoty i tej iskry, by po konkretne książki sięgnąć. Myślę, że trudno znać wszystkich i absolutnie nie ma co czuć się z tego tytułu winnym :)

      W "Demaskatorze" właściwie sensacji nie brakuje, ale tej tajemnicy rzeczywiście było mi za mało. Czytałam jednak opinie czytelników, którzy czuli napięcie, a odkrywanie kolejnych wątków było dla nich zaskakujące, a to oznacza, że ta powieść może na kogoś innego zadziałać lepiej :) Cieszy mnie to - ja będę ją wspominać miło, ale nic poza tym.

      Usuń
    2. Jestem Ci wdzięczna, Kasiu, za wszystkie Twoje pełne roztropności i wyrozumiałości słowa :) Z jednej strony wiem, że każda jedna przeczytana książka i każda wizyta w księgarni czy bibliotece to lawina kolejnych dziesięciu nieprzeczytanych, ale mimo wszystko, ponostaje ten głód i poczucie, że nie wystarczy nam czasu, by sięgnąć po wszystkie. Dlatego też tak bardzo doceniam możliwość odnajdywania kolejnych perełek pośród tych lektur, które ujęły Ciebie czy innych czytelników (tym bardziej, że w swojej spostrzegawczości już świetnie potrafisz wskazać mi te korespondujące z moją wyobraźnią i potrzebami pozycje <3

      Masz rację i dziękuję Ci także za pocieszenie, że poczucie winy jest tu zbyteczne, a liczą się wrażenia, wysnuwane z zaczytania :)

      Usuń
  2. Niestety nie przepadam za powieściami, w których dużą rolę odgrywają wątki prawnicze. Z tego powodu Grishama nie czytałam i chyba nie zamierzam. Zmienię zdanie jeśli natrafisz na perełkę tego autora :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto wie, może następnym razem się zachwycę i będę wszystkich namawiać do lektury :)

      Usuń
    2. Jeśli tak będzie i ja skuszę się na książkę Grishama :)

      Usuń
  3. Dawno, dawno temu zrobiłam jedno podejście do jego twórczości, ale książka nie przypadła mi do gustu. I jakoś tak... drugiego podejścia nie było.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, pewnie wolałaś postawić na pewniejszych autorów, którzy od pierwszego spotkania przypadli Ci do gustu :)

      Usuń
  4. Ja też odwlekam spotkanie z Grishamem, choć w pewnym sensie to klasyk. Chyba bierze się to z tego, że nie przepadam za thrillerami prawniczymi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy wszystkie jego powieści to thrillery prawnicze, ale chyba w nich się specjalizuje, więc rozumiem Twoje wahanie, skoro za nimi nie przepadasz :)

      Usuń
  5. A ja przed laty czytałam "Czas zabijania" tego autora i nawet mi się ta powieść podobała. Ale niewiele z niej pamiętam. W tej chwili nie ciągnie mnie do thrillerów sądowych i kryminałów. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi nawet te sądowe klimaty odpowiadają, więc na pewno jeszcze się z Grishamem spotkam :)

      Usuń
  6. "Demaskator" wciąż przede mną, ale uwielbiam Grishama, dlatego prędzej czy później przyjdzie czas na spotkanie z jego najnowszą powieścią :)
    Na początek znajomości z Grishamem zdecydowanie polecam "Czas zabijania", "Komorę", "Zaklinacza deszczu" lub "Raport pelikana" - wszystkie świetne, zekranizowane i warte przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, dziękuję bardzo za podsunięcie tytułów - będę wiedziała za jakimi się rozejrzeć :) Mam nadzieję, że "Demaskator" przypadnie Ci do gustu :)

      Usuń
  7. Za książkami autora nie przepadam, choć może dam mu jeszcze jedną szansę ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Uważam, że Grisham pisze w bardzo specyficznym stylu, a jego książki są naszpikowane specjalistycznym słownictwem, które na początku może przyprawić o zawrót głowy. Jednak po lekturze kilku powieści Grishama, każdą kolejną pochłania się coraz szybciej i przyjemniej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że w "Demaskatorze" przesytu takim słownictwem nie poczułam, ale to dobrze, bo autor potrafił je stosować umiejętnie :)

      Usuń

Zapraszam do dyskusji i dziękuję za każde pozostawione słowo :)

Polub K-czyta na Facebooku

Obserwatorzy